Kalisz odznaczył prowadzącego śledztwo ws. Olewnika
Ryszard Kalisz jako szef MSWiA cztery lata temu podpisał wniosek o odznaczenie Srebrnym Krzyżem Zasługi byłego naczelnika wydziału kryminalnego radomskiej policji – dowiedział się reporter RMF FM. Oficer ten współprowadził śledztwo w sprawie porwania Krzysztofa Olewnika.
Nie pamiętam - tak odpowiedział polityk SLD na pytanie, dlaczego wystąpił o odznaczenie tego funkcjonariusza. Jeśli odznaczałem Srebrnym Krzyżem Zasługi, to ten Srebrny Krzyż Zasługi został przyznany przez prezydenta. Jeżeli na mój wniosek, to oczywiście na wniosek policjantów, czyli komendanta głównego - zaznaczył Kalisz. Odpowiedź - zdaniem RMF FM - robi wrażenie spychania winy na szefa policji, którym w 2004 r. był Leszek Szreder.
Były minister spraw wewnętrznych nie uchylił się jednak od odpowiedzialności za błąd. Taka jest rola ministra. Odpowiadam za wszystko, co działo się wtedy w resorcie- stwierdził Ryszard Kalisz.
Prokuratorzy prowadzący sprawę porwanego Krzysztofa Olewnika już przed rokiem w druzgocący sposób ocenili pierwsze cztery lata śledztwa - poinformowała "Gazeta Wyborcza".
Kalisz zapewniał we wtorek w TVN24 że w czasie, gdy kierował MSWiA, na jego polecenie powstała grupa śledczych CBŚ, której ustalenia były pomocne w odnalezieniu sprawców porwania i zabójstwa. Wśród policjantów zajmujących się sprawą porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika był "kret", który pracował dla kogoś - stwierdził Kalisz. Dodał, że wówczas nie wiedziano o istnieniu "kreta" w tej grupie.
Z policjanta, który zajął się wątkami istotnymi dla śledztwa w sprawie Krzysztofa Olewnika, zrobiono "kreta" – powiedział mecenas Wojciech Brochwicz, pełnomocnik rodziny Olewników.
Przez wiele lat badano wszystkie możliwe wątki, tylko nie te, które dla człowieka o przeciętnej wiedzy policyjnej wydawały się najbardziej interesujące i najbardziej oczywiste, a kiedy znalazł się wreszcie policjant, który próbował te wątki wyjaśniać, to zrobiono z niego "kreta" - powiedział Brochwicz w TVN24.
Tak, to jest ten sam "kret", to jest ten sam człowiek, który zwerbował "Masę" i doprowadził do rozbicia grupy pruszkowskiej. To jest ten człowiek, któremu za to, że się nadmiernie interesował sprawą, zafundowano pół roku w więzieniu, zrujnowano życie zawodowe i prywatne - mówił pełnomocnik rodziny Olewników.
Min. sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski powiedział, że została powołana specjalna grupa prokuratorów, którzy mają wyjaśnić kwestię ewentualnych zaniedbań. Dodał, że także policja oddeleguje swoich najlepszych śledczych, by wyjaśnić wątpliwości. W planie przesłuchań, który jest już u Ćwiąkalskiego, figuruje 100 nazwisk.
Do porwania Krzysztofa Olewnika, syna przedsiębiorcy branży mięsnej z Drobina pod Płockiem (Mazowieckie) doszło w nocy z 26 na 27 października 2001 roku. Sprawcy zażądali okupu. Kilkadziesiąt razy kontaktowali się z jego rodziną. W lipcu 2003 roku okup przekazano porywaczom, jednak uprowadzony nie został uwolniony. Jak się później okazało, miesiąc po odebraniu przez przestępców pieniędzy został zamordowany. Proces w tej sprawie, której akta liczą 112 tomów, toczył się od października 2007 roku.
31 marca Sąd Okręgowy w Płocku skazał dwóch zabójców Olewnika - Sławomira Kościuka i Roberta Pazika na kary dożywotniego więzienia. Na ławie oskarżonych znalazło się w sumie 11 osób, ośmioro skazano na kary od roku więzienia w zawieszeniu do 15 lat pozbawienia wolności; jednego z oskarżonych sąd uniewinnił.
Kilka dni później - czwartego kwietnia - Kościuk popełnił samobójstwo. Powiesił się na prześcieradle w celi aresztu w Płocku. Śledztwo w tej sprawie wszczęła tamtejsza prokuratura rejonowa.
W czerwcu 2007 r. samobójstwo popełnił też Wojciech F. (szef gangu, który porwał Olewnika), któremu śledczy zamierzali przypisać tzw. sprawstwo kierownicze. W jego organizmie znaleziono alkohol i śladowe ilości amfetaminy. (ap)