Kierkowski: nikt nie wpływał na moje decyzje
Były dyrektor w Ministerstwie Skarbu Hubert
Kierkowski powiedział przed komisją śledczą ds.
zbadania prawidłowości prywatyzacji PZU, że w czasie, gdy pracował
w resorcie nie spotkał się z próbami wpływania na jego decyzje ani
naciskami politycznymi.
Pytanie w tej sprawie zadał Jan Bury (PSL).
Poseł pytał też, dlaczego w podwyższaniu kapitału akcyjnego stoczni gdyńskiej brał udział PZU. Kierkowski powiedział, że była to decyzja inwestorów.
Kto zaproponował pracę w ministerstwie skarbu b. dyrektorowi departamentu spółek strategicznych w MSP Hubertowi Kierkowskiemu, kogo zna i z kim spotykał się Kierkowski - również to zainteresowało posłów komisji śledczej ds. zbadania prawidłowości prywatyzacji PZU.
Kierkowski wyjaśnił, że pracę w ministerstwie zaproponowała mu w 1998 r. ówczesna wiceminister skarbu Alicja Kornasiewicz. Dodał, że jego "niepisana umowa" z Kornasiewicz przewidywała, że będzie pracował w resorcie przez 1,5 roku.
Dlatego, wyjaśnił, złożył rezygnację z zajmowanego stanowiska 10 dni przed podpisaniem umowy prywatyzacyjnej z PZU (które nastąpiło 5 listopada 1999) i przestał świadczyć pracę 10 listopada 1999 r.
Kierkowski był formalnie dyrektorem departamentu spółek strategicznych i instytucji finansowych od 16 lutego 1998r. do 30 listopada 1999r. Szefował zespołowi negocjującemu umowę prywatyzacyjną PZU.
Na większość pytań o znajomość osób, które miały bądź mogły mieć udział w prywatyzacji PZU, Kierkowski odpowiadał, że ich nie zna. Wymienił tu prezesa BIG BG Bogusława Kotta, powiedział, że nie znał Mariana Krzaklewskiego; nie utrzymywał kontaktów towarzyskich z b. prezesem PZU Życie Grzegorzem Wieczerzakiem. Wyjaśnił, że z b. prezesem PZU Władysławem Jamrożym kontaktował się "dość często" w trakcie prac nad prywatyzacją PZU.