Kaprysy Barbry Streisand
Mówi się, że jest rozkapryszoną diwą, o czym już wkrótce będzie miała okazję się przekonać brytyjska publiczność. W czerwcu 65-letnia Barbra Streisand przyjeżdża na koncerty do Europy.
Żyjąca legenda kultury rozrywkowej drogo się ceni, za bilet na jej występ trzeba zapłacić 500 funtów, czyli więcej niż za najdroższe wejściówki na koncerty Rolling Stonesów czy Madonny. Wiele lat temu amerykański komik Walter Matthau stwierdził po spotkaniu z Barbrą Streisand na planie filmu „Hello, Dolly”: Masz w sobie tyle talentu, ile jest w pierdnięciu motyla. Dalszą jej karierę można postrzegać jako uparte próby dowiedzenia, jak bardzo Matthau się mylił.
Prawie jak Elvis
Dla rzeszy wielbicieli Streisand jest najwybitniejszą piosenkarką minionych 40 lat, która w samych tylko Stanach Zjednoczonych sprzedała 71 mln płyt. Słynny pianista Glenn Gould nazwał kiedyś jej głos „jednym z cudów natury”. Jednak nie wszyscy się z tym zgadzają. Nawet w latach 70., gdy była u szczytu sławy dzięki rolom w takich filmach jak „Narodziny gwiazdy” czy „Tacy byliśmy”, sondaże przeprowadzone przez wielkie wytwórnie filmowe pokazały, że Streisand jest uznawana za najbardziej popularną, a zarazem najbardziej nielubianą gwiazdę. Tym skrajnościom w ocenie winny jest w pewnej mierze wydatny nos artystki, który może się podobać lub odstręczać, i który – na wczesnym etapie kariery – Streisand miała zamiar poprawić chirurgicznie. Jednak to właśnie dzięki niemu jej głos ma tak niesamowitą barwę. Mało tego, ten potężny organ wyróżniał Streisand na tle plejady bezbarwnych hollywoodzkich gwiazdeczek lat 60. – Czy krzywy nos jest przestępstwem popełnionym na narodzie? – pytała retorycznie w piosence z
musicalu „Funny Girl” opowiadającego historię robiącej zawrotną karierę żydowskiej piosenkarki. Od tamtego czasu Streisand obnosi się ze swoim nosem i żydowskim pochodzeniem niczym z medalem za bohaterskie wyczyny podczas wojny.
Dramatyczne rozdarcie między Barbrą-brzydkim kaczątkiem a Barbrą-uwodzicielską syreną dostrzegł aktor Omar Sharif. – Ona nie może być odtwórczynią pierwszoplanowej roli kobiecej, jest za brzydka – uznał, gdy po raz pierwszy zobaczył ją na planie „Funny Girl”. Jednak po kilku próbach przyznał, że Streisand wygląda całkiem nieźle, jeśli spojrzeć na nią pod odpowiednim kątem. Pod koniec tygodnia twierdził, że to najładniejsza dziewczyna, jaką kiedykolwiek widział.
Na podst. The Sunday Times
Pełna wersja artykułu dostępna w aktualnym wydaniu "Forum".