Kierowca nie dostanie odszkodowania, bo za mało stracił
Jan Wileński, doświadczony wodzisławski taksówkarz, uszkodził na miejskiej drodze swojego volkswagena sharona. Zgłosił się do miasta o odszkodowanie i złożył rachunek na 480 złotych. Odpowiedziano, że przyjmowane są faktury od 500 złotych - opisuje zdarzenie "Dziennik Zachodni".
15.04.2006 | aktual.: 15.04.2006 04:04
Zdębiałem! - przyznaje kierowca. Ja jeżdżę vanem, więc u mnie rachunek i tak był bardzo wysoki. Zazwyczaj po uszkodzeniu koła, u mechanika zostawia się najwyżej 300 złotych. A za pół tysiąca to można już "pół "malucha" wymienić- dziwi się kierowca.
Taksówkarz miał pecha 13 lutego. Jechał z klientem ulicą Stromą, która w tym roku zasłynęła jako jedna z najgorszych w mieście. Wszystko dlatego, że po zamknięciu wiaduktu przy ul. Jastrzębskiej, kierowcy tamtędy skracają sobie drogę do centrum. W ciągu kilku tygodni osiedlowa droga została podziurawiona.
Jechałem bardzo powoli, tam jest ograniczenie do 20 kilometrów na godzinę. I szybciej się nie da, takie są dziury. Ale jednej wyrwy nie zauważyłem, a była bardzo głęboka - przypomina. Usłyszał tylko głuchy trzask z prawej strony. Uszkodził koło, drążki stabilizacyjne i kierownicze. Wiedział, że to droga miejska, więc wezwał policję. Zrobiono zdjęcia, spisano protokół. Dziura miała głębokość 26 cm.
Przecież to miasto odpowiada za stan drogi. Nie będą strat pokrywał z własnej kieszeni, drogi są przecież ubezpieczone - wyjaśnia kierowca.
Zwrócił się więc do miasta na piśmie w sprawie wypłacenia odszkodowania. Nakazano mu doręczyć rachunki od mechanika. - Załatwiłem sobie używane części i zapłaciłem 480 złotych. Wszystko przedstawiłem w urzędzie - wyjaśnia. Odpowiedź nadeszła 27 marca. Jej treść spowodowała, że kierowca oniemiał.
Prezydent miasta po analizie dokumentów negatywnie rozpatrzył wniosek o wypłatę odszkodowania za powstałą szkodę. Powód? - Polisa z tytułu administrowania drogami miejskimi na terenie Wodzisławia Śląskiego przewiduje franszyzę integralną w wysokości 500 złotych, natomiast dostarczona faktura opiewa na kwotę 480 złotych. W związku z powyższym polisa nie obejmuje swoim zakresem roszczenia - pisze w odpowiedzi naczelnik wydziału inwestycji Janina Szymecka-Pysz.
Gdybym wiedział, to mechanik napisałby kwotę 510 złotych. Co za problem? - mówi kierowca. Mało tego, że rachunek za mały, to urzędnicy zasugerowali, iż taksówkarz sam jest sobie winien. "Stosując się do obowiązującego oznakowania oraz zachowując szczególną ostrożność stosownie do panujących warunków atmosferycznych, można było uniknąć szkody" - napisała pani naczelnik. Tak samo uważa wiceprezydent miasta Jan Zemło.
O co chodzi z rachunkiem na 500 złotych? Taką mamy umowę z ubezpieczycielem. Faktycznie to zbyt wygórowana suma, będziemy chcieli w nowej umowie zmniejszyć kwotę do 200 złotych - wyjaśnia wiceprezydent Zemło. Co teraz ma zrobić kierowca? Tak czy inaczej w takich sytuacjach pozostaje jedynie droga sądowa. Jeżeli sąd uzna, że mamy zapłacić, to z pewnością to zrobimy- dodaje. (PAP)