Katastrofy można było uniknąć? - wyniki symulacji
- Pociągi o tej masie musiałyby zacząć hamować z prędkości 120 km/h w odległości co najmniej dwóch kilometrów od siebie, aby mieć szansę się zatrzymać - mówi Janusz Czarnocki, prezes CS Szkolenie i Doradztwo, podało TVN24.pl .
05.03.2012 | aktual.: 05.03.2012 13:46
Trasę pociągów tuż przed zderzeniem zrekonstruowano z perspektywy maszynistów pociągów Interregio "Jan Matejko" oraz TLK "Brzechwa" dzięki jedynemu w Polsce symulatorowi.
Pociąg rozpędzał się po prostym torze i dojeżdżając do byłej stacji Szczekociny, na wysokości której doszło do zderzenia, pociąg osiągnął już prędkość 120 km/h - mówi Czarnocki.
Jego zdaniem pociągi, przy swojej prędkości i masie mogłyby się zatrzymać, gdyby znajdowały się w odległości co najmniej dwóch kilometrów od siebie: - Taka odległość mniej więcej spowodowałaby, że miałyby szanse się zatrzymać, lub jeśli doszło by do zderzenia, to siła uderzenia byłaby mniejsza.
Zwraca też uwagę na czerwoną lampkę w kabinie maszynisty (system bezpieczeństwa dla maszynisty). - Jak się nie wyłączy - tłumaczy - to jest głośny sygnał dźwiękowy. Jeśli maszynista nie zareaguje, to pociąg zacznie automatycznie hamować.
Na specjalnym video (u góry) szkoleniowiec Krzysztof Roszkowski zaprezentował, jak wyglądały ostatnie kilometry trasy jednego z feralnych pociągów.
W sobotę wieczorem w pobliżu Szczekocin k. Zawiercia - na zjeździe z Centralnej Magistrali Kolejowej w kierunku Krakowa - zderzyły się czołowo pociągi TLK "Brzechwa" z Przemyśla do Warszawy Wschodniej i Interregio "Jan Matejko" relacji Warszawa Wsch. - Kraków Główny. Pociąg Warszawa-Kraków wjechał na tor, po którym z naprzeciwka poruszał się pociąg Przemyśl-Warszawa. Oba składy miały razem 11 wagonów. Zginęło 16 osób, a 57 zostało rannych.