"Kiedy Jackson umierał, jego lekarz zbierał fiolki"
Jeden ze świadków w sprawie śmierci idola muzyki pop Michaela Jacksona zeznał, że jego lekarz przerwał jego reanimację, gdyż próbował ukryć dowody własnych zaniedbań.
23.03.2010 17:00
Jackson zmarł 25 czerwca ub. roku po zażyciu przepisanych mu przez lekarza silnych środków uspokajających i przeciwbólowych, m.in. propofolu.
Świadek w śledztwie w sprawie śmierci króla muzyki pop, jego dyrektor ds. logistyki Alberto Alvarez zeznał, że lekarz Conrad Murray przerwał reanimację Jacksona i zbyt późno wezwał pomoc medyczną, gdyż zajęty był zbieraniem fiolek po podanych mu lekach, które potem próbował ukryć.
Alvarez zeznał, że kiedy wszedł do pokoju Jacksona, ten leżał na łóżku bez oznak życia ze strzykawką wbitą w nogę. Dr Murray próbował go ratować, m.in. stosując sztuczne oddychanie metodą usta-usta. Przerwał jednak tę czynność, aby zebrać fiolki będące dowodami lekarskiego błędu.
Adwokat Murraya, Ed Chernoff, stanowczo zaprzecza, jakoby jego klient próbował ukryć fiolki po lekach. Podważył też wiarygodność Alvareza jako świadka, zwracając uwagę, że przedtem składał on sprzeczne zeznania w sprawie tego, co zobaczył w pokoju Jacksona.
Gwiazdor wynajął Murraya jako swego osobistego lekarza, kiedy przygotowywał się do serii koncertów w Londynie zaplanowanych na lipiec 2009 r.
Dr Murray przyznał, że na chwilę odszedł od łóżka swego pacjenta, kiedy ten był umierający, ale twierdzi, że środki, które mu podał, nie powinny spowodować zgonu.