Kara dla zakonników za "dziką lustrację"
Dwóch jezuitów musiało opuścić klasztor w
Krakowie za mówienie o byłych agentach SB w zakonie. Odważyli
się mówić prawdę - uważa ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski -
relacjonuje "Gazeta Wyborcza".
16.10.2006 04:35
Nakaz opuszczenia domu zakonnego dostali ks. Andrzej Miszk i ks. Krzysztof Mądel. To decyzja krakowskiego prowincjała jezuitów ks. Krzysztofa Dyrka. Pod groźbą wykluczenia z zakonu zakazał im wypowiadania się o lustracji i kontaktów z prasą. Ukarani zakonnicy wzywali władze zgromadzenia do ujawnienia tajnych współpracowników bezpieki. Mimo upomnień przełożonych pisali o potrzebie oczyszczenia zakonu w jezuickim portalu www.tezeusz.pl, którym kierował ks. Miszk.
Cierpliwość prowincjała wyczerpała się po publikacji obszernego wywiadu z ks. Zaleskim. W rozmowie padły m.in. kryptonimy i funkcje kilku krakowskich jezuitów, którzy mieli współpracować z bezpieką, w tym byłego prowincjała, byłego prefekta bazyliki i nieżyjącego zasłużonego profesora.
Ks. Miszka, byłego działacza demokratycznej opozycji, skierowano do Wrocławia pod koniec września, wkrótce po publikacji wywiadu. Przestał kierować internetową stroną jezuitów. Zgodnie z kościelnym zakazem nie komentował kary, ale na portalu nie szczędzono krytyki prowincjałowi. Ukaranego zakonnika bronił m.in. ks. Mądel, dyrektor jezuickiego Centrum Kultury i Dialogu w Krakowie. Duchowny filozof organizował wcześniej spotkania pt. "Pojednanie z agentem", gdzie mówił o potrzebie przebaczenia byłym współpracownikom SB.
Publiczna krytyka decyzji prowincjała nie spodobała się jednak przełożonym. Dlatego w tym tygodniu musiał wyjechać do Kłodzka i zamilknąć na temat lustracji. Na pożegnanie odprawił mszę w jezuickiej bazylice. Nie oceniał decyzji przełożonego. W kazaniu odniósł się do niej jednak ks. Zaleski.
Spotykamy się dziś z niesprawiedliwością dlatego, że ktoś odważył się mówić prawdę - komentował ks. Zaleski "zesłanie" zakonników. (PAP)