Katował Oliwkę, bo nie była jego córką? "Zachowywał się jak opętany"
Ojczym miał znęcać się nad Oliwią, bo nie była jego dzieckiem. Dziewczynka była na skraju wyczerpania. Dotarliśmy do nowych szokujących informacji ws. tragicznych wydarzeń w Gnieźnie. Za krzywdzenie pięciolatki odpowiedzą oboje rodzice. Grozi im do ośmiu lat pozbawienia wolności.
Nie milkną echa bulwersującej sprawy maltretowania pięcioletniej dziewczynki z Gniezna. Oliwka we wtorek, 21 stycznia została ponownie pobita. Jej stan był na tyle poważny, że została przetransportowana do szpitala. Przebywa na oddziale do dziś.
Ojczym miał stosować wobec pasierbicy przemoc fizyczną i psychiczną. Według wstępnych ustaleń śledczych, dziewczynka była bita pięściami, paskiem, rzucana o ścianę. Mężczyzna miał podtapiać ją, polewać lodowatą wodą i kazać jeść papier. Zakazywał też odzywania się do innych członków rodziny, zamykał ją w pokoju i groził, że wyrzuci na ulicę.
Jak usłyszeliśmy od śledczych nieoficjalnie, w momencie przewiezienia do szpitala dziewczynka wymiotowała i była na skraju wyczerpania. Na ciele miała liczne rany, spuchnięte oczodoły, a w domu na ścianach widoczna była jej krew. Biegły, który badał dziewczynkę, orzekł, że Oliwka była maltretowana od dłuższego czasu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
WP News wydanie 23.01
Z informacji, do których dotarliśmy, wynika, że dramat dziewczynki zaczął się, gdy w rodzinie w listopadzie 2023 roku pojawił się jej przyrodni brat (syn Roberta i Karoliny). Robert S. zaczął wówczas wykazywać agresję wobec Oliwii, która nie była jego dzieckiem. - Miał mówić do niej, że nie jest jego. Groził jej, wprowadził terror. Zachowywał się jak opętany - relacjonuje nam anonimowo śledczy znający szczegóły sprawy.
- Dziewczynka jest mocno wystraszona, boi się odezwać. Ciągle przeprasza, za każde słowo, gest. Jest pod opieką psychologa - opisuje nasz rozmówca.
Miesiąc temu matka dziewczynki urodziła bliźniaczki i często przebywała z nimi w szpitalu. Jej nieobecność sprawiła, że S. jeszcze bardziej katował dziewczynkę.
Za katowanie córki odpowiedzą oboje rodzice
Małgorzata Rezulak-Kustosz z Prokuratury Rejonowej w Gnieźnie informuje WP, że ojczym w chwili zatrzymania był pod wpływem alkoholu.
W czwartek mężczyzna i kobieta usłyszeli zarzuty fizycznego i psychicznego znęcania się nad dzieckiem. - Matka aprobowała zachowanie partnera i dlatego mają zarzut wspólnie i w porozumieniu - tłumaczy WP prokurator Rezulak-Kustosz.
- Teraz przedmiotem kolejnego szczegółowego postępowania będzie ustalenie, jaka była rola matki dziecka. Czy Karolina P. wyłącznie akceptowała te zachowania, czy też w nich uczestniczyła lub do nich nakłaniała - dodaje.
Z najnowszych informacji wynika, że decyzją sądu mężczyzna został tymczasowo aresztowany. Natomiast wobec matki zapadła decyzja o dozorze policyjnym. Póki co kobieta pozostanie w domu, by móc opiekować się rocznym synem i dwójką niemowlaków. Pewne jest jednak, że po wszczęciu procesu za swoje czyny odpowie przed sądem.
Podczas czwartkowego przesłuchania mężczyzna przyznał się jedynie do części zarzucanych mu czynów. Matka tłumaczyła się, że próbowała swojego męża powstrzymać, jednak ten nie słuchał się jej. Jak tłumaczyła, bała się zgłosić jego zachowanie do służb ze strachu "przed odebraniem jej dzieci". Kobiecie za brak reakcji i przyzwolenie na przemoc grozi do ośmiu lat więzienia.
Joanna Zajchowska, dziennikarka Wirtualnej Polski