PolskaKazimierz Marcinkiewicz: Polska ma mało czasu

Kazimierz Marcinkiewicz: Polska ma mało czasu

(RadioZet)

Kazimierz Marcinkiewicz: Polska ma mało czasu
Źródło zdjęć: © RadioZet

29.09.2005 | aktual.: 03.10.2006 11:03

Obraz

Gościem Radia ZET jest Kazimierz Marcinkiewicz, premier in spe. Wita Monika Olejnik, dzień dobry. Kłaniam się nisko. Panie pośle, dlaczego Platforma Obywatelska chce się spotkać z braćmi Kaczyńskimi bez Kazimierza Marcinkiewicza? Pani redaktor, mamy do czynienia z kampanią wyborczą, kampanią prezydencką i ja rozumiem, że mamy teraz do czynienia z różnymi elementami tej kampanii. Dla kandydata Platformy Obywatelskiej, Donalda Tuska, nie przewodniczącego partii, tylko kandydata, wygodnie jest właśnie takiego spotkana się domagać. A nie czuje się pan urażony, że bez pana obecności? Nie czuje się urażony, bo jest to gra kandydata na urząd prezydenta. Bronisław Komorowski mówi, że Platforma Obywatelska chce rozmawiać z braćmi Kaczyńskimi na temat pana, pana wad i zalet i dlatego bez udziału pana. Właśnie dlatego moja kandydatura się pojawiła, żeby ustrzec się przed używaniem tworzenia rządu do prowadzenia kampanii prezydenckiej. Niestety, nasi przyjaciele z Platformy Obywatelskiej ciągle nie chcą tego zrozumieć i
nie chcą przejść do tworzenia rządu. No bo czują się zawiedzeni, że to pan jest kandydatem na premiera, a nie Jarosław Kaczyński, w końcu to on najwięcej głosów w Polsce dostał. To jest absolutna prawda, ale powinnością partii wygranej jest wskazanie kandydata na premiera. Przez wiele godzin Platforma obywatelska domagała się tego, gdy wreszcie to się pojawiło, zaczęła stawiać następne wymagania. No bo obawiają się, czy pan nie jest takim premierem tylko na chwilkę, czy pan nie trzyma miejsca dla Lecha Kaczyńskiego, gdyby np. przegrał wybory? Pani redaktor, Lech Kaczyński wygra wybory prezydenckie. Wszystko się może zdarzyć w Polsce, wie pan. Wszystko, także to, że Lech Kaczyński wygra wybory prezydenckie. No dobrze, Platforma Obywatelska zastanawia się też, czy bracia Kaczyńscy na pewno będą pana popierać i chcą od nich otrzymać taką obietnice. Pani redaktor, my jesteśmy zwycięską partią, prowadziliśmy uczciwą, merytoryczną kampanię wyborczą właśnie po to, by przedstawić dobry program naprawy państwa. I
dziś chcemy bardzo szubko przystąpić do rozmów. Na wszystkie żądania Platformy odpowiadaliśmy nieustająco, pojawiały się wtedy nowe i następne i prawdę mówiąc, my mamy wszystko. Mamy program, mamy ogromnie dużo dobrej woli, ale Polska ma mało czasu. Czyli dzisiaj pan przyjdzie z Jarosławem Kaczyńskim na spotkanie do Platformy Obywatelskiej? Na pewno. A może pan nie zostanie wpuszczony? Pani redaktor, bądźmy poważni! My jesteśmy przygotowani do tworzenia rządu. Powtarzam, mamy wszystko, także mamy przygotowany skład tego rządu, ale o tym będziemy rozmawiali dopiero wtedy, gdy ustalimy program. Ja proponowałem, poszedłem do Jana Rokity z samego rana, także po to, by go do tego namawiać. Namawiam Platformę Obywatelską do tego, by wskazali osobę, nie związaną z kampanią prezydencką, do tego, by tworzyć rząd. Już machina ruszyła. 19 października – namawialiśmy do tego prezydenta – prezydent Kwaśniewski zwoła posiedzenie Sejmu i 19 października będę desygnowany na stanowisko premiera. Dwa tygodnie później, rząd
zostanie przyjęty przez parlament. Żarty się kończą, to jest poważne. Panie pośle, czy Jan Rokita przychylił się do pana namów? Pani redaktor, ja wiem, że nawet kandydat na prezydenta nie ma już spotkań prywatnych, ale tak traktuje moje spotkanie z Janem Rokitą. To dobrze, że się spotykamy. Ale spotkanie stało się publiczne, czy zgodził się na to, żeby zostać wicepremierem w pana rządzie? Obiecaliśmy sobie, że nie będziemy mówili o tym spotkaniu, o rozmowach. Ale już pan publicznie powiedział, że chciałby pan, żeby Jan Rokita był wicepremierem i ministrem. Jakiego resortu? Spraw wewnętrznych? Jeśli chodzi o stanowiska ministerialne, to zasada, którą będę przestrzegał, jest taka – najpierw program, potem dobór ludzi do wykonania tego programu. Dotyczy to każdego, także wicepremiera. Czyli to może być wicepremier bez teki? Nie spodziewam się tego, oczywiście wykluczyć niczego nie można. Dobór osób po programie, prosta zasada, a słyszałem gdzieś, że jesteśmy w ogóle ludźmi zasad. No właśnie, dzisiaj czytamy w
“Gazecie Wyborczej”, że właściwie podatek proponowany przez Prawo i Sprawiedliwość, to jest podatek linowy. To nie jest żadne odkrycie, mówiłem o tym przez całą kampanię wyborczą. Jeśli chodzi o podatek dochodowy od osób fizycznych, to rzeczywiście, kwota wolna od podatku, wysoki próg pomiędzy 80, a 100 tys. zł dochodów rocznie i podatek 18 proc. to jest właśnie zmniejszanie podatków. Nawet dla najbogatszych, po to, żeby może tworzyli miejsca pracy, także z 40 do 32 proc., między innymi po to, żeby parlamentarzyści płacili jednak wysoki podatek. Ale nasz generalny, podstawy i największy sprzeciw, budzą zmiany w podatku VAT. Dla wielu milionów polskich rodzin, wydatki ok. 60 proc. miesięcznie, to jest żywność i lekarstwa. My nie możemy się zgodzić na to, żeby tym ludziom się pogorszyło, żeby podniesienie podatku VAT z 7 obecnych procent, zagroziło im codziennym wydatkom. Czy będę panowie spełniali obietnice przedwyborczej, jak pamiętamy, Jarosław Kaczyński, Jan Rokita, obiecywali nacjonalizacje PGNIG, czy ta
obietnica zostanie spełniona? Nie chce się upierać, co do słowa “nacjonalizacja”, natomiast zaręczam, bardzo szybko, że zrobimy porządek w PGNIG. Porządek, polegający na tym, że przesył będzie w 100 proc. w rękach skarbu państwa i Europol Gaz, w którym mamy 48 proc. udziałów, skarb państwa będzie w pełni kontrolował. Ale w jaki sposób? Nasi prawnicy nad tym pracują, myślę, że w obu przypadkach będzie to inny sposób wydzielania. Jest to możliwe i zapowiadaliśmy to. Ale PGNiG weszło na giełdę i co? Tak i zapowiadaliśmy, że wszyscy inwestorzy, którzy tak kapitalnie dali pieniądze na rozwój PGNIG, wiedzieli, że takie są nasze zapowiedzi. Nie okłamywaliśmy ich. A kto będzie płacił odszkodowania tym, którzy weszli na giełdę? Pani redaktor, ja jestem przekonany, że wykonamy to w taki sposób, że odszkodowania nie będą potrzebne. Jan Rokta powiada, że odszkodowania będzie płacił minister Socha. Pani redaktor, jeśli decyzje ponoszą urzędnicy i są to decyzje złe, to trzeba urzędników pociągnąć do odpowiedzialności.
Musimy skończyć z czasami, kiedy ludzie podejmowali decyzje i nikt za nie odpowiadał. Dosyć tego. A skończą się czasy blatowania się z biznesmenami? Jak pan pamięta, poprzedni rząd blatował się z biznesmenami, Leszek Miller blatował się, czy pan nie będzie się blatował? Pani redaktor, wprowadzimy takie zasady, żeby było jasne, jak urzędnicy, jak politycy, mają komunikować się z ludźmi biznesu. Muszą być zasady przeźroczyste i jawne, życie polityczne musi być przeźroczyste. Zaczynamy, nie od czego innego, tylko od siebie. To my, politycy Prawa i Sprawiedliwości, trzy miesiące temu, wypełniliśmy własne ankiety tzw. lustracji majątkowej, pokazując, jakie mamy dziś majątki i pokazaliśmy... No nie wszystko pan pokazał, bo dziś “Super Eksperss” panu wypomniał, że nie wpisał pan do swojego oświadczenia majątkowego niektórych sum. Za moment. Pokazaliśmy, co robiliśmy, gdzie zarabialiśmy przez te 16 lat, żeby wykazać, że to się zgadza. Media jakoś się nie zająknęły, ale my tę zasadę wprowadzimy do życia publicznego.
Ale słyszał pan, co mówiłam o “Super Ekspressie”? Dziś “Super Eksperss” panu wypomina, że pan nie wpisał wszystkich kwot. Pani redaktor, to było tak. Wpisałem oczywiście, że miałem dodatkowe dochody, z jakich powodów i załączyłem PIT. W Picie te dochody były wypisane. Urzędnicy uznali, że powinny być wpisane nie tylko w Picie, ale i w oświadczeniu majątkowym, więc poprawiłem to. Czyli pomyłka Cimoszewicza? Pani redaktor, jako publicysta piszący trzy teksty rocznie, wydaje się, że mogłem zarobić rocznie z tej pracy z 500 zł. I na koniec, czy zerwie pan przyjaźń z Wiesławem Walendziakiem, który zajmuje teraz wysokie stanowisko w Prokomie, nie będzie przychodził do pana do gabinetu? Pani redaktor, byłbym człowiekiem niepoważnym, gdybym zrywał przyjaźnie, przyjaźń w życiu człowieka jest bardzo ważna. Ważne jest jednak to, żeby każdy, nawet nominowany na stanowisko premiera, a potem premier, by przestrzegał tych zasad, o których tu powiedziałem. Czyli Wiesław Walendziak nie będzie przychodził do gabinety premiera
Marcinkiewicza? Jestem przekonany, że będzie czas na to, by się spotkać i rozmawiać, bo przyjaźń jest dla każdego człowieka bardzo ważna, ale jest bardzo ważne, żeby oddzielić sprawy osobiste, a przede wszystkim gospodarcze, od życia publicznego. Czyli nie będzie przychodził do gabinetu, tak jak Kulczyk kiedyś przychodził do Millera? Pani redaktor, z przyjaciółmi spotyka się przeważnie w innych miejscach niż gabinety. Gabinety są od pracy. Tak powiedział Kazimierz Marcinkiewicz.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)