PolskaKard. Glemp kontra "niejaka pani Tysiąc"

Kard. Glemp kontra "niejaka pani Tysiąc"

Jeśli ktoś po obejrzeniu premiera Donalda Tuska uśmiechającego się do dzieci i emerytów lub prezydenta uśmiechającego się do swojej żony uznałby, że polską scenę polityczną opanowała miłość, byłby w błędzie. Wciąż są tacy, których język błądzi po rejonach skrajnie dalekich od miłości. Jak choćby prymas Polski Józef kardynał Glemp.

Kard. Glemp kontra "niejaka pani Tysiąc"
Źródło zdjęć: © AFP

09.05.2008 | aktual.: 10.05.2008 09:11

Glemp podczas homilii wygłoszonej na Jasnej Górze 3 maja uznał za stosowne zaatakować po raz kolejny Alicję Tysiąc, która wygrała z państwem polskim proces przed trybunałem w Strasbourgu. Kardynał powiedział, że jak wyczytał w prasie, w przypadku Alicji Tysiąc jedyną konsekwencją dla jej zdrowia była konieczność kupienia okularów za tysiąc złotych. I dodał, że Ludzie w służbie ideologii zaskarżyli wypadek do Trybunału Europejskiego i polskie lecznictwo zostało ukarane.

Nie po raz pierwszy prymas Polski wygłasza homilię na temat - jak się sam wyraził - "niejakiej pani Tysiąc". W zeszłym roku, wkrótce po wyroku, mówił: Matka skarży lekarzy, którzy nie wypełnili jej werdyktu, jej wyroku na swoje dziecko. I otrzymuje Polska i polscy lekarze naganę za to, że uratowali życie. I dodaje, że wyrok na życie nienarodzone zostaje niesłusznie narzucony Polsce przez instytucje gdzieś ze Strasburga jako coś, co ma być respektowane ze względu na interpretacje i wolę instytucji poza Polską.

Szkoda Alicji Tysiąc nie polega na tym, że musi sobie kupić okulary za tysiąc złotych. Być może prymas zna w Polsce ludzi, dla których taki wydatek nie stanowi problemu, jednak Alicja Tysiąc, kiedy ważyły się losy jej zdrowia, do takich osób nie należała. Miała na utrzymaniu dwójkę dzieci i w perspektywie swoją ślepotę, która w polskich warunkach oznaczałaby praktycznie wykluczenie z rynku pracy. To ta sytuacja i jednoznaczna diagnoza okulisty zmusiła Alicję Tysiąc do podjęcia dramatycznej decyzji. Decyzji, na jaką - co należy podkreślić - pozwala (teoretycznie) polskie prawo.

Prymas chce jednak o tej decyzji mówić jako o widzimisię złej, rozkapryszonej kobiety, która woli tysiąc złotych wydać na jakieś inne uciechy. Być może kardynał obawia się, że wchodząc w szczegóły moralnych dylematów, mógłby się pogubić. Dla niego sprawa pozostaje prosta: zła kobieta, wspierana przez zagraniczne instytucje, chce zabić córkę z powodów materialnych i chce to zło narzucić niewinnemu i czystemu Narodowi. To nie jest homilia służąca kształtowaniu sumień wiernych. To przedbitewna odezwa mająca na celu wewnętrzną integrację i... uspokojenie sumień. Zło przychodzi z zewnątrz - od feministycznego betonu, ze Strasbourga. W naszych szeregach zła nie ma. A jeśli jest - wypada o nim milczeć (jak w zamiatanych pod biskupie dywany przypadkach molestujących seksualnie księży).

Odezwa rządzi się innymi prawami niż homilia. Tej drugiej kłamstwo nie przystoi. Ta pierwsza posługuje się kłamstwem łatwo, bo tylko kłamstwem może wyprostować skomplikowaną rzeczywistość dla swoich bojowych potrzeb. Od kłamstw nie ucieka również prymas mówiąc, że trybunał w Strasbourgu narzuca Polsce aborcję, a Alicja Tysiąc skarżyła nasze państwo za to, że nie pozwoliło jej "zabić córki".

Polskie prawo zezwala na aborcję ze względu na zagrożenie życia lub zdrowia matki, jednak nie daje jasnych wytycznych, jak powinna wyglądać ścieżka decyzyjna w tej sprawie. Alicja Tysiąc otrzymała od jednego z lekarzy zaświadczenie, że przysługuje jej legalna aborcja ze względu na zagrożenie zdrowia. Jednak zaświadczenie to zostało anulowane przez ginekologa, który miał wykonać zabieg. Kobieta została pozbawiona swojego ustawowego prawa bez możliwości odwołania. Kolejny lekarz - kiedy było już za późno - potwierdził słuszność diagnozy. Ostatecznie nie chodzi więc o to, że Alicja Tysiąc nie mogła usunąć płodu, a o to, że faktycznie nie mogła, mimo iż teoretycznie mogła.

Dyskusja na temat aborcji zbyt doskonale dzieli polskie społeczeństwo, by miała się w jakiejś przewidywalnej przyszłości zakończyć. Obowiązuje jednak w Polsce prawo, które pod pewnymi warunkami aborcję rzekomo dopuszcza. Wyrok trybunału wskazuje na luki w tym prawie. Trybunał nie narzuca jednak - wbrew temu, co mówi prymas i inni biskupi oraz podlegli im politycy - konieczności liberalizacji ustawy aborcyjnej, a jedynie zobowiązuje nasze państwo do tego, by przestrzegało stanowionego przez siebie prawa.

Od czasu wyroku prawo jednak nie zmieniło się. Dzięki temu Alicja Tysiąc może być dalej obrażana, jej dziecko wykorzystywane ideologicznie, a biskupi nie muszą się martwić o temat swoich odezw.

Krzysztof Cibor, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)