Karetka zimna jak lód
Do 79-letniego Zdzisława Dzwonka,
uskarżającego się na ostre bóle w klatce piersiowej, przyjechała
wczoraj karetka łódzkiego pogotowia ratunkowego z zamarzniętym
sprzętem EKG. Gdy aparat odmówił posłuszeństwa, ratownicy
próbowali ogrzać go... suszarką do włosów. W końcu chorego
odwieziono do szpitala im. WAM - pisze "Dziennik Łódzki".
08.02.2005 | aktual.: 08.02.2005 16:13
Lekarz bardzo się starał pomóc mojemu dziadkowi. Niestety, wyziębiony aparat EKG nie zadziałał - opowiada Ilona Malinowska- Dzwonek, wnuczka chorego. Ogrzewanie EKG suszarką? To absurd! - mówi Janusz Morawski, dyrektor ds. medycznych Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego. Wystarczyło przecież na chwilę włączyć aparat do kontaktu, bo pewnie rozładowała się bateria - dodaje.
Zdaniem dyrekcji pogotowia, opowieści o sprzęcie zamarzającym w karetkach są elementem wojny podjazdowej, jaka toczy się w pogotowiu po wprowadzeniu limitów zużycia paliwa. Na 100 km kierowcy przysługuje 15 litrów benzyny. Kilku zapłaciło już po 20 - 30 zł za przekroczenie normy - informuje "Dziennik Łódzki".
Kierowcy z bazy przy ul. Sienkiewicza nie chcą podawać swoich nazwisk. Teraz, gdy są duże mrozy, często jeździmy na ssaniu, więc spalamy więcej paliwa - mówią. Nie mamy zamiaru dopłacać z własnej kieszeni za ogrzewanie karetek - tłumaczą. Wprowadzenie limitów było konieczne, ponieważ podejrzewaliśmy niektórych kierowców o kradzieże - informuje Bogusław Tyka, dyrektor WSRM.
Wydałem specjalne zarządzenie, by ograniczyć zużycie paliwa, ale nie zabroniłem ogrzewania karetek. Kierowca zawsze może włączyć dodatkowy system grzewczy. Wystarczy, iż później wpisze w raporcie, że istniała taka konieczność. Każdy taki przypadek rozpatrujemy indywidualnie - mówi Tyka. Do wyziębienia karetki mogło dojść również podczas otwierania drzwi lub oczekiwania przed domem pacjenta - dodaje Janusz Morawski. (PAP)