Kibole GKS kontra Jastrzębie
To była prawdziwa wojna - na kamienie, płytki chodnikowe, drewniane kije. 500 pseudokibiców biło się między sobą, atakowało policjantów, niszczyło wszystko wokół. Przez większą część nocy z soboty na niedzielę policjanci z oddziałów prewencji oraz grup szybkiego reagowania śląskiej policji walczyli z rozwścieczonym tłumem kibiców GKS Katowice oraz GKS Jastrzębie.
Fantastyczny mecz, fantastyczna publiczność, niesamowicie się gra w takiej atmosferze- mówił po meczu Piotr Paś, bramkarz GKS Jastrzębie.
I faktycznie przez większość spotkania było spokojnie i pewnie by tak pozostało, gdyby nie kibice drużyny gości.
Mieli nie przyjeżdżać- mówi Piotr Hyla, rzecznik prasowy katowickiego klubu. Trybuna dla kibiców przyjezdnych jest zamknięta, dlatego nie mogliśmy przyjąć widzów z Jastrzębia, o czym informowaliśmy tamtejszych działaczy. Mimo to, oni namawiali swoich fanów, by przyjechali na mecz. Umieścili nawet, na swojej oficjalnej stronie internetowej zaproszenie na to spotkanie.
Między innymi dlatego kibice Jastrzębia weszli na stadion i usadowili się na sektorze 6.
Kupowali bilety pojedyńczo. Nie mieli barw, ani szalików klubowych więc nie mogliśmy wiedzieć, że są to kibice gości. Żeby to ustalić musielibyśmy wszystkim sprawdzać dowody osobiste - dodaje Piotr Hyla.
Pierwsze potyczki rozpoczęły się już na stadionie._ Kibice z Jastrzębia prowokowali nas do awantury- mówi Krzysztof, jeden z kibiców GKS Katowice. Na stadionie nie doszło do poważniejszych ekscesów tylko dzięki szybkiej reakcji służb porządkowych._
Według policjantów kilku fanów Jastrzębia już na trybunach zostało poturbowanych. Działacze katowickiego klubu szacują, że na stadion mogła wejść grupa 30 może 40 kibiców gości. Część z nich zasiadła na trybunie dla VIP-ów.
Jeszcze podczas meczu, ludzie podający się za działaczy GKS Jastrzębie, dzwonili do kibiców, by przyjeżdżali pod stadion "Gieksy"- dodaje Krzysztof.
Relacje kibica potwierdza rzecznik prasowy katowickiego GKS. Z kolei Jacek Pytel z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji mówi, że przyjazd kibiców z Jastrzębia miał być akcją odwetową za wcześniejsze pobicie kilku sympatyków tej drużyny.
Gdy mecz dobiegał końca pod stadionem zgromadziła się już ogromna grupa pseudokibiców z Jastrzębia. Policja szacuje, że mogło być ich ponad setka._ Z trybun widziałem jak rozpoczynały się burdy- mówi kibic GKS Katowice. _Przyjezdni zaczęli przewracać samochody zaparkowane na parkingu przy stadionie.
Tego nie wytrzymali kibice żółto-czarnych. Wybiegli z trybun do bramy i starli się z kibicami Jastrzębia. Pytel dodaje, że ochroniarze widząc co się dzieje, zwyczajnie uciekli.
Niedługo później doszło już do regularnej bitwy, w której uczestniczyło pół tysiąca kiboli._ Przed bramą stadionu były dwa nasze patrole policjantów z psami_ - mówi nadkom. Magdalena Szymańska-Mizera, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Katowicach._ Musiały się jednak wycofać, ponieważ cztery osoby nie mogły powstrzymać liczącego kilkaset osób tłumu rozwścieczonych kibiców._ Pseudokibice postanowili rozprawić się z pozostawionymi przez policjantów radiowozami. Najpierw obrzucali je kamieniami, a potem przewrócili na dachy - dodaje nadkomisarz Szymańska-Mizera.
Do kolejnych starć doszło już na ulicy Chorzowskiej. Tam patrole interweniujących policjantów zostały obrzucone kamieniami.
Dwóch funkcjonariuszy zostało lekko rannych. Po opatrzeniu w szpitalu zostali zwolnieni do domów - relacjonuje rzeczniczka katowickiej policji. Zniszczeniu uległy też kolejne, obrzucane kamieniami radiowozy.
Jeszcze w nocy policjanci zatrzymali siedmiu (czterech nieletnich i trzech dorosłych) uczestników starć. Jeden nieletni przyznał się do udziału w burdach, a dorosły pseudokibic do uczestnictwa w demolowaniu policyjnych radiowozów. Policjanci nie wykluczają kolejnych zatrzymań osób uwiecznionych na nagraniach oraz rozpoznanych przez interweniujących funkcjonariuszy. W akcji uczestniczyło kilkuset policjantów, którzy dopiero późną nocą zaprowadzili spokój w okolicach stadionu GKS. Straty właścicieli samochodów, którzy zaparkowali swoje pojazdy na parkingu przy ulicy Złotej, nie zostały jeszcze oszacowane.