Kandydat na brytyjskiego premiera odrzuca niezwłoczny odwrót z Iraku
Brytyjski minister skarbu Gordon Brown, który jest prawie pewnym kandydatem na premiera po zapowiedzianym, rychłym odejściu Tony Blaira, odrzucił możliwość niezwłocznego wycofania wojsk brytyjskich z Iraku.
14.05.2007 | aktual.: 14.05.2007 07:20
Bez względu na to, jakie są różnice stanowisk (...) nie jest to właściwy czas, by po prostu powiedzieć: "wyślijmy żołnierzy do domu już teraz" - powiedział Brown.
Wkraczamy w nowy etap w Iraku - ocenił, przypominając, że władze irackie wzięły już na siebie odpowiedzialność za stan bezpieczeństwa w trzech spośród czterech prowincji, które Brytyjczycy przejęli pod swoją pieczę po inwazji z 2003 roku.
Brown wygłosił te opinie w trakcie trwającego 80 minut bezpośredniego, publicznego pojedynku ze swymi dwoma rywalami w ramach Partii Pracy, jedynymi jacy odważyli się rzucić mu wyzwanie. 56-letni minister skarbu starł się z 67-letnim Michaelem Meacherem i 55-letnim Johnem McDonnelem. Obaj oni są labourzystowskimi posłami do Izby Gmin, reprezentującymi lewe skrzydło rządzącej od 10 lat pod kierownictwem Blaira partii.
W poniedziałek ma zapaść decyzja co do nominacji jednego z nich, uzależniona od tego, który z nich ma większe szanse uzyskać niezbędne do udziału w wyborze na premiera poparcie 45 posłów. Zwycięzca stawi czoło reprezentującemu reformistyczny kierunek "New Labour" Brownowi, który pod względem programowym idzie w ślady Blaira, licząc na kontynuowanie jego serii trzech kolejnych zwycięstw wyborczych.
O tym, kto zastąpi Blaira, mającego - wg oficjalnych zapowiedzi - zakończyć 27 czerwca sprawowanie funkcji szefa rządu, zadecyduje konferencja Partii Pracy. Jej werdykt zostanie ogłoszony 24 czerwca. Prawie wszyscy obserwatorzy brytyjskiej sceny politycznej przewidują, że nowym premierem z ramienia dysponującej większością w parlamencie Partii Pracy będzie Brown.
W niedzielnej debacie ze swymi potencjalnymi rywalami Brown przyznał, że niepopularna wojna w Iraku drogo kosztowała jego partię, doprowadziła do utraty poparcia społecznego i może utrudnić jego zwycięstwo w przyszłych wyborach, które prawdopodobnie odbędą się w 2009 lub 2010 roku.
Nasz kraj podzielił się w związku z Irakiem, nie ma co do tego wątpliwości - powiedział podczas debaty w kurorcie Brighton, na południowym wybrzeżu Anglii. Musimy przyznać się i określić, gdzie popełniliśmy błędy - powiedział.