"Karetka to nie taksówka" - pacjent zmarł
Słupska prokuratura rejonowa wszczęła postępowanie wyjaśniające w sprawie śmierci 26-letniego Waldemara Stachnika z Sierakowic, pracownika stacji paliw Oktan przy ul. Portowej w Słupsku.
28.05.2005 | aktual.: 28.05.2005 10:15
Jak dowiedział się "Dziennik", postępowanie będzie dotyczyło prawdopodobnego błędu w sztuce popełnionego przez lekarza pogotowia. Do zdarzenia doszło w piątek ok. godziny 4 nad ranem. Wtedy mężczyzna zasłabł po raz pierwszy i miał kłopoty z oddychaniem. Dyżurujący razem z nim kolega wezwał pogotowie. Karetka przyjechała po około 10 minutach.
- Lekarz pogotowia po zbadaniu kolegi podał mu antybiotyk - opowiada Radosław Okrój. - Powiedział też, że za 20 minut Waldek poczuje się lepiej. Tak się jednak nie stało. Po około 30 minutach stan mężczyzny się pogorszył. Zsiniał na twarzy, miał przygryziony język, a z ust płynęła krew.
Henryk Prawdzik, kierownik stacji paliw, w rozmowie z "Dziennikiem" przyznał, że Waldek zaczął się dusić. - Jego kolega zadzwonił ponownie po pogotowie. W odpowiedzi usłyszał, że "karetka to nie taksówka" i "że jak chcą, to niech zatrzymają jakiś samochód" - mówi.
Z relacji pracowników stacji wynika, że przez następny kwadrans próbowali zatrzymać jakikolwiek przejeżdżający samochód. Dopiero kiedy na stację paliw podjechał polonez, jego kierowca wezwał po raz kolejny pogotowie. Tym razem przyjechała zwykła karetka transportowa, a nie reanimacyjna. - Dopiero gdy pielęgniarka z kierowcą zobaczyli, co się dzieje, wezwali erkę - dodaje Henryk Prawdzik. - Według mnie, było już za późno, bo chłopak konał.
Młody mężczyzna zmarł w słupskim szpitalu podczas reanimacji. W piątek do Słupska przyjechała rodzina Waldemara Stachnika. Kiedy dowiedziała się, w jaki sposób doszło do jego śmierci, natychmiast zawiadomiła prokuraturę. - Przyjęliśmy zgłoszenie o popełnieniu przestępstwa - informuje Dariusz Iwanowicz ze słupskiej prokuratury. - Sprawę zbadamy dokładnie. Śledztwo w tej sprawie będzie prowadzić również słupska policja. - Trudno na razie powiedzieć w jaki sposób doszło do śmierci tego młodego człowieka - mówi nadkom. Piotr Sochacki z biura prasowego słupskiej policji. - Musimy poczekać na protokół z sekcji zwłok, który nam wyjaśni, jaka była dokładna przyczyna jego śmierci oraz czy lekarz i dyspozytorka pogotowia również ponoszą za to odpowiedzialność.
Dyrektor słupskiego pogotowia Mariusz Żukowski odmawia wszelkich komentarzy w tej sprawie. 26-letni Waldemar Stachnik 8 miesięcy temu wziął ślub. Za 2 miesiące miało urodzić mu się dziecko.
Marcin Kamiński