Karmelitanki mają przyziemne pragnienia
Bieda zagraża przyszłości wspólnot zakonnych, odgrodzonych od świata klauzurą. Wygląda to na paradoks, bo przecież mniszki z zamkniętych zakonów kontemplacyjnych świadomie wybrały ubóstwo. Ale oprócz
osobistych, bardzo skromnych potrzeb, mają potrzeby związane
choćby z utrzymaniem budynków klasztornych - informuje "Dziennik
Łódzki"
Ziąb panujący w klasztornych budynkach sprawił na przykład, że karmelitanki bose z ul. Świętej Teresy w Łodzi zaapelowały o węgiel i drewno. Następnego dnia ogłosiły, iż biorą się do szycia i wyszywania szat liturgicznych. Zajęcie to zarzuciły dwadzieścia lat temu, jednak kiepska sytuacja finansowa wymusiła na mniszkach powrót do tego rzemiosła - podaje dziennik.
Bernardynkom z ulicy Rudzkiej w Łodzi, znanym z wypieku opłatków i komunikantów, coraz trudniej sprostać świeckiej konkurencji. Dziś firmę opłatkarską może założyć każdy, a kupujących nie zawsze przekonuje informacja, że opłatki od sióstr sa lepsze i prawdziwe, bo omodlone - pisze "Dziennik Łódzki".
Opłatkarnię prowadzą też bernardynki z klasztoru w Łowiczu, podobnie jak ich współzakonne koleżanki w Wieluniu. Ulokowane w pobliskiej Warcie bernardynki musiały jednak to zajęcie porzucić. "Do produkcji wziął się organista z Charłupi Małej, który podejrzał zresztą u nas to i owo z tajników wytwarzania opłatków. Nie wytrzymałyśmy konkurencji" - mówi siostra Anna, przełożona bernardynek - informuje "Dziennik Łódzki".