ŚwiatKenia zamknęła granice z Somalią

Kenia zamknęła granice z Somalią

Kenia zamknęła granice z objętą
wojną sąsiednią Somalią - poinformował
rzecznik rządu w Nairobi. Na miejscu zatrzymano też uciekinierów z
somalijskiego frontu.

Decyzję o blokadzie granicznej rząd kenijski podjął w odpowiedzi na apel władz Somalii, które zwróciły się do tego sąsiedniego kraju o zamknięcie granic i zatrzymywanie uciekających islamistów.

W czasie weekendu wojska tymczasowego rządu Somalii i siły Etiopii zajęły ostatnie umocnienia islamistów. Bojownicy Unii Trybunałów Islamskich, od połowy 2006 roku kontrolujący znaczną część Somalii, zostali w poniedziałek rano wyparci z miasta Kisimaju, ich ostatniego bastionu na południu kraju. Może to oznaczać koniec trwającej od dwóch tygodni wojny w Somalii.

Zdaniem rzecznika somalijskiego rządu Abirahmana Dinariego, niedobitki oddziałów islamistów zmierzają w kierunku Kenii.

Kenia nie może pozwolić by kraj stał się bazą ludzi, poszukiwanych w ich własnym państwie przez legalne władze - powiedział w oświadczeniu rzecznik rządu kenijskiego Alfred Matua.

Dowódca policji granicznej Anthony Kibuchi przyznał, że na granicy zatrzymano grupę ludzi - w tym 10 cudzoziemców - walczących u boku islamskich ekstremistów w Somalii. Nie podał szczegółów. Jednak zdaniem lokalnych mediów, są to przede wszystkim obywatele Erytrei, lecz także dwie osoby mające obywatelstwo Kanady. Erytrea miała wysłać ponad dwa tysiące ludzi by wesprzeć somalijskich islamistów.

Wody u wybrzeży Somalii patrolowane są przez amerykańskie okręty. Siły USA uważają, że znajdujący się ostatnio na terenie Somalii poszukiwani działacze Al-Kaidy po porażce Trybunałów tą drogą będą chcieli opuścić terytorium somalijskie.

Rozgromieni - głównie przez etiopską armię, uważaną za najlepiej wyszkoloną w regionie - islamiści zapowiedzieli podjęcie w Somalii wojny partyzanckiej na wzór opozycji w Iraku.

Obecna kampania to kolejny konflikt zbrojny na terenie Somalii. W wojnie domowej, toczącej się w Somalii od 1991 roku, zginęło co najmniej 300 tys. ludzi.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)