Kartoteki nie do zdobycia
Po śmierci lekarza z Czempinia dwa tysiące jego pacjentów pozbawionych jest opieki medycznej. Powód? Luka prawna. Urzędnicy rozkładają bezradnie ręce. Nikt nie może bowiem wydać kart chorych.
06.07.2005 | aktual.: 06.07.2005 08:42
Henryk Mikołajek, prowadzący Poradnię Lekarza Rodzinnego w Czempiniu, zmarł kilka dni temu. Jego syn Tomasz złożył wniosek o likwidację firmy. Chorzy na cukrzycę czy serce nie mogą korzystać z pomocy innych specjalistów, bo nikt nie ma dostępu do ich historii choroby. W podobnej sytuacji są matki niemowląt, które nie mają szans na odzyskanie tak bardzo potrzebnych lekarzom kart szczepień.
Współczuję pacjentom
Rozgoryczeni są wszyscy, ale chyba najbardziej sam Tomasz Mikołajek, który w całym tym administracyjnym bałaganie nie miał nawet czasu, by opłakać utratę ojca.
- Po śmierci ojca jeżdżę od urzędu do urzędu. Robię wszystko, by udostępnić pacjentom ich kartoteki. Na próżno... - ubolewa mężczyzna, zaznaczając, iż przez problemy z tym związane nie miał nawet czasu zająć się sprawami pogrzebu. - Najbardziej mi zależy na pacjentach, którzy nie powinni pozostawać bez opieki lekarza.
Tomasz Mikołajek przyznaje, że jest bezradny. - Jeżdżę, proszę, apeluję o pomoc. Nikt nie wie jak wyjść z tej całej sytuacji z twarzą.
Zapewnia, że ze swojej strony zrobił wszystko, co do niego należało.
- Najchętniej rozdałbym też wszystkie te kartoteki, bo wiem, jak bardzo są niektórym chorym potrzebne. Zdążyłem się jednak dowiedzieć, że jedyną uprawnioną do tego osobą jest wojewoda...
Niemowlęta bez szczepień
Zaczął działać na własną rękę. Aby ułatwić matkom szczepienie dzieci, ich karty zawiózł do Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Kościanie. Niestety, szybko został wezwany po ich odbiór. Okazało się, że placówka nie jest kompetentna do ich przechowywania. To nie zmienia jednak faktu, jak wyjaśnia Anna Strzelczyk, zastępca dyrektora Sanepidu w Kościanie, że... bez kart szczepień lekarze nie powinni szczepić noworodków.
Szukamy rozwiązań
Szuka go Dorota Lew, burmistrz Czempinia. - Dzwoniłam, jeździłam... Na nic się jednak wszystko zdało. Każdy umywa ręce. W Urzędzie Wojewódzkim usłyszałam, że to jest sprawa rodziny spadkobierców, z czym ja się nie zgadzam. Jak się ma do tego obowiązek ochrony danych osobowych. Czy wszystkie te dane na pewno powinny trafić do osób trzecich? Sytuacja jedyna w swoim rodzaju. Wprost ewenement na skalę kraju.
Elżbieta Prusak z Oddziału Ochrony Zdrowia Wydziału Polityki Społecznej Urzędu Wojewódzkiego w Poznaniu zapewnia, że urząd zastanawia się, w jaki sposób pomóc pacjentom. - Rozważamy różne propozycje. Chcemy wybrać jak najlepszą. Niestety, nie chciała zdradzić jakie.
Także prawnicy z wielkopolskiego Narodowego Funduszu Zdrowia nie mają pojęcia, jak poradzić sobie z tym wyjątkowym problemem. - Udostępnianie dokumentacji leży po stronie lekarza. A kto miałby to robić po zmarłym, który prowadził prywatną praktykę? Spadkobiercy, organ założycielski - którym on sam był? - zastawiała się rzecznik NFZ, Bernadeta Ignasiak. - Nasi prawnicy skłaniają się ku temu, by w pierwszej kolejności przeprowadzić postępowanie spadkowe, a następnie wyłonić z masy spadkowej dokumentację medyczną. Sprawa nie jest łatwa. Zmarły mężczyzna był jednocześnie organem założycielskim, kierownikiem placówki i jej jedynym lekarzem. Wydaje się, że trafiliśmy na wyjątkową lukę prawną...
Katarzyna Reczek