Karnawał Wenecki pod znakiem kimon i turbanów
Ulicznymi przedstawieniami, paradami, koncertami i wschodnim wystrojem zainaugurowała Wenecja swój słynny karnawał, który w tym roku nazwano "Orient Express".
Patrycjusze w maskach z XVII wieku, w towarzystwie eleganckich dam, przemierzali zamglone ulice Miasta Dożów, podziwiani przez przechodniów w niemal całkowitej ciszy, przerywanej tylko warkotem motorówek na weneckich kanałach.
Na Campo Sant'Angelo tancerze w turbanach i muzycy z Indii pokazują Kalarippayat, matkę wszystkich sztuk wojennych, i Kathakali, teatralny taniec rodem z południowoindyjskiego stanu Kerala. Po ulicach krążą też dziesiątki osób w japońskich kimonach o oszałamiających kolorach.
W pierwszym dniu karnawału, na który organizatorzy spodziewali się przyciągnąć ponad milion turystów, setki ludzi zapełniały słynne weneckie place i mosty. W obawie przed wielkimi tłumami gości, w najwęższych uliczkach wprowadzono ruch jednokierunkowy, z karą 25 euro dla łamiących przepisy.
U miejscowych sprzedawców masek i paradnych strojów zarządzenie to wywołuje na razie ironiczny uśmiech. "Przed zamachami ludzi było dużo więcej" - mówią, pokazując na rzadkich klientów.
Organizatorzy przedłużyli zresztą tegoroczny karnawał o tydzień, z 11 dni w 2003 r. do 18, aby do maksimum zapełnić najbardziej pusty w roku sezon turystyczny w Wenecji. Zapewne znajdzie się więc jeszcze więcej chętnych na papierowe maski za 30-150 euro lub orientalne stroje, których ceny sięgają 300 euro.
Tradycjonaliści nie niepokoją się jednak zbyt małą na razie liczbą turystów, twierdząc, że prawdziwy wenecki karnawał zacznie się dopiero za tydzień, od tradycyjnej parady kostiumowej 14 lutego. Po niej nastąpi słynny "lot anioła", zwany też "lotem gołębicy", ze szczytu dzwonnicy na Placu Św. Marka.
W pierwszą sobotę karnawału honor otwarcia uroczystości przypadł urodzonej w Wenecji piosenkarce Patty Pravo, która dała wielki koncert na Placu Św. Marka. W tym roku organizatorzy karnawału przygotowali dla uczestników także "Podróż Jedwabnym Szlakiem" będącą hołdem dla jednego z najsłynniejszych synów Wenecji, urodzonego 750 lat temu Marco Polo.
Mimo lutowego zimna i wilgoci, weneckie hotele, łącznie na ok. 25 tys. łóżek, mają już komplet gości. Nieliczne, wolne jeszcze pokoje kosztują co najmniej 200 euro za dobę i często ulokowane są poza miastem.