Kataryna: Biskupi docenią zaostrzenie przepisów aborcyjnych. Zwykli ludzie - niekoniecznie
Jeśli Sejm zdecyduje się zaostrzyć przepisy aborcyjne, będzie to pyrrusowe zwycięstwo ruchu pro-life. Będzie to też samobój dla samego PiS-u, bo do kolejnych wyborów media będą pełne historii kolejnych kobiet okrutnie przeczołganych przez nowe prawo.
02.07.2018 | aktual.: 02.07.2018 15:57
"Wodogłowie, brak części kości czaszki, w miejscu nosa dziura, rozszczepy kości policzkowej, wypłynięte oczy, brak powiek. Widok drastyczny. Ale może wtedy ludzie, którzy uważają, że prof. Bogdan Chazan uratował życie, zrozumieją, że tego życia nie można było ratować, że to dziecko nie było niepełnosprawne, takie, które można pielęgnować, leczyć, wozić na wózku. Po urodzeniu lekarze bali mi się je pokazać. Sami byli wstrząśnięci".
Patrzyli na bezsensowne cierpienie dziecka
Tak o "dziecku Chazana" opowiadali Magdalenie Rigamonti jego rodzice. Dziecko, które "uratował" profesor Chazan, przeżyło ledwie 10 dni i trudno sobie nawet wyobrazić, ile przez te dni wycierpiało i ono, i jego rodzice. A może zwłaszcza rodzice, bo dziecko od poczęcia skazane na śmierć można było pewnie skutecznie "zmulić" morfiną. Ale jeszcze długo po śmierci dziecka, jego rodzice byli przekonani, że bardzo cierpiało i bez względu na to jaka była prawda - tego się nigdy nie dowiemy - dziesięć dni patrzenia na bezsensowne cierpienie własnego dziecka, które może zakończyć tylko śmierć, musi być ogromną traumą.
Podobnie jak te 13 tygodni, które upłynęły od informacji, że dziecko nie ma szans na przeżycie, do samego porodu, gdy "szczęśliwi" rodzice musieli znosić nie tylko własny lęk i rozpacz, ale także pytania otoczenia o termin porodu, wybrane imię, kupioną wyprawkę. Bo jeden pan wybrał za nich przedłużenie agonii ich dziecka o ponad 3 miesiące.
Przedłużenie ludzkiego cierpienia. To wywalczy Kaja Godek
W sytuacji, gdy dziecko jest tak jednoznacznie skazane przez los na szybką śmierć w męczarniach, trzeba mieć naprawdę dobry argument za przymusowym dołożeniem do cierpienia rodziców tych dodatkowych kilkunastu tygodni. Ja takiego argumentu nie znajduję i muszę z pokorą przyjąć, że są w życiu sytuacje, w których nie nam rozstrzygać. Do takich zaliczam te trzy wyjątki od zakazu aborcji i trochę mnie przeraża łatwość, z jaką niektórym przychodzi akceptowanie nieswojego cierpienia. A przecież nie bez powodu prawo przewiduje odstąpienie od karania zabójstwa powodowanego współczuciem dla drugiej osoby. Czy w tym przypadku nie mamy do czynienia z taką właśnie sytuacją?
Kaja Godek może być przekonana, że forsując swój projekt zakazujący aborcji dzieci ciężko i nieodwracalnie upośledzonych, ratuje dziesiątki słodkich dzieci z zespołem Downa. Zupełnie ignorując przy tym dzieci takie, jak "dziecko Chazana", które szansy na życie nigdy nie miało, i jedyne co dla niego i dla jego rodziców wywalczy Kaja Godek, jeśli uda jej się przepchnąć tę ustawę, to wydłużenie i tak już niewyobrażalnego cierpienia tej rodziny. I naprawdę trudno mi zrozumieć w imię czego. Nie wiem, co ona i inni zwolennicy jej projektu mieliby do powiedzenia rodzicom "dziecka Chazana", chętnie bym posłuchała czy coś więcej niż pociechę, że przynajmniej zostanie ochrzczone.
To będzie pyrrusowe zwycięstwo ruchu pro-life
Ale w awanturze o aborcję to nie głucha na cierpienia innych Kaja Godek jest problemem. Jej święte prawo jako obywatelki, przygotować własny nawet najbardziej kuriozalny projekt, zebrać pod nim podpisy i liczyć, że parlament się nad nim pochyli. Nie mam też pretensji do Sejmu, że nie odrzucił tego projektu w pierwszym czytaniu, rozumiem racje polityczne i chęć poudawania przed własnym elektoratem, że się projekt z tysiącami podpisów poważnie rozważa.
Nieszczęście polega na tym, że splot niekorzystnych dla władzy okoliczności może spowodować przegłosowanie okrutnego projektu, żeby jakoś osłodzić własnemu elektoratowi porażkę z ustawą o IPN, i trochę przykryć awanturę o Sąd Najwyższy. Nie wykluczam, że tym razem Sejm nie znajdzie wiarygodnego pretekstu do odłożenia decyzji na temat ustawy Godek i wejdziemy na drogę, z której Irlandia właśnie wraca. Byłaby to bardzo zła wiadomość dla tych kobiet, które los postawi w sytuacji rodziców "dziecka Chazana", ale przede wszystkim będzie to pyrrusowe zwycięstwo ruchu pro-life, bo tylko przyspieszy i tak nieuchronny trend w kierunku liberalizacji prawa aborcyjnego.
Będzie to też samobój dla samego PiS-u, bo do kolejnych wyborów media będą pełne historii kolejnych kobiet okrutnie przeczołganych przez nowe prawo. Biskupi docenią, zwykli ludzie - niekoniecznie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez [dziejesie.wp.pl](https://dziejesie.wp.pl/)