Każdy chce być urzędnikiem
Praca w prywatnej firmie? Własna działalność
gospodarcza? Gdzie tam - absolwenci wolą siedzieć za biurkiem w
urzędzie - uważa "Metro".
10.02.2006 | aktual.: 10.02.2006 08:47
Zaczął się boom - w urzędach całej Polski na młodych po studiach czeka kilkaset miejsc. - Mamy kilka wolnych etatów. Niektórzy z naszych pracowników odeszli na emeryturę i musimy zatrudnić nowych- mówi Aneta Kiszewska odpowiedzialna za rekrutację w szczecińskim magistracie. Do obsadzenia jest tu około 15 stanowisk. Zainteresowanie? Prawie 50 osób na jedno miejsce - liczba niespotykana nawet przy rekrutacji na najbardziej oblegane kierunki studiów!
Tylko trochę mniejsze zainteresowanie jest pracą w Urzędzie Miasta w Radomiu. Tu o stanowisko referenta ubiega się blisko 25 osób.
Kto tak pilnie szuka zajęcia w urzędzie? Najczęściej młodzi, wykształceni absolwenci administracji i socjologii. - Ta praca nie jest obciążona tak dużym stresem jak na przykład prowadzenie własnej działalności gospodarczej. To taki bezpieczny zawód- argumentuje Anna Turek, studentka IV roku administracji na UMCS w Lublinie. Ona stara się o pracę w lubelskim ratuszu. Nie zniechęca jej nawet wysokość pensji urzędnika: - Stawki wynagrodzeń określa ustawa, a ich spektakularnego podwyższenia dawno nie było- przyznaje Lidia Dzierba z lubelskiego magistratu. W tym mieście absolwent może na początku liczyć na blisko 700-800 zł netto pensji zwykłego urzędnika. Więcej zarobi jako inspektor - ok. 1,4 tys. zł na rękę lub kierownik - blisko 2,5 tys. zł.
Skąd więc tylu chętnych? - Praca w urzędzie daje stabilność. Mimo że pensje są niewielkie, to jednak stałe- mówi Mariusz Wiśniewski z poznańskiego ratusza. I to wielu się podoba. - Pracuję osiem godzin dziennie, o regularnej godzinie przychodzę z pracy do domu i mam czas, by zająć się rodziną - chwali pracę w urzędzie Beata, od pięciu lat urzędniczka w starostwie powiatowym w Poznaniu. Choć na rękę zarabia tylko 1,2 tys. zł, twierdzi, że nie zamieniłaby tej pracy na inną.
A i dostać ją - nawet pomijając licznych kontrkandydatów - nie jest łatwo. Przed zatrudnieniem urzędy organizują egzaminy, rozmowy kwalifikacyjne i wielomiesięczne staże. - Nowych stanowisk jest niewiele, a chętnych bardzo dużo- mówi Mariusz Wiśniewski. - Wybieramy więc tylko najlepszych, po studiach. Kandydaci po maturze nie mają szans. /PAP9