Kadłubkowy tydzień
Niepełny pierwszy majowy tydzień nie przyniósł zdecydowanego zachowania na rynkach kapitałowych. Tytułem wstępu warto nadmienić, że w poprzedni piątek po południu Narodowy Bank Polski opublikował lepsze od oczekiwanych dane o bilansie płatniczym w lutym.
11.05.2005 12:47
Zarejestrowano nadwyżkę zarówno w bilansie handlowym - 57 milionów euro, jak i na całym rachunku obrotów bieżących - 132 miliony euro. Zarówno eksport jak i import wzrósł w stosunku do tego samego miesiąca poprzedniego roku o ponad 20%, licząc we wspólnej walucie. Jednak ze względu na świąteczny okres inwestorzy nie mogli jednak w pełni zareagować na te dane. Większość z nich nie uczestniczyła w poniedziałkowej sesji, wykorzystując wydłużony weekend na wypoczynek. Ze względu na przerwę świąteczną na początku tygodnia można było zaobserwować małą aktywność uczestników rynku. O wycenie polskiej waluty decydowały zmiany na rynkach zagranicznych. Tam jednak obroty także znacznie spadły, gdyż z powodu święta nie pracowały banki w Londynie, będącym głównym ośrodkiem handlu walut na świecie. Na pozostałych rynkach dolar zyskał na wartości do euro. Kurs sprzedawanego euro w efekcie obniżył się od piątku o prawie 1 centa, do poziomu poniżej 1,29 USD. W ślad za wspólną walutą do dolara stracił złoty. Na
poniedziałkowym zamknięciu za amerykańską walutę na krajowym rynku płacono 3,31 złotego, o prawie 2 grosze więcej niż w piątek. Krajowa waluta za to wzmocniła się nieco do euro, które po południu kosztowało niespełna 4,26 złotego, o prawie 1 grosz mniej niż w końcu poprzedniego tygodnia.
Z kolei po przerwie świątecznej złoty znacznie umocnił się, odrabiając straty poniesione wobec obu głównych walut w poprzednim tygodniu. Polskiej walucie pomógł wtorkowy komunikat Rezerwy Federalnej z uzasadnieniem decyzji o kolejnej, ósmej z rzędu podwyżce stóp procentowych. Podstawowa, stopa funduszy federalnych, wpływająca na koszty krótkoterminowych pożyczek udzielanych sobie przez komercyjne banki, wzrosła tym samym do 3%. W komunikacie Fed przyznał, że dostrzega większy ruch cen w górę. Zapewnił jednak, że długoterminowe oczekiwania inflacyjne pozostają pod kontrolą. Inwestorzy uznali, że nie mogą liczyć na bardziej zdecydowane podnoszenie kosztów kredytów w Stanach Zjednoczonych, a tym samym znacząco wyższe oprocentowanie amerykańskich obligacji. Znowu zatem zainteresowali się przynoszącymi wyższe odsetki papierami dłużnymi z rynków wschodzących, w tym polskimi. Potwierdzeniem zmiany nastrojów był przebieg przetargu obligacji dwuletnich. Ministerstwo Finansów wystawiło na sprzedaż papiery o wartości
2,6 miliarda złotych. Tymczasem inwestorzy zgłosili chęć nabycia obligacji za prawie 5 miliardów złotych, oferując zwykle wyższe ceny niż na aukcji w poprzednim miesiącu. W efekcie średnia rentowność dwulatek, czyli wyrażona w formie odsetek, zyskowność ich zakupu, obniżyła się do 5,38% z 5,41% w kwietniu. Na przetargu uzupełniającym resort sprzedał jeszcze obligacje za 520 milionów złotych. Złotówka skorzystała z osłabienia dolara do euro na zagranicznych rynkach. W połowie tygodnia kurs wspólnej waluty znajdował się w połowie przedziału 1,29 - 1,30 USD, o prawie 1 centa wyżej niż we wtorek o tej samej porze. Inwestorzy nie zareagowali na decyzję Europejskiego Banku Centralnego o pozostawieniu jego stóp procentowych na dotychczasowym poziomie, gdyż była zgodna z ich oczekiwaniami. Podstawowa stopa, refinansowa, od prawie dwóch lat wynosi 2%, czyli jest o 1 punkt procentowy niższa od amerykańskiej funduszy federalnych. Dodatkowo dolarowi zaszkodziło ogromna wysokość deficytu Stanów Zjednoczonych: budżetowy i
handlowy. I w końcu połowa tygodnia przebiegła w sytuacji gdzie za euro płacono 4,20 złotego, o ponad 6 groszy mniej niż w poniedziałek. Dolar, który kosztował 3,24 złotego, był z kolei tańszy o 7 groszy.
Rozchwiany złoty
Koniec tygodnia na krajowym rynku piątek upłynął pod znakiem znacznych wahań notowań złotego. Rano, sprzedawana przez inwestorów realizujących zyski po ostatnich wzrostach, krajowa waluta nieco straciła na wartości do euro i dolara. Później jednak zaczęła się umacniać, osiągając nowe wielodniowe maksima. Kolejne osłabienie przyszło po publikacji amerykańskich danych. Następnie złoty ponownie zaczął odrabiać straty. Pomogła mu informacja Narodowego Banku Polskiego o wzroście rezerw walutowych w kwietniu o prawie 2 miliardy euro, do 31,5 mld euro. O godzinie 17.00 za dolara płacono 3,20 złotego, o pół grosza więcej niż w czwartek. Euro w tym czasie kosztowało już 4,11 złotego, o ponad dwa grosze mniej niż poprzedniego dnia. W ciągu ostatnich pięciu sesji wspólna europejska waluta potaniała o 17 groszy. Z kolei wartość dolara w tym czasie obniżyła się o 11 groszy. Warto wspomnieć, że takie wahania waluty miały swoje podłoże w sytuacji politycznej a dokładnie w decyzjach o braku rozwiązania parlamentu oraz nie
przyjęcia dymisji rządu premiera Belki przez prezydenta Kwaśniewskiego. Rząd będzie nadal administrował do czasu najbliższych wyborów a Pan Prezydent zapowiedział, że wszelkie próby destabilizacji politycznej napotkają na weto z jego strony. Jak na krótki tydzień to wydarzeń aż za dużo.
Senna giełda
Również sąsiedztwo świąt nie sprzyjało aktywności inwestorów na warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych. Początek tygodnia pokazał, że wielu inwestorów wybrało dodatkowy dzień wypoczynku zamiast handlu akcjami. W efekcie obroty na poniedziałkowej sesji spadły poniżej 150 milionów złotych, podczas gdy średnia w I kwartale wyniosła 675 milionów złotych. Niewielkie były także zmiany głównych indeksów. Dzięki wzrostowi kursu akcji największego krajowego koncernu paliwowego PKN Orlen WIG20, wskaźnik obrazujący zmiany poziomu notowań 20 największych spółek, wzrósł o 0,1%, do 1861 punktów. Większą zwyżkę uniemożliwiła kolejna znaczna obniżka cen papierów gdyńskiej firmy informatycznej Prokom Software i należącego do jej grupy kapitałowej Softbanku. Spadek ich notowań sprowadził indeks spółek komputerowych i telekomunikacyjnych TechWIG do poziomu 592 punkty. W stosunku do zamknięcia piątkowej sesji wskaźnik ten stracił pół procent. Lepiej sobie radziły firmy średniej wielkości. Ich indeks, MIDWIG, wzrósł o
0,6%, do 1659 punktów. Gdy tylko wzrosty na zachodnich rynkach zachęcały inwestorów do kupowania akcji to szybko nastroje pogorszyły się. U inwestorów wzięła górę ostrożność przed publikacją kwartalnych raportów wielu ważnych giełdowych spółek. W tej grupie na środowej sesji zwracał uwagę silny spadek kursu akcji koncernu paliwowego PKN Orlen, który przyznał, że na początku roku nadal tracił na rzecz konkurentów udział w krajowym rynku detalicznym. Informacja ta, w połączeniu z dalszą obniżką notowań ropy naftowej na światowych rynkach skłoniła inwestorów do pozbywania się papierów spółki ze swoich portfeli. Sprzedawali również akcje Telekomunikacji Polskiej z powodu ogłoszonych już, słabszych od spodziewanych, wyników w pierwszym kwartale.
Zwiększone zainteresowanie dotyczyło papierów największych banków, PKO BP, Pekao i BPH, licząc, że sektor finansowy będzie nadal poprawiał swoje wyniki. Pozytywne nastawienie do banków wzmocniły jeszcze wyniki badań przeprowadzonych przez Narodowy Bank Polski, wskazujących na dalszy wzrost popytu na bankowe kredyty. Sugeruje to zwiększenie dochodów kredytodawców z odsetek. Wzrosły także notowania koncernu miedziowego KGHM, który zapowiedział, że dzięki wysokim wciąż cenom czerwonego metalu na światowych rynkach, będzie w stanie w tym roku wypracować wyższy zysk niż w poprzednim. Zwyżka WIG20, sztandarowego indeksu warszawskiej giełdy, obrazującego zmiany poziomu cen 20 największych spółek, była tylko symboliczna. Po wzroście o 0,04%, osiągnął poziom 1862 punktów.
Indeksy w miejscu
Końcówka tygodnia rozpoczęła się od wzrostu głównych indeksów. Szybko jednak, wzorem zachodnioeuropejskich rynków, zagościły spadki. Ponownie w centrum uwagi inwestorów nadal znajdowały się akcje koncernu paliwowego PKN Orlen. Kolejny dzień traciły one na wartości w związku ze zbliżającą się ofertą publiczną jego krajowego konkurenta - Grupy Lotos ( 30 maja br.). Na rynku istnieje obawa, że fundusze inwestycyjne i emerytalne będą sprzedawały akcje płockiej spółki, aby zrobić miejsce w swoich portfelach na papiery drugiej firmy z branży. Takie podejście zostało rozwiane dopiero przez informację, iż koncern osiągnął dobre wyniki w pierwszym kwartale tego roku. Notowania jego akcji zaczęły wtedy piąć się górę. Jednak nie zdołały odrobić do końca wcześniejszych strat. Sprawozdanie finansowe PKN Orlen za ostatni kwartał opublikowane zostanie w poniedziałek. Tymczasem wśród największych spółek w piątek największy wzrost był udziałem kombinatu miedziowego KGHM, który osiągnął w pierwszych trzech miesiącach znacznie
lepsze wyniki od oczekiwanych przez analityków. Kursy pozostałych firm z tej grupy zmieniły się nieznacznie.
Mimo to wartość dwóch głównych indeksów praktycznie nie zmieniła się.. Najstarszy i ilustrujący poziom cen akcji najszerszej grupy spółek Warszawski Indeks Giełdowy (WIG)
zyskał 0,01% kończąc dzień i tydzień na poziomie 25 977 punktów ( rekord wszechczasów z 25 lutego to 28.547 punktów). Flagowy indeks WIG20, który ilustruje poziom kursów dwudziestu największych spółek na warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych po zwyżce o 0,04 % miał wartość 1874 punktów.
Taniejąca ropa
Patrząc na to, co działo się na zagranicznych rynkach warto odnotować, że początek maja przyniósł dalszą obniżkę notowań ropy naftowej. Na nowojorskiej giełdzie towarowej baryłka lekkiej ropy już poniedziałek płacono nieco tylko ponad 49 dolarów. Część inwestorów uznała jednak, że najniższa od ponad miesiąca cena jest doskonałą okazją do zrobienia zapasów surowca. W efekcie na zamknięciu poniedziałkowej sesji notowania wróciły powyżej psychologicznego poziomu 50 dolarów za baryłkę. We wtorek jednak znowu zaczęły spadać. Inwestorzy nie byli skłonni do płacenia wyższych cen, przewidując, że publikowane w środę przez amerykański Departament Energii dane wykażą w poprzednim tygodniu kolejny wzrost zapasów ropy w Stanach Zjednoczonych, będących największym konsumentem tego surowca na świecie. Obawiali się także zmniejszenia popytu po kolejnych informacjach potwierdzających słabnięcie wzrostu gospodarczego w krajach zachodnich. W ostatnich transakcjach we wtorek w Nowym Jorku za baryłkę lekkiej ropy w transakcjach
terminowych trzeba było zapłacić 49,5 USD, o 22 centy mniej niż w piątek. Pochodząca z Morza Północnego ropa Brent na Międzynarodowej Giełdzie Paliw w Londynie potaniała o 57 centów, do 50,52 USD za baryłkę. W poniedziałek nią nie handlowano, gdyż londyńskie instytucje finansowe były zamknięte z powodu święta.
FED przeciw inflacji
Zmiany na rynkach naftowych miały istotny wpływ na notowania akcji na nowojorskich giełdach. Zwyżka cen pod koniec poniedziałkowej sesji pociągnęła za sobą wzrost kursów notowanych tam firm naftowych. Z kolei wtorkowa zniżka zachęciła inwestorów do kupowania spółek, którym niższe ceny paliw pozwoliłyby na ograniczenie kosztów działania. Decydujące jednak znaczenie miały jednak oczekiwania związane z wtorkowym posiedzeniem Rezerwy Federalnej. Inwestorzy słusznie przewidywali, że amerykański bank centralny ósmy raz z rzędu podwyższy swoją podstawową stopę procentową o ćwierć punktu procentowego, tym razem do poziomu 3%. Nie byli jednak pewni, jak ocenia niebezpieczeństwo przyspieszenia inflacji w przyszłości. W wydanym komunikacie Fed przyznał, że dostrzega zwiększenie tempa wzrostu cen. Dodał jednak, że w długim terminie inflacja jest pod kontrolą. Uczestnicy rynku uznali, że Rezerwa Federalna nie zamierza bardziej agresywnie zwiększać kosztów kredytu, co byłoby niekorzystne dla notowań akcji, gdyż część
inwestorów pozbywałaby się ich, aby zdobyć środki na kupno znacznie wyżej niż obecnie oprocentowanych, a przy tym uważanych za bardzo bezpieczne inwestycje, bonów i obligacji skarbowych. W efekcie główne indeksy nowojorskich rynku na obu sesjach zyskały nieco na wartości. Najwięcej sztandarowy indeks Wall Street, Dow Jones, obrazujący zmiany poziomu cen 30 największych notowanych tam spółek, który poszedł w górę o ponad 0,6%, do 10 257 punktów. Główny indeks elektronicznej giełdy Nasdaq, gdzie przeważają spółki związane z nowymi technologiami. Nasdaq Composite, na obu sesjach wzrósł o prawie 0,6%, do 1933 punktów. S&P500, w którego skład wchodzi pół tysiąca firm, zakończył sesję na poziomie 1161 punktów, o niespełna 0,4% wyżej niż w piątek.
Metale i kruszcze w dół
Niepewność, co do przyszłej ścieżki podnoszenia stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych spowodowała spadki cen metali. Tak jak w przypadku innych surowców wycenianych na światowych rynkach w dolarach, ich ceny zmieniają się zwykle w kierunku przeciwnym do notowań dolara. Zapowiedź ewentualnego przyspieszenia tempa podnoszenia stóp wzmocniłoby zapewne dolara, a komunikat Fed został ogłoszony już po zamknięciu Londyńskiej Giełdy Metali, największego światowego rynku metali nieżelaznych. Dlatego inwestorzy woleli zachować ostrożność. W zawieranych wieczornych transakcjach terminowych tona miedzi kosztowała 3188 USD, o 27 dolarów (-0,8%) mniej niż na poprzedniej, piątkowej sesji. Cynk potaniał o ponad 50 dolarów (-4%) do 1277 USD za tonę.
Mniej płacono także za kruszce. Uncję złota na popołudniowym fixingu w Londynie wyceniono na niecałe 428 USD, o prawie 8 dolarów taniej niż w piątek. Cena odniesienia dla srebra obniżyła się o 13 centów, do 6,85 USD za uncję. Giełda akcji w Tokio we wtorek i środę była nieczynna z powodu święta.
Mocniejszy dolar
Dolar umocnił się znacząco do euro po publikacji piątkowych danych z rynku pracy w USA. Amerykański Departament Pracy podał, że wprawdzie stopa bezrobocia w USA w kwietniu wyniosła 5,2 proc., i nie zmieniła się w porównaniu z marcem, ale za to liczba miejsc pracy w sektorach pozarolniczych wzrosła aż o 274.000, podczas gdy w marcu wzrosła po korekcie o 146.000. Analitycy spodziewali się w kwietniu stopy bezrobocia w USA na poziomie 5,2 proc. i wzrostu liczby miejsc pracy w sektorach pozarolniczych o 174.000. Inwestorzy doszli do wniosku, że po spowolnieniu wzrostu w I kwartale największa gospodarka świata znowu nabiera rozpędu. Fed zatem będzie miał otwartą drogę do dalszego podnoszenia stóp procentowych, co zwiększy atrakcyjność lokowania środków w instrumentach nominowanych w amerykańskiej walucie. Zwiększone zakupy dolara sprawiły, że kurs euro w ciągu paru minut obniżył się o 1 centa, do połowy przedziału 1,28 - 1,29 USD. Wspólna waluta po raz ostatni była tak tania ponad dwa tygodnie temu. Jednak z
drugiej strony silniejszy dolar źle wpłynął na notowania akcji na NYSE. Wskaźniki giełdowe po wstępnej euforii zamknęły tydzień na poziomie zbliżonym do czwartkowego zamknięcia. Jednak żadnych wniosków nie można wysuwać bo tydzień był kadłubkowy. Dopiero w przyszłym powinno dojść do wykrystalizowania sytuacji. Zarówno na krajowym jak i zagranicznych rynkach.
Andrzej Filipek