Katarzyna W. znowu przed sądem
Bez udziału publiczności katowicki sąd przesłuchuje matkę Katarzyny W., oskarżonej o zabicie półrocznej córki Magdy. Sąd wyłączył jawność tej części rozprawy.
Leokadia W. jest pierwszym z kilku wezwanych do sądu świadków. Jako osobie bliskiej oskarżonej przysługiwało jej prawo do odmowy złożenia zeznań. Kobieta nie skorzystała z tego. Pytana przez sąd czy chce, by jej przesłuchanie odbywało się bez udziału dziennikarzy, potwierdziła, że taka jest jej wola.
Wyłączenie jawności rozprawy sędzia Adam Chmielnicki tłumaczył faktem, że w zeznaniach świadka mogą się pojawić informacje o charakterze prywatnym oraz że ich treść może obrazić dobre obyczaje. Dziennikarze zostali wyproszeni z sali rozpraw.
Czwarta rozprawa w procesie Katarzyny W.
Przed Sądem Okręgowym w Katowicach rozpoczęła się kolejna, czwarta rozprawa w procesie Katarzyny W., oskarżonej o zabicie półrocznej córki Magdy. Wśród wezwanych do sądu świadków jest m.in. matka oskarżonej.
Przed sądem będą także zeznawać współosadzone z Katarzyną W., m.in. Beata Ch. - matka 1,5-rocznego Szymona z Będzina.
Do tej pory przesłuchano w sprawie 10 osób.
Sprawa Katarzyny W.
Sprawa Katarzyny W. zaczęła się 24 stycznia 2012 r., gdy policja przekazała mediom informację o zaginięciu dziewczynki z Sosnowca. Według relacji matki miała zostać porwana z wózka w centrum miasta. Ostatecznie na początku lutego ciało dziecka znaleziono w zrujnowanym budynku w parku przy torach kolejowych w Sosnowcu.
23-letnia Katarzyna W. oświadczyła na początku procesu, że nie przyznaje się do winy i odmówiła złożenia wyjaśnień.
Zdaniem prokuratury kobieta udusiła córkę, a plan zabójstwa przygotowywała co najmniej od 19 stycznia, wcześniej próbując zatruć córkę tlenkiem węgla. 24 stycznia miała cisnąć dzieckiem o podłogę, a kiedy okazało się, że mimo to niemowlę przeżyło, dusić je przez kilka minut.
Katarzyna W. twierdzi, że Magda zmarła na skutek wypadku. Twierdzi, że dziecko wypadło jej z rąk na podłogę, gdzie zmarło po kilku nieudanych próbach nabrania powietrza.
Proces ruszył 18 lutego; 23-letnia Katarzyna W. nie przyznaje się do winy, odmówiła złożenia wyjaśnień.
Na początku rozprawy sąd nie zgodził się na wyłączenie jawności procesu, czego chciała obrona. Wniosek w tej sprawie wniósł obrońca z urzędu Katarzyny W. mecenas Arkadiusz Ludwiczek. Poprosiła o to również sama Katarzyna W.
Sprawę Katarzyny W. rozpatruje pięcioosobowy skład sędziowski. Składowi temu przewodniczy sędzia Adam Chmielnicki, a towarzyszy mu jeszcze jeden sędzia zawodowy i troje ławników.
Na sali sądowej Katarzyny W. nie oddziela od sądu, adwokata, prokuratora i publiczności kuloodporna szyba, za którą zwykle siedzą groźni przestępcy. Oskarżona została doprowadzona z aresztu, gdzie przebywa od końca listopada. Trafiła tam, ponieważ nie wypełniała warunków nałożonego na nią dozoru policyjnego. Po przesłaniu - z końcem grudnia do sądu aktu oskarżenia w jej sprawie, sąd przedłużył jej areszt do 14 lipca.
Pierwszy przesłuchany przed sądem świadek
Pierwszym przesłuchanym przed sądem świadkiem był dziennikarz portalu patriot24.net Robert R., który - według doniesień mediów - ma ważne informacje i nagrania dotyczące Katarzyny W. Redakcja portalu mieści się w lokalu, którego właścicielem jest Krzysztof Rutkowski. Swoje zeznania dziennikarz poprzedził wystąpieniem na temat procesu, oskarżonej i roli mediów w relacjonowaniu tej sprawy; przerwał mu je sędzia Adam Chmielnicki pytając, co wie na temat sprawy i czy posiada jakieś nagrania związane z Katarzyną W.
Robert R. odmówił odpowiedzi, powołując się na tajemnicę zawodową. Sąd zdecydował o zwolnieniu świadka z tajemnicy zawodowej, za czym wcześniej opowiedziały się i prokuratura, i obrona. Strony argumentowały, że wiedza Roberta R. może mieć istotne znaczenie dla sprawy.
Inny świadek Tomasz M., przyjaciel ojca Magdy - Bartłomieja, szczegółowo opowiadał, co pamięta z 24 stycznia 2012 r. Tego dnia rano pojechał z Bartłomiejem do jego pracy, by zawieźć zaświadczenie lekarskie; później wrócili do mieszkania W. Pomiędzy godz. 15.00 a 16.00 zaczęli się przygotowywać do wyjścia; mieli pojechać do centrum handlowego. W tym samym czasie Katarzyna wybierała się z Magdą do rodziców. Mężczyźni znieśli wózek dziecięcy przed dom. Według świadka Katarzyna wróciła jeszcze na chwilę po coś do mieszkania.
Jak wspominał M., gdy już wsiedli do samochodu, Bartłomiej prosił, by jechać powoli i w ten sposób "odprowadzić" Katarzynę do końca ulicy. Bartłomiej zwrócił uwagę na jakiegoś mężczyznę z dzieckiem, który wydał mu się podejrzany - zaznał świadek.
Niedługo później dostał telefon od Bartłomieja z informacją, że Magdę uprowadzono, a Katarzyna została pobita i trafiła do szpitala. Włączył się w poszukiwania, a nocą razem z Bartłomiejem odebrał Katarzynę ze szpitala. - Mówiła, że jeszcze to do niej nie dotarło, że jest pod wpływem leków - mówił świadek. Przesłuchania M. nie udało się dokończyć, będzie wzywany do sądu jeszcze raz.
Zeznania Krzysztofa Rutkowskiego
Przed sądem zeznawał już także detektyw Krzysztof Rutkowski, który był zaangażowany w poszukiwania dziecka. Opowiadał przed sądem, jak dzień po dniu wyglądała jego praca nad tą sprawą. - Nie traktowałem tej sprawy jako wyścigu - kto pierwszy zatrzyma sprawcę - oświadczył.
To właśnie Rutkowskiemu Katarzyna W. wyznała, że dziecko w rzeczywistości nie zostało uprowadzone. Rutkowski zeznał, że o pomoc w odszukaniu dziecka zwrócił się do niego pełnomocnik rodziny W. Zgodził się pracować nad tą sprawą za darmo. Jak wspominał, największą aktywność od początku przejawiali rodzice Bartłomieja - ojca Magdy, sam ojciec dziecka i inne osoby; natomiast Katarzyna zachowywała dystans. - Była na uboczu, jakby nie identyfikowała się z tym zdarzeniem - dodał.
W przeciwieństwie do męża, Katarzyna W. - podkreślił Rutkowski - od początku unikała badania wariografem. Aby wydobyć prawdę na temat zniknięcia Magdy, Rutkowski uciekł się do podstępu. Umówił się z Katarzyną W. na rozmowę w jednym z hoteli, pod drzwiami kazał stać swojemu znajomemu z narzeczoną. Katarzynie W. powiedział, że to świadkowie, którzy widzieli jak Katarzyna - jak sama twierdziła - wcale nie została zaatakowana, ale sama położyła się na chodniku i uderzyła głową o podłoże; nikt też nie zabrał jej dziecka z wózka. Katarzyna miała wówczas powiedzieć: "Niech oni trzymają się swojej wersji, ja będę trzymała się swojej". Chwilę później jednak W. powiedziała Rutkowskiemu, że dziecko wypadło jej z rąk, uderzyło o podłogę lub próg i zmarło. Rozmowa Rutkowskiego z W. została zarejestrowana przez kamery jednej z gazet, a później przekazane mediom.
W dalszej części zeznań Rutkowski oświadczył, że nie czuje do Katarzyny W. nienawiści, złości, czy niechęci, mimo że składała obciążające go zeznania. Chodzi o śledztwo dotyczące zaangażowania Rutkowskiego w sprawę Magdy.
Śledztwo w tej sprawie umorzyła gliwicka prokuratura, nie dopatrując się przestępstwa. Poza samym Rutkowskim, sąd przesłuchał w poniedziałek też pracowników jego biura. Jeden z nich zeznawał w kamizelce z nazwą agencji Rutkowskiego. Wychodząc z sali założył na głowę kominiarkę.