Kary za ucieczkę z poprawczaka
Kolejni dwaj policjanci, odpowiedzialni za ucieczkę wychowanków poprawczaka z wrocławskiego szpitala zostali ukarani naganą z wpisem do akt. W sumie, naganami zostało ukaranych pięciu policjantów: dwaj z Komendy Wojewódzkiej Policji i trzej z komendy miejskiej Policji we Wrocławiu.
18.05.2007 | aktual.: 18.05.2007 16:37
Do zdarzenia doszło w kwietniu. Siedmiu wychowanków zakładu poprawczego w Sadowicach pod Wrocławiem trafiło do szpitala z objawami lekkiego zaczadzenia, po tym jak w zakładzie doszło do buntu i pożaru jednego z pomieszczeń. Wychowankowie zostali umieszczeni w dwóch salach na pierwszym piętrze wrocławskiego szpitala.
Młodych przestępców miało pilnować pięciu policjantów, ale - jak się okazało - nie zdołali upilnować dwóch z nich. Uciekinierzy zbiegli wydostając się przez okno po linie zrobionej z prześcieradeł. Wcześniej poluzowali kratę w oknie, aby dała się uchylić.
Jak poinformował w piątek Artur Falkiewicz z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu, postępowanie dyscyplinarne wobec dwóch policjantów Komendy Wojewódzkiej Policji zostało już zakończone. Dzień wcześniej tj. w czwartek zakończyło się postępowanie wobec trzech policjantów miejskich. Funkcjonariusze zostali ukarani naganą.
Uciekinierzy z poprawczaka zostali już złapani. Pierwszy, 18- letni Patryk S. ukrywał się na ogródkach działkowych tuż przy szpitalu, z którego uciekł. Został złapany przez policję następnego dnia. Poszukiwania drugiego, 17-letniego Pawła M. trwały dłużej, bowiem wychowanka poprawczaka ukrywała rodzina z Głubczyc.
W zakładzie w Sadowicach przebywa blisko 70 wychowanków, skazanych głównie za kradzieże, rozboje i pobicia. Jest to zakład specjalny i wszyscy znajdujący się w nim wychowankowie są upośledzeni umysłowo. Są kwalifikowani do kształcenia specjalnego. Nie są chorzy psychicznie, a główne przyczyny ich upośledzenia to zaniedbania wychowawcze, mają też niski poziom inteligencji. Dlatego u nich emocje i namowy często biorą górę nad racjami rozumu. Ale są i tacy naprawdę groźni, którzy znaleźli się tu za gwałty i zabójstwa - wyjaśnił dyrektor zakładu.