PolskaKara dla sędziego, któremu ukradli akta i laptop

Kara dla sędziego, któremu ukradli akta i laptop

Karą dyscyplinarną upomnienia ukarał Sąd Najwyższy krakowskiego sędziego Wojciecha Maczugę za to, że rok temu wyniósł z sądu akta sprawy i służbowy laptop, które skradziono mu z samochodu.

11.09.2007 | aktual.: 11.09.2007 16:44

Czasem taki pech się zdarza - stwierdził sąd uznając, że sprawa jest "mniejszej wagi", ale kara upomnienia za nią się należy.

W kwietniu zeszłego roku sędzia - chcąc napisać w terminie uzasadnienie wyroku w pewnej sprawie o groźby karalne - zabrał z sądu akta tej sprawy (jeden skoroszyt) oraz sądowy służbowy laptop. Włożył wszystko do bagażnika swego samochodu i opuścił sąd.

Przed powrotem do domu zatrzymał się jeszcze na skraju krakowskiego parku Lasek Wolski, gdzie umówił się na spacer ze znajomą. Zaparkowany nieopodal samochód stracili z oczu na pół godziny. Po powrocie stwierdził, że do auta się włamano i z bagażnika zniknęły akta oraz laptop. Sędzia natychmiast zawiadomił policję i sam wszczął poszukiwania. Zaginione akta i komputer do dziś się nie odnalazły.

Stało się to powodem wszczęcia sprawy dyscyplinarnej. Sąd I instancji uznał sędziego za winnego nieprawidłowego nadzoru nad aktami, których wynoszenia z sądowego budynku formalnie zabraniało zarządzenie prezesa sądu. Wymierzono mu karę dyscyplinarną upomnienia. To najłagodniejsza z sankcji, która oznacza, że sędzia przez 3 lata mimo tzw. wysługi lat nie może awansować do wyższej stawki płacowej.

Sędzia odwołał się do Sądu Najwyższego. Jego obrońca Tomasz Szymański podkreślał, że zabieranie przez sędziów pracy do domu jest nagminną praktyką, a sędzia Maczuga zrobił tak samo w dobrym celu - żeby zdążyć w terminie ze sporządzeniem uzasadnienia wyroku. Podkreślał też osobiste zaangażowanie sędziego w odzyskanie akt i że on sam natychmiast wezwał policję, a akta odtworzono w sądzie. Cała ta sprawa jest przecież wynikiem przestępstwa popełnionego na szkodę pana sędziego - dokonano kradzieży z włamaniem w jego samochodzie - mówił Szymański. Wnosił on o odstąpienie przez sąd od wymierzenia kary uznając sprawę za "czyn mniejszej rangi". Już samo prowadzenie postępowania dyscyplinarnego było dla sędziego wystarczającą dolegliwością - dodał obrońca sędziego Maczugi.

Krakowski rzecznik dyscyplinarny Andrzej Seremet, którego rolą procesową jest oskarżanie obwinionych sędziów, wnosił natomiast o utrzymanie w mocy kary upomnienia. Sędzia jest obowiązany znać prawo, w tym zarządzenia prezesa sądu. Jeśli już wyniósł akta, powinien ich strzec jak oka w głowie, a on przedłożył przyjemność ponad obowiązek - mówił.

Sędzia Seremet nie zgodził się też z twierdzeniem obrony, że szkodliwość społeczna tej sprawy jest znikoma. Jego zdaniem, publikacje krakowskich mediów o tej historii na pewno nie wpłynęły na poprawę autorytetu wymiaru sprawiedliwości.

Sąd Najwyższy utrzymał karę dyscyplinarną upomnienia, uznając ją za słuszną. Dodał jedynie do kwalifikacji prawnej czynu stwierdzenie, że czyn ten był "mniejszej wagi". Nie wpływa to jednak na wymiar kary. Nie możemy być obłudni i powiedzieć, że to jedyny przypadek, kiedy sędzia wyniósł akta z sądu. Faktem jest jednak, że ich nie dopilnował - przez pół godziny. Cóż, taki pech czasem się zdarza - mówił w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Marian Kocon.

Kara jest już ostateczna.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)