PolskaKapuściński - człowiek, który nie miał wrogów

Kapuściński - człowiek, który nie miał wrogów

Człowiek, który nie miał wrogów - tak
przyjaciele-pisarze wspominali zmarłego w styczniu
najwybitniejszego polskiego reportera, Ryszarda Kapuścińskiego.

14.03.2007 21:15

Miał duszę poety - mówiła Julia Hartwig. I wrażliwość dziecka - wtórował jej Jacek Bocheński. Spotkanie, na którym pisarze i reporterzy wspominali Ryszarda Kapuścińskiego zorganizowało warszawskie Muzeum Literatury. Tłum słuchaczy szczelnie wypełnił sporą salę, wielu siedziało na podłodze i na schodach.

To był taki człowiek, który nie miał wrogów. Sprawiała to życzliwość wobec ludzi, która z Kapuścińskiego promieniowała. Nie uznawał społecznych hierarchii - z taką samą serdecznością odnosił się do sprzątaczki, jak do dyrektora - wspominała Hartwig.

Człowiek, z którym Kapuściński rozmawiał, czuł się ważny. Nie dlatego, że on był wielkim reporterem, tylko dlatego, że umiał słuchać. W tym była jakaś magia - opowiadał reporter Wojciech Jagielski. Jego zdaniem, ta postawa - zainteresowanie sprawami zwykłych ludzi - leży u podstaw stworzonej przez Kapuścińskiego techniki reportażu.

Nie znajdziemy u niego tabel statystycznych, natłoku dat, wywiadów z politykami. Człowiek, który gościł Kapuścińskiego w Ghanie, dziwił się, czemu dziennikarz nie szuka okazji do rozmowy z ważnymi politykami, a godzinami rozmawia z przechodniami, sprzedawcami, żebrakami o cenach, sklepach, codzienności. Historia przyznała rację Kapuścińskiemu - dyktatorzy przemijają, szybko zapominamy ich imiona, a obraz Afryki z opowieści Kapuścińskiego - pozostaje - mówił Jagielski.

Z drugiej strony Kapuściński był erudytą. Zapamiętałem figurkę Kapuścińskiego maleńką na tle książek i materiałów, którymi zdołał w ciągu zaledwie kilku dni zapełnić hotelowy pokój w irańskim hoteliku, gdzie spotkaliśmy się przed wywiadem z Chomeinim - wspominał publicysta Wojciech Giełżyński.

Rzadko spotyka się ludzi, którzy mają tak gorący stosunek do poezji, jak Kapuściński. Debiutował wierszem, a ostatnią jego książką wydaną przed jego śmiercią był przekład jego poezji na włoski. Jego sposób odczuwania był na wskroś poetycki, co czuli młodzi poeci - zawsze starał się im pomagać - powiedziała Julia Hartwig.

W Kapuścińskim widziałem takie trochę dziecko, do ostatnich jego dni. Miał taką dziecięcą szczerość i zdumiewającą zdolność zauważania konkretów. A także syntezy. Zapamiętałem z naszego pierwszego spotkania, kiedy Ryszard opowiadał w klubie PEN o Ghanie, takie jedno zdanie, które zyskało dla mnie rangę prywatnego przysłowia: "Są dwa plemiona: Babula - postępowe, i Batunga - reakcyjne" - wspominał Jacek Bocheński.

12 października zeszłego roku, gdy cała Polska trzymała kciuki za przyznanie Kapuścińskiemu Nobla, on sam zaczepił mnie na Koszykowej i zaciągnął na kawę. Gadaliśmy o chorobach i książkach, kiedy zorientowałem się, że Kapuściński nie ma nawet komórki, a to już był czas ogłaszania werdyktu noblowskiego jury. Nie chciał nawet sprawdzać. Chyba on jeden w całym kraju absolutnie nie przyjmował do wiadomości, że mógłby dostać literackiego Nobla - opowiadał Bocheński.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)