Kamiński i Mela: jest jeszcze kilka miejsc do zdobycia
Polarnik Marek Kamiński i 16-latek Janek Mela, którzy w ubiegłym roku zdobyli oba bieguny ziemskie, nie wykluczają kolejnych wspólnych wypraw.
Kamiński, Mela i operator filmowy Wojciech Ostrowski wrócili w czwartek z Antarktydy, gdzie 31 grudnia o godzinie 3.47 czasu polskiego stanęli na biegunie południowym. Kilka miesięcy wcześniej - 24 kwietnia - wraz z Wojciechem Moskalem, zdobyli biegun północny.
16-letni Janek Mela stał się najmłodszym w historii człowiekiem i pierwszym niepełnosprawnym, który w jednym roku zdobył dwa bieguny Ziemi. Marek Kamiński to pierwszy polarnik, który w jednym roku (1995 r) zdobył oba bieguny. Teraz powtórzył to osiągnięcie.
Jest jeszcze jezioro Bajkał, jest Syberia - pozostało jeszcze kilka miejsc do zdobycia - powiedział Kamiński. W tym roku jednak najważniejsza dla Janka jest nauka. To plany na dalszą przyszłość - mówił polarnik.
Wróciliśmy, ale nasza wyprawa jeszcze się nie skończyła - podkreślił Marek Kamiński. Skończy się dopiero wtedy, kiedy uda nam się zebrać pieniądze na protezy dla tych, którzy zwrócili się do nas o pomoc - wyjaśnił.
Wyprawa trwała ponad miesiąc. Z kraju polarnicy wyruszyli 1 grudnia. Po przelocie z Warszawy do Punta Arenas w Chile, ekipa została przetransportowana na Antarktydę, do bazy Patriot Hills. 17 grudnia polarnicy wyruszyli w kierunku Bieguna Południowego.
Pierwsze dni były wyjątkowo trudne - opowiada Janek Mela. Na Antarktydzie byłem wcześniej trzy razy i wydawało mi się, że nic już mnie nie zaskoczy. Tymczasem na początku marszu było tak ciężko, że zwątpiłem w to, że dotrzemy do bieguna jeszcze przed Nowym Rokiem - dodał Kamiński.
Pokonywali średnio ok. 15 kilometrów dziennie. W ciągu 14-dniowego marszu na biegun przebyli niemal 190 km, ciągnąc ze sobą sanie z ekwipunkiem. Sanie Kamińskiego i Ostrowskiego początkowo ważyły po 100 kilogramów, a sanie Janka - 20 kg. Aby zwiększyć tempo, zostawili po drodze część bagażu.
Dodał, że podczas marszu miał dużo czasu na przemyślenia. Myślałem o przeszłości, o tym, co się działo w danej chwili i o tym, co będzie. Czasami trzeba zająć umysł czymkolwiek, żeby nie myśleć o tym śniegu i mrozie - opowiadał Janek.
Janek Mela używał podczas marszu specjalnej protezy nogi. Kiedy fundacja pana Kamińskiego zwróciła się do nas o pomoc, zgodziliśmy się natychmiast. Jesteśmy dumni, że proteza zdała egzamin - powiedział dyrektor Skandynawskiego Laboratorium Ortopedycznego Robert Rochmiński.
Podróżnicy używali różnego specjalistycznego sprzętu, m.in. paneli słonecznych i turbiny wiatrowej do produkcji prądu. Korzystali także ze specjalnych spadochronów, które przy sprzyjającym wietrze przyspieszały i ułatwiały przemieszczanie się. Kontakt z Polską utrzymywali przez telefony satelitarne.
Dzienne zapotrzebowanie energetyczne podczas wyprawy wynosiło ok. 6 tys. kalorii. 30 grudnia, w moje urodziny, dostałem od chłopaków po tabliczce czekolady. To były najbardziej nietypowe urodziny w moim życiu - powiedział Janek Mela.
Na Biegunie Południowym znajduje się stacja polarna. Zobaczyliśmy ją już z odległości 13 km - mówił Mela. Powitano nas... chłodno. Oprowadzono po stacji ale nie dostaliśmy nawet kawy. Jest bowiem taki przepis, aby nie pomagać wyprawom... - dodał Kamiński.
Polarnikom towarzyszyła trzyosobowa ekipa dziennikarska Telewizji Polskiej, która codziennie relacjonowała przebieg ekspedycji.