PolskaKaruzela z milionami

Karuzela z milionami

Na jaw wychodzą kompromitujące fakty. Zarząd zwalnia, a speckomisja rady nadzorczej KGHM-u szuka haków na politycznych przeciwników. W Polskiej Miedzi trwa wymiatanie dyrektorów z SLD-owskiego nadania. Przy okazji na jaw wychodzą kompromitujące fakty z ostatnich miesięcy: milionowe honoraria dla wynalazców z Huty Miedzi Głogów i próba załatwienia intratnej posady dla brata byłego prezesa holdingu.

Karuzela z milionami

18.03.2006 | aktual.: 18.03.2006 11:22

Ze stanowiska szefa Centrum Badawczo-Rozwojowego Cuprum zarząd KGHM-u usunął w czwartek Stanisława Siewierskiego, który był jedną z najbardziej wpływowych postaci w miedziowym holdingu. Trzykrotnie powoływano go na fotel wiceprezesa Polskiej Miedzi, a przez cztery lata jako prezes kierował zarządem kombinatu. Czując na plecach oddech PiS-u, lewicowy zarząd KGHM-u próbował dwa miesiące temu załatwić jego bratu intratną posadę w Przedsiębiorstwie Budowy Kopalń PeBeKa. Specjalnie dla Jana Siewierskiego miało zostać stworzone stanowisko trzeciego wiceprezesa firmy – zdaniem związkowców kompletnie zbyteczne. Adam Myrda, szef zakładowej Solidarności, przypuszcza, że chodziło wyłącznie o zapewnienie bratu VIP-a wysokiego odszkodowania w przypadku, gdyby prawica chciała rozwiązać z nim kontrakt. Kierowany przez Marka Szczerbiaka zarząd KGHM-u zdołał już nawet podjąć decyzję o dodatkowym etacie. Jednak kilka godzin później Szczerbiak został odwołany. To skomplikowało realizację tego planu. Ale mniej więcej w tym
samym czasie dzięki decyzji prezesa Marka Szczerbiaka miliony popłynęły szerokim strumieniem do niewielkiej grupy wynalazców z Huty Miedzi Głogów, w tym do byłego wiceprezesa KGHM-u Sławomira Pakulskiego i kilku odwołanych już dyrektorów oddziału. Rekordzista dostał prawie 2,7 mln zł, trzech innych po 2 miliony, pięciu – po milionie. Łącznie 65 osobom wypłacono 24 mln zł. To honoraria za wynalazek z 1997 roku, który – z grubsza biorąc – polegał na takim ściśnięciu wanien elektrolitycznych, by w hali wydziału elektorafinacji zmieściło się ich więcej. Jestem na sto procent pewny, że doszło do przestępstwa – mówi Józef Czyczerski, którego nowa rada nadzorcza postawiła na czele specjalnej komisji badającej wynalazczość w KGHM-ie w latach 2001-2005, tj. za rządów lewicy. W jego ocenie, dyrektorzy huty byli zobowiązani, by w ramach swoich obowiązków dbać o innowacyjność, a ustawienia dodatkowych wanien do elektrorafinacji w ogóle nie należało traktować jako wynalazku.

Żyją z wynalazków

Pomysł pozwolił zwiększyć produkcję miedzi, co przy wyjątkowo wysokich cenach tego metalu na giełdzie przełożyło się na spory zysk. Zgodnie z umową, autorom patentów KGHM jest zobowiązany przekazać do 10 procent uzyskanych korzyści. Prezes Marek Szczerbiak twierdzi, że regulamin wynalazczości nie pozwalał mu zwlekać z wypłatą pieniędzy dłużej niż do końca lutego. – Z reguły płacimy nie więcej niż 5-7 procent – precyzuje Dariusz Wyborski, rzecznik Polskiej Miedzi. – I zawsze z dołu, nie z góry, tzn. po podliczeniu, jakie zyski przyniosło wprowadzenie wynalazku. – W KGHM-ie istnieje grupa osób, która nieźle z tego procederu żyje – mówi Józef Czyczerski. – Chodzi głównie o prezesów, dyrektorów oddziałów, ich zastępców i głównych inżynierów. Dla części z nich pensja stała się dodatkiem do honorariów za wynalazki. Niektóre oddziały zamieniły się wręcz w wylęgarnie milionerów. Pewna ważna osoba wzięła za jeden wynalazek 9 milionów złotych. Nadużycia ułatwiają wprowadzone za prezesury Stanisława Speczika, wiosną
2002 roku, niejasne regulacje dotyczące wynalazczości. Materiały, które trafiają do mojego zespołu, świadczą, że sytuacja nabrała już charakteru przestępczego – dodaje.

Doniesienie na Błądka

Speckomisja kierowana przez Józefa Czyczerskiego przygotuje wnioski. Niektóre – być może – staną się podstawą do zawiadomienia organów ścigania. Na razie legnicka Prokuratura Okręgowa prowadzi tylko jedno postępowanie związane z funkcjonowaniem racjonalizatorskiego lobby w KGHM-ie. Jej zainteresowanie wzbudził patent pt. „Sposób wybierania grubych złóż miedzi, zwłaszcza zbudowanych ze skał silnie skłonnych do tąpań naprężeniowych”. Doniesienie na autorów wynalazku – prezesa Wiktora Błądka i jego kolegów z ZG Rudna – złożył zwolniony z firmy szef kontroli gospodarczej Walenty Kosmatka. Projekt został wdrożony mimo negatywnej opinii szefa KGHM-u Mirosława Pawlaka, który w 1988 roku uznał zaproponowane rozwiązania za oczywiste. W ciągu 5 lat autorzy patentu zarobili ponad 9 mln zł. Postępowanie w tej sprawie jest już w końcowej fazie – powiedziała nam wczoraj prokurator Liliana Łukasiewicz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Legnicy.

Piotr Kanikowski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)