Kard. Kazimierz Nycz i abp Marian Gołębiewski nie wiedzieli o pedofilskich skłonnościach księdza?
Marcin K. zamierza wytoczyć pierwszy w Polsce proces, w którym chce domagać się zadośćuczynienia za zachowanie duchownego i pozwać kurię koszalińsko-kołobrzeską. Zdaniem poszkodowanego, kuria wiedziała o pedofilskich skłonnościach proboszcza, lecz nic w tej sprawie nie zrobiła. Kard. Kazimierz Nycz i abp Marian Gołębiewski (byli zwierzchnikami ks. Zbigniewa R., skazanego prawomocnym wyrokiem sądu za molestowanie seksualne 12-letniego Marcina K.) mówią w rozmowie z "Tygodnikiem Powszechnym", że nie wiedzieli o pedofilskich skłonnościach księdza.
26.04.2013 | aktual.: 26.04.2013 10:41
Abp. Marian Gołębiewski pytany o sprawę, napisał: "Jeśli dobrze pamiętam, ks. R. otrzymał ode mnie upomnienie kanoniczne w roku 2001 z zagrożeniem kary kościelnej. Ponieważ postawa ks. R. zmieniła się po tym upomnieniu, dlatego pełnił dalej swoje funkcje. Upomnienie nie odnosiło się do kwestii pedofilii, ponieważ informacji o takich czynach w czasie pełnienia mojej posługi w Koszalinie nie posiadałem. Informacje takie pojawiły się później, już po moim odejściu z Koszalina".
Także kard. Kazimierz Nycz zaprzecza, by wiedział o skłonnościach pedofilskich duchownego. Za pośrednictwem rzecznika kurii warszawskiej, ks. Rafała Markowskiego, przekazał, iż „za jego czasów w Koszalinie nie istniał problem pedofilii w odniesieniu do księdza R., mówiono natomiast o skłonnościach homoseksualnych”.
Marcin K. choć chciał wytoczyć kurii proces, nie mógł znaleźć adwokata, który zająłby się jego sprawą. Z pomocą przyszła Helsińska Fundacja. - Mamy Program Spraw Precedensowych, który wręcz jest powołany do tego typu procesów. Do pomagania ludziom, których historie budzą szereg wątpliwości, są nietypowe, a nawet w pewnym sensie przecierają szlaki dla innych znajdujących się w podobnej sytuacji - zadeklarował Adam Bodnar, który osobiście zajął się sprawą.
Ks. Zbigniew R. został skazany w grudniu 2012 r. na dwa lata bezwzględnego pozbawienia wolności. Skazany miał się stawić w areszcie śledczym w Koszalinie 20 marca. Jednak - jak ustaliło TOK FM - dzień wcześniej, 19 marca, do sądu wpłynął wniosek o odroczenie odbywania kary. Zbigniew R. uzasadniał swój wniosek złym stanem zdrowia. Do dziś nie trafił do więzienia.