ŚwiatKandydat na premiera Litwy

Kandydat na premiera Litwy

Po niedzielnych wyborach parlamentarnych na
Litwie Viktor Uspaskich, którego Partia Pracy uzyskała najwięcej
głosów (28,6%), przymierza się już do fotela szefa rządu.
Tymczasem litewscy politolodzy twierdzą, że zwycięstwo Partii
Pracy nie jest jeszcze przesądzone i że o wszystkim zadecyduje
druga tura wyborów, za dwa tygodnie.

11.10.2004 | aktual.: 11.10.2004 16:21

Nie byłbym najgorszym premierem - oznajmił w powyborczą noc Uspaskich, Rosjanin, najbogatszy deputowany, mający powiązania z Gazpromem. Partię Pracy, którą założył przed rokiem, określa jako "nową prozachodnią siłę polityczną", propagującą demokrację i modernizację. Uspaskich zapowiada zachowanie obecnego kursu polityki zagranicznej, zaktywizowanie współpracy z Unią Europejską i NATO, dobre stosunki z państwami sąsiednimi.

W niedzielę Partia Pracy zdobyła 23 mandaty w 141-osobowym Sejmie. W drugiej turze będzie walczyła w 48 okręgach jednomandatowych. Jeżeli we wszystkich zwycięży, to uzyska większość w Sejmie - 71 mandatów - i będzie mogła samodzielnie formować rząd. Jednak absolutne zwycięstwo Partii Pracy w drugiej turze jest mało prawdopodobne.

Litewski politolog Alvidas Lukoszaitis nie odrzuca możliwości, iż rządzącą koalicję ostatecznie utworzy koalicja socjaldemokratów i socjalliberałów, Związek Liberałów i Centrum, konserwatyści, a także Związek Partii Chłopskiej i Nowej Demokracji, czyli wszystkie partie, które przekroczyły próg wyborczy, poza Partią Pracy i koalicją zdymisjonowanego prezydenta Rolandasa Paksasa.

Taki wariant byłby dla Litwy bardzo dobry. Partia Pracy powinna jeszcze posiedzieć na ławce rezerwowej - akcentuje Lukoszaitis. Jego zdaniem jest też możliwe, że koalicję rządzącą utworzy Partia Pracy z koalicją socjaldemokratów i socjalliberałów. Zaznacza jednak, że narastające napięcie między liderami tych ugrupowań - Uspaskichem, premierem Brazauskasem i przewodniczącym Sejmu Paulauskasem - taką perspektywę oddala coraz bardziej.

Litewscy konserwatyści namawiali w poniedziałek do utworzenia podczas drugiej tury wyborów wspólnego frontu partii tradycyjnych przeciwko kandydatom populistycznej Partii Pracy. Naszym celem w drugiej turze jest nie tylko zdobycie maksymalnej liczby mandatów, ale też zmniejszenie możliwości zwycięstwa partii Uspaskicha - powiedział na konferencji prasowej poseł Andrius Kubilius, przewodniczący konserwatywnego Związku Ojczyzny. Poinformował, że zaproponuje, aby prezydium jego partii poparło w drugiej turze kandydatów Partii Socjaldemokratycznej w tych okręgach, gdzie będą walczyli z kandydatami Partii Pracy.

Kubilius oznajmił nawet w powyborczą noc, że jego partia jest gotowa do utworzenia rządu z socjaldemokratami, by nie dopuścić do władzy Partii Pracy. Obecność Partii Pracy w rządzącej koalicji przyniesie Litwie szkodę - ocenił szef konserwatystów.

Partia Pracy, określana jako populistyczna, grupuje ludzi nie mających doświadczenia w polityce. Na listach jej kandydatów najwięcej jest ludzi zamożnych. Tylko w pierwszej trzydziestce jest dziewięciu milionerów. Jak twierdzą obserwatorzy, niektórzy z nich, a przede wszystkim sam Uspaskich i jego najbliżsi współtowarzysze: Antanas Bosasa i Viktor Muntianas, "zbili fortuny na stosunkach z Rosją i teraz ich stosunek do Rosji jest bardziej przychylny".

Aleksandra Akińczo

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)