Kardiochirurgia leży, szpital chce zatrudnić doktora G.
Kardiochirurg, któremu CBA zarzucała zabójstwo, wróci do pracy - informuje "Życie Warszawy". Dziennik pisze, że szpital, skąd w lutym wyprowadzono go w kajdankach, zabiega o ponowne zatrudnienie Mirosława G.
"Życie Warszawy" ustaliło, że kierownictwo szpitala od kilku tygodni prowadzi nieformalne rozmowy z doktorem G. Klinika chce, by lekarz odbudował oddział kardiochirurgii, który po jego odejściu wyraźnie podupadł.
Warszawska prokuratura zarzucała lekarzowi że zabił pacjenta, jednak ekspertyza niemieckiego biegłego temu zaprzeczyła.
Teraz - jak się nieoficjalnie mówi - prokuratura chce zarzut umorzyć. Na ten moment, według informacji dziennika, czeka obecne kierownictwo szpitala. Wtedy ma wyjść z oficjalną propozycją i zatrudnić doktora G.
"Życie Warszawy" podaje, że od lutego, kiedy CBA zatrzymało Mirosława G., przeszczepy serca przy Wołoskiej upadły. Ostatni, zresztą udany, lekarz wykonał w niedzielę w przeddzień zatrzymania. Potem zabiegów już nie było. Dawcy są, ale nie ma transplantologa z uprawnieniami - mówią gazecie lekarze. Szpital bez skutku szukał następcy doktora G.
Trzy miesiące temu, ówczesny minister zdrowia profesor Zbigniew Religa powiedział, że ośrodek transplantacyjny przy Wołoskiej nie jest potrzebny. Jednak nowe kierownictwo resortu zdrowia nie przekreśla lecznicy. Jeśli szpital znajdzie specjalistów, to nie sądzę, aby miał jakieś problemy z ponownym przeszczepianiem - powiedział "Życiu Warszawy" minister zdrowia Krzysztof Grzegorek.
Gazeta dodaje, że przeszczepy serca to dla placówki nie tylko prestiż, ale i pieniądze. Za jeden zabieg resort zdrowia płaci 100 tysięcy złotych. Mirosław G. w ubiegłym roku wykonał aż 35 przeszczepów serca - najwięcej w kraju. (IAR)