Kąpiel w gnojówce
Groźne dla zdrowia bakterie salmonelli
wykryli na dwóch dzikich kąpieliskach inspektorzy żywieckiego
sanepidu. Prawdopodobnie ktoś w pobliżu wypuszcza gnojówkę.
Kąpiący się tam ludzie nie wiedzą o zagrożeniu - pisze "Trybuna
Śląska".
W czasie wakacji inspektorzy co kilka dni sprawdzają jakość wody na kąpieliskach. Dotyczy to zarówno kąpielisk legalnych, jak i dzikich, czyli takich, gdzie nie ma biletów wstępu, ratowników i gospodarza kąpieliska, ale gdzie od dawna ludzie korzystają z wody. To rozróżnienie jest ważne dla sanepidu - podaje dziennik.
Gdy nasze badania wykryją wodę złej jakości, zagrażającą zdrowiu, to legalne kąpielisko można szybko zamknąć. Na dzikich kąpieliskach możemy jedynie poinformować władze lokalne, że coś takiego ma miejsce. Zamknąć się ich nie da - mówi Krzysztof Rabenda, żywiecki inspektor sanitarny. Właśnie na dwóch dzikich kąpieliskach w Żywcu: na Koszarawie w pobliżu kempingu "Dębina" i Sole przy ul. Tetmajera, w pobliżu pensjonatu "Nad Sołą", pracownicy Sanepidu wielokrotnie tego lata wykrywali bakterie salmonelli. Dla większości ludzi zarażenie się salmonellą kończy się po kilkudniowej biegunce. Jednak w przypadku wrażliwszych osób, a przede wszystkim małych dzieci, bakterie mogą stanowić śmiertelne zagrożenie - ostrzega "Trybuna Śląska".
Nie wystarczy się w takiej wodzie wykąpać, ona musi trafić do przewodu pokarmowego. Ale u małych dzieci o przypadkowe przełknięcie takiej wody nietrudno - mówi Rabenda. Salmonella przenosi się przez układ pokarmowy ludzi i zwierząt. Toteż inspektorzy sanitarni podejrzewają, że bakterie do wody trafiają wraz z gnojówką. W pobliżu obu tych kąpielisk znajdują się dogodne zjazdy w koryto rzeki. Za wywóz beczkowozu z nieczystościami trzeba zapłacić ok. 300 zł, prawdopodobnie więc ktoś chciał w ten sposób zaoszczędzić - pisze "Trybuna Śląska".