PolskaKara grzywny dla byłego szefa wydawnictwa Stella Maris

Kara grzywny dla byłego szefa wydawnictwa Stella Maris

Sąd Rejonowy w Gdańsku wymierzył 4 tysiące grzywny byłemu szefowi wydawnictwa archidiecezji gdańskiej Stella Maris ks. Zbigniewowi B. za oszustwa podatkowe.

O karę grzywny w takiej właśnie wysokości wnioskował dobrowolnie sam duchowny - poinformował rzecznik prasowy gdańskiego sądu, sędzia Rafał Terlecki.

B. kapelan metropolity gdańskiego arcybiskupa Tadeusza Gocłowskiego ks. Zbigniew B. odpowiadał przed sądem za to, że jako dyrektor kościelnego wydawnictwa w latach 2001-2002 nie podał w sprawozdaniach podatkowych kwot dotyczących akcyzy i VAT pochodzących z firmowych faktur. Według Urzędu Kontroli Skarbowej, uszczuplił w ten sposób dochody Skarbu Państwa na kwotę 315 tys. zł.

21 kwietnia ks. Zbigniew B. ponownie stanie przed sądem jako jeden z głównych oskarżonych w aferze finansowej w kościelnym wydawnictwie Stella Maris. Chce się dobrowolnie poddać karze. Zaproponował dla siebie wyrok czterech lat więzienia w zawieszeniu na 9 lat oraz 100 tys. zł grzywny.

Wraz z duchownym na ławie oskarżonych zasiądą także b. pełnomocnik wydawnictwa Stella Maris Tomasz W. oraz b. główny księgowy Józef A. Oni także zawnioskowali o dobrowolne poddanie się karze. Tomasz W. zaproponował cztery lata więzienia w zawieszeniu na 8 lat i 150 tys. zł, a Józef A. - dwa lata w zawieszeniu na pięć lat i pięć tys. zł grzywny.

Trzech byłych pracowników wydawnictwa Stella Maris jest oskarżonych o przywłaszczenie mienia ponad 20 spółek handlowych na kwotę ponad 67 mln zł, pranie pieniędzy oraz uszczuplenia podatkowe na szkodę Skarbu Państwa w wysokości kilkunastu milionów złotych.

Te same zarzuty dotyczą jeszcze dwóch innych mężczyzn - właścicieli firm konsultingowych - b. PRL-owskiego cenzora Janusza B. i Konrada K. Ich sprawa będzie się toczyć w osobnym procesie.

Według prokuratury, przestępstwo polegało na tym, że firmy konsultingowe Janusza B. i Konrada K. zawierały z różnymi spółkami kontrakty na doradztwo, których wykonanie powierzali z kolei wydawnictwu Stella Maris. W rzeczywistości usługi te były całkowicie fikcyjne i zlecenia nigdy nie zostały wykonane.

Pieniądze ze spółek, które zlecały fikcyjne usługi Januszowi B. i Konradowi K., przelewane były najpierw na konta ich firm, a później po odjęciu kilku procent do Stella Maris. Wydawnictwo pobierało kolejne kilka procent prowizji i na końcu większość pieniędzy wracała do osób zarządzających spółkami.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)