Kaczyńskiego czeka ciężka walka...
Platforma ma swój miesiąc miodowy, a PiS czyściec - pokazują wyniki najnowszego sondażu Wirtualnej Polski. Partia Donalda Tuska zanotowała, choć minimalny, to jednak wzrost. To premia za utrzymanie władzy, a jednocześnie dowód, w jak luksusowej sytuacji się znajduje.
Ma przed sobą trzy lata bez żadnych wyborów, dysponuje doświadczonymi kadrami i spokojnie może planować rządzenie. Do tego ma życzliwego prezydenta, cieszącego się olbrzymim poparciem, obłaskawionego koalicjanta i rozproszoną opozycję. Dwa kluby lewicowe i dwa prawicowe, zapewne potwierdzą obserwację z poprzednich kadencji, że opozycji lepiej niż rządem wychodzi się zajmowanie własnymi problemami.
Dlatego widać, że dla premiera Tuska może to być wymarzony moment, by wprowadzić działania, o których ekonomiści mówią od lat, a na które rząd do tej pory bał się zdecydować. Trwałe zmniejszenie deficytu finansów publicznych i długu, przegląd ulg podatkowych, zmiany w systemie rentowym, weryfikacja przywilejów emerytalnych takich grup jak górnicy, służby mundurowe, sędziowie i prokuratorzy czy rolnicy. Można też spokojnie pomyśleć o zaprogramowaniu zrównania i podniesienia wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn w ciągu kilku lub kilkunastu lat.
Warto też już teraz zastanowić się, co zrobić, by złagodzić niekorzystne zmiany demograficzne, które z pełnym impetem uderzą w kolejnej dekadzie. A dosyć stabilna sytuacja w Polskiej gospodarce powoduje, że te działania nie muszą być wprowadzane na oślep i pod przymusem, nie muszą być też zbyt radykalne, a ich ewentualne niekorzystne skutki mogą być rozłożone na lata. Do tego, gdyby premier potrzebował alibi do tych działań, świetnym pretekstem, a w zasadzie powodem są niepokoje targające strefą euro, które mogą skończyć się potężną recesją. Wniosek jest jeden: remont czas zacząć, bo inaczej za kilka lat sufit z długu spadnie nam na głowę.
Zupełnie inną sytuację ma PiS, partia, która ledwie miesiąc temu szykowała się do przejęcia władzy. Pokazywany w sondażu WP spadek o 3% to zapowiedź kłopotów, jakie w tej kadencji będzie miało to ugrupowanie. Już widać, że Jarosława Kaczyńskiego czeka bardzo ciężka walka. Bo poprzednie rozłamy w PiS oznaczały odejście środowisk tworzących skrzydła partii. Tak było z katolickim środowiskiem Marka Jurka czy liberalno-konserwatywnymi politykami, którzy utworzyli PJN. Tym razem będziemy mieli faktycznie pojedynek między Jarosławem Kaczyńskim i zakonem PC uzupełnionym o młodych posłów. jak Adam Hoffmann z jednej strony, a nowym zakonem, zakonem PiS, powstałym wokół Zbigniewa Ziobry.
Bo nawet jeśli klub zrzeszający zwolenników Ziobry, takich jak Arkadiusz Mularczyk czy Beata Kempa, nazywa się Solidarna Polska, a nie Prawo i Sprawiedliwość, to nie ma wątpliwości, że Zbigniew Ziobro toczy wojnę o rząd dusz w PiS. I ma spore szanse, by swój cel osiągnąć. Jeśli okaże się dość potężny, może doprowadzić do ugody z Jarosławem Kaczyńskim i powrotu do PiS w przeciągu roku czy dwóch. W innym przypadku, realny jest wariant siłowego rozstrzygnięcia sporu. Bowiem za cztery lata wybory prezydenckie odbędą się wiosną a parlamentarne dopiero jesienią. I to właśnie wybory głowy państwa mogą być sceną walki o przywództwo na prawicy i to, kto powiedzie ją do zdobywania mandatów w sejmie i senacie.
Nie mniej skomplikowana sytuacja jest na lewicy, doświadczony Leszek Miller kontra dynamiczny Janusz Palikot, to zapowiada wyczerpujący obie strony pojedynek. Ale na razie, jak pokazuje sondaż, to pojedynek toczony w cieniu partii rządzącej. Na pewno obaj politycy czują, że mają w plecaku buławę wicepremiera i liczą, że - jeśli PO będzie miała kłopot z koalicjantem - to na nich padnie wybór i to ich sejmowe szable zasilą rząd. To ważne, zwłaszcza dla SLD, którego aparat od sześciu lat próbuje dobić się do posad gwarantowanych udziałem w rządzie.
Grzegorz Osiecki specjalnie dla Wirtualnej Polski