Kazał zostawić okup w "budce do spowiedzi"
Policjanci zatrzymali 23-latka, który
szantażował przedsiębiorcę z Katowic. Przestępca groził mężczyźnie
śmiercią i zamachem na firmę; kazał zostawić 15 tys. zł okupu w
konfesjonale katowickiej archikatedry, który nazwał w liście do
biznesmena "budką do spowiedzi" - poinformowała rzeczniczka katowickiej policji kom. Magdalena Szymańska-Mizera.
28.01.2005 12:35
23-latek zostawił kopertę z listem w siedzibie jednej z katowickich firm. Przyjmująca przesyłkę sekretarka nie potrafiła później opisać policjantom, jak wyglądał szantażysta. Pamiętała tylko, że miał na głowie kaptur i odszedł natychmiast po doręczeniu koperty.
Mężczyzna dwukrotnie dzwonił na telefon komórkowy właściciela firmy; pytał, czy już odebrał przesyłkę. Przedsiębiorca był w podróży. Kiedy wrócił do firmy, przeczytał list. Jego autor groził mu śmiercią i zażądał 15 tys. zł. "Możesz iść na policję, ale przecież nie będą cię pilnowali 365 dni w roku" - ostrzegał.
Od razu po przeczytaniu listu biznesmen zadzwonił na policję. Gdy przestępca skontaktował się z przedsiębiorcą po raz kolejny, za namową policjantów, właściciel firmy powiedział, że jest jeszcze w podróży.
Funkcjonariusze ustalili, że sprawca dzwoni z jednej z budek telefonicznych w centrum miasta. Zorganizowali zasadzkę. Szantażysta został zatrzymany, gdy po raz kolejny dzwonił do przedsiębiorcy. W budce policjanci znaleźli kartkę z nazwiskiem i numerem telefonu komórkowego biznesmena.
Zatrzymany mężczyzna, który był już wcześniej karany za rozbój, przyznał się do winy. Okazało się, że właściciela firmy w ogóle nie znał, wybrał go przypadkowo i liczył na łatwy "zarobek". Za usiłowanie wymuszenia rozbójniczego podejrzanemu grozi teraz do 10 lat więzienia.