PolskaKatastrofa Iskry pod Bełchatowem

Katastrofa Iskry pod Bełchatowem

Po godzinie 15.30 w rejonie miejscowości Zawadów i Bukowa pod Bełchatowem doszło wczoraj do katastrofy lotniczej, w której zginął doświadczony 40-letni major, szef bezpieczeństwa lotów 3. Korpusu Obrony Powietrznej.

Katastrofa Iskry pod Bełchatowem

Wykonywał rutynowy treningowy lot koszący samolotem TS-11 Iskra na niskiej wysokości – momentami zaledwie 50 metrów nad ziemią. Miał kłopoty z silnikiem. Postanowił się katapultować. Upadku jednak nie przeżył.

– Pilot o godz. 15.28 zameldował, że ma kłopoty z silnikiem, dlatego zwiększa wysokość i będzie się katapultował – mówi płk Ryszard Michałowski, przewodniczący komisji badania wypadków lotniczych. – Był spokojny, co świadczy o tym, że panował nad sytuacją. Po chwili jednak nie można było się już z nim skontaktować. W tej chwili za wcześnie, by mówić zarówno o przyczynach awarii silnika, jak też o bezpośredniej przyczynie śmierci lotnika. To był bardzo doświadczony pilot oblatywacz. Iskra pochodziła z 10. eskadry lotnictwa taktycznego w Łasku.

– Samolot najpierw zatoczył dwa koła nad lasem – mówi Mirosław Stanowski, mieszkaniec pobliskiej wsi. – Po chwili usłyszałem potężny huk. Ziemia się zatrzęsła. Pilot spadł do leśnego zagajnika, kilka metrów od niego leżał fotel i plastikowa osłona kabiny. Nogi miał zaplątane w sznury od spadochronu.

Ciało pilota znajdowało się ok. 3 kilometrów od rozbitej maszyny. Kadłub samolotu był cały. Skrzydła były natomiast rozrzucone w promieniu 100 metrów.

– Aby bezpiecznie katapultować się z samolotu typu Iskra, maszyna musi znajdować się co najmniej 250 metrów nad ziemią – dodaje płk Ryszard Michałowski. – Czy pilotowi udało się wznieść na taką wysokość? Na to pytanie jeszcze nie potrafimy odpowiedzieć.

Nieoficjalnie mówi się, że pilot wiedząc, że nie uda mu się wylądować, chciał skierować samolot w miejsce, gdzie nie było zabudowań. I to mu się udało. Samolot skrzydłami ściął czubki drzew na odcinku co najmniej kilkuset metrów i runął w lesie blisko 100 metrów od jezdni.

Na miejscu katastrofy pojawiła się najpierw policja. Po chwili nadjechała żandarmeria wojskowa. Teren został ogrodzony i otoczony najpierw przez policjantów, później przez żołnierzy. Do pracy przystąpiła komisja do badania wypadków lotniczych Ministerstwa Obrony Narodowej. Loty na samolotach Iskra zaraz po wypadku zostały wstrzymane do odwołania.

Według okolicznych mieszkańców loty samolotów wojskowych odbywają się w tym rejonie bardzo często.

– Czasami to tak nisko latają, że domy się trzęsą – mówi Marcin Stasiak. – Człowiek siedzi spokojnie na podwórku, a tu nagle huk i samolot wynurza się tuż ponad zabudowaniami. I tak jest od lat. Teraz to się jednak nasiliło.

Płk Ryszard Michałowski nie wyklucza, że do wczorajszej katastrofy mógł przyczynić się... ptak. – Bardzo często zderzenie samolotu z ptakiem doprowadza do takiej katastrofy. A właśnie o tej porze roku wiele ptaków migruje – mówi pilot. – To są jednak tylko przypuszczenia. Teraz musimy dokładnie zbadać miejsce wypadku. Następnie szczątki samolotu zostaną przetransportowane do bazy w Łasku i tam oddane w ręce wojskowych ekspertów.

Polskie Siły Powietrzne dysponują 89 samolotami typu TS-11. Iskra, samolot, który uległ wczoraj katastrofie, wyprodukowany został w 1974 roku. Ostatni remont przeszedł w roku 2000. Można nim było latać do roku 2010.

Tomasz Jabłoński

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)