ŚwiatKapitan postąpił słusznie, a Steczkowska zrobiła show

Kapitan postąpił słusznie, a Steczkowska zrobiła show

- To jest podręcznikowy wprost model zachowania w sytuacji awarii - mówił wczoraj Bronisław Komorowski odznaczając kapitana Tadeusza Wronę Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. Słowa prezydenta potwierdzają eksperci. Podkreślają, że kapitan polskiego boeinga postąpił słusznie, kontynuując lot do Warszawy - mimo że wiedział już o awarii hydrauliki. Dlaczego? Bo lądowanie z pełnym bakiem paliwa bez dokładnej wiedzy o wpływie awarii na działanie przyrządów samolotu mogło się skończyć tragedią.

Kapitan postąpił słusznie, a Steczkowska zrobiła show
Źródło zdjęć: © newspix.pl

08.11.2011 | aktual.: 08.11.2011 12:41

Podczas uroczystości w Pałacu Prezydenckim Magdalena Steczkowska, jedna z 231 osób lecących Boeingiem 767, podziękowała załodze za ocalenie jej życia. Pasażerka samolotu, który awaryjnie lądował na Okęciu, zaśpiewała piosenką Skaldów "Życzenia z całego serca". Wykonanie było niezwykle wzruszające. Taka jak i cała uroczystość. Emocje powoli jednak opadają i przychodzi czas trudnych pytań.

Zanim państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych opublikuje wstępny raport na temat awaryjnego lądowania w Warszawie próbujemy odpowiedzieć na najważniejsze pytania dotyczące tego wydarzenia.

Kiedy nastąpiła awaria?

Już wiadomo, że przyczyną awarii centralnego systemu hydraulicznego było pęknięcie jednego z przewodów. Stało się to zaledwie 30 sekund po starcie z lotniska w Nowym Jorku. To przez dziurę, która w nim powstała wyciekł płyn hydrauliczny. A co za tym idzie spadło ciśnienie w całym układzie sterującym m.in. wypuszczaniem podwozia maszyny. O ile w boeingach jest zapasowy system hydrauliczny odpowiedzialny za system nośny np. za ustawienia położenia klap na skrzydłach, o tyle w przypadku części dotyczącej wysuwania podwozia jest tylko system elektryczny. I właśnie ten zapasowy system też nie zadziałał.

Kiedy pilot dowiedział się o usterce?

Jak wyjaśniał kpt. Tadeusz Wrona awaria została zasygnalizowana przez czujniki kilkadziesiąt minut po starcie. Według nieoficjalnych informacji z czarnych skrzynek samolotu udało się odczytać, że przewód doprowadzający płyn do systemu hydraulicznego pękł tuż po podniesieniu maszyny z płyty lotniska.

Co spowodowało awarię przewodu?

Jak powiedział nam specjalista lotniczy, który ma kontakt z mechanikami badającymi samolot, przewód był mocno zużyty. Właśnie to mogło spowodować jego pękniecie. Na szczęście boeing nie został zniszczony, więc eksperci będą mieli możliwość sprawdzenia, dlaczego przewód nie został na czas wymieniony.

Kto podjął decyzję o kontynuowaniu lotu do Warszawy?

Przez cały czas kapitan był w kontakcie z centrum operacyjnym LOT. Gdy Tadeusz Wrona zgłosił awarię zaczęły się konsultacje dotyczące dalszych działań. Zarówno w Warszawie, jak i na pokładzie samolotu stwierdzono, że najlepszym wyjściem będzie dalszy lot do Warszawy. Ostateczną decyzję w tej kwestii podjął jednak kapitan samolotu.

Dlaczego samolot nie lądował w USA?

W specjalnej instrukcji mówiącej o postępowaniu w sytuacjach awaryjnych, którą piloci mieli na pokładzie samolotu, jest zapis o możliwości kontynuowania lotu w przypadku awarii hydrauliki. I tej instrukcji, jak się okazało słusznie, trzymał się kapitan Wrona. Poza tym, żeby awaryjnie lądować, samolot musiałby spuścić część paliwa. Zajęłoby to ok. dwóch godzin. Pozostały jego zapas samolot musiałby „wypalić”. Ten manewr trwałby kolejne kilka godzin. Zapadłby zmrok. Pilot musiałby wtedy lądować w nocy. Kapitan wolał dolecieć na Okęcie, które bardzo dobrze zna, a lądowanie odbyło się w dzień.

Czy ta decyzja była bezpieczna dla ludzi?

Jak zapewniają eksperci kontynuowanie przelotu do Polski było jak najbardziej bezpieczne dla pasażerów. Jeżeli chodzi o sam lot, to maszyna była w pełni sprawna. Nie było przesłanek do tego, by stwierdzić, że samolot może runąć na ziemię. System nośny działał bowiem w najlepszym porządku, co przetestowali piloci właśnie podczas lotu.

Kiedy Okęcie dowiedziało się, że samolot będzie lądował z awarią?

Pilot od chwili, gdy dowiedział się o awarii hydrauliki był w kontakcie z centrum operacyjnym LOT. Jednak do ostatniej chwili była mowa o awaryjnym lądowaniu na częściowo wysuniętym podwoziu. Dopiero, gdy okazało się, że system awaryjnego wypuszczania kół nie działa została podjęta decyzja o lądowaniu na brzuchu. Jak się dowiedzieliśmy było to zaledwie kilka minut przed samym lądowaniem.

Dlaczego pilot nie próbował wysuwać podwozia w trybie awaryjnym w trakcie lotu do Warszawy?

Podczas lotu na wysokim pułapie nie ma możliwości otwarcia podwozia. Pilot również nie mógł tego zrobić, bo po wypuszczeniu kół nie mógłby ich z powrotem schować.

Kiedy „Poznań” miał ostatni przegląd techniczny w tym przegląd hydrauliki?

Jak udało się ustalić mechanicy kontrolowali boeinga 767 na kilkanaście dni przed jego awaryjnym lądowaniem. Wtedy nic nie wskazywało na to, że coś może ulec awarii. Jak mówił sam kapitan również załoga, która przyleciała ta maszyną do USA nie sygnalizowała żadnych kłopotów z tym samolotem.

Czy ta awaria mogła wpłynąć na funkcjonowanie innych elementów samolotu?

Najważniejszym systemem, na który ma wpływ hydraulika boeinga są systemy nośne odpowiedzialne m.in. za wysuwanie klap na skrzydłach maszyny. Awaria, jednak nie wpłynęła na ich działanie, ponieważ są one zasilane awaryjnie. Gdyby te zawiodły oznaczałoby to poważne kłopoty.

Polecamy w wydaniu internetowym fakt.pl:
Tak wygląda teraz Ursus!

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (323)