Kaczyński: Tusk podpalił dom, odpowiada za to
Prezes PiS Jarosław Kaczyński pytany w radiowej Trójce o to, jaką odpowiedzialność polityczną za katastrofę smoleńską ponosi premier Donald Tusk, powiedział: - W tej chwili żadnej, ale poczekamy, zobaczymy.
"No chyba, że to był zamach"
- Donald Tusk rozpoczął wojnę z prezydentem, obniżył jego prestiż, a co za tym idzie obniżył jego bezpieczeństwo. Zachęcał wszystkich, którzy by chcieli atakować. Obniżył zdecydowanie czujność służb i tych wewnętrznych, i tych zewnętrznych, które chronią prezydenta - mówił Jarosław Kaczyński.
Kaczyński uważa, że to Donald Tusk "nie podjął decyzji, nie wymusił decyzji na ministrze obrony, żeby zakupić albo zleasingować nowe samoloty". - To samo przez się, można powiedzieć, na pewno by zmieniło sytuację - powiedział prezes PiS, dodając: - No chyba, że to był zamach.
Jak mówił Kaczyński, Donald Tusk "podjął grę z Putinem po to, aby obniżyć rangę wizyty prezydenta, więc także obniżyć jej bezpieczeństwo". - Rosjanie stwierdzili, że to wizyta właściwie prywatna - uważa Kaczyński. To była - zdaniem Kaczyńskiego - przyczyna rozdzielenia wizyt premiera i prezydenta.
Według prezesa PiS, gdyby 10 kwietnia, na uroczystości do Katynia poleciało kilka samolotów w polskiej delegacji, w tym jeden z prezydentem i premierem, to "prawdopodobieństwo, że okoliczności katastrofy powtórzyłyby się byłoby zerowe"
- Tusk bawił się zapałkami w domu i podpalił dom, a ponieważ nie jest dzieckiem, więc ponosi odpowiedzialność - podsumował Jarosław Kaczyński.
- Prawda o katastrofie musi kogoś obciążyć, albo władze Rosji i Polski albo jedną ze stron - powiedział Kaczyński. Jarosław Kaczyński podkreślił, że nie mówi o obciążeniu w znaczeniu karnym, lecz moralnym. Jak dodał prezes PiS, w sferze z moralnej i politycznej najcięższą karą jest odejście z polityki.
"Piloci wprowadzeni w błąd"
Szef PiS twierdzi, że według jego wiedzy opartej na odczytanych częściowo stenogramach z czarnych skrzynek piloci rządowego Tu-154 zostali wprowadzeni w błąd. Byli przekonani, że w momencie, który okazał się krytyczny znajdowali się nad pasem.
Według Jarosława Kaczyńskiego należy się zastanowić dlaczego zostali wprowadzeni w błąd. - Czy to było zepsucie się czegoś w samolocie, czy zepsucie się czegoś na lotnisku, czy brak kwalifikacji osób na lotnisku, czy brak kwalifikacji ze strony pilotów - chociaż akurat na to nic nie wskazywało, czy było to działanie o charakterze zamierzonym - zastanawia się prezes PiS.
"Brat nie mógł naciskać na pilotów, nie znał się na tym"
Jarosław Kaczyński całkowicie wykluczył, że jego brat mógłby naciskać na pilotów rządowego Tu-154.
Podkreśla, że bardzo dobrze go znał i wie, że nie wydałby pilotom polecenia lądowania, szczególnie w sytuacji, która wiązałaby się z niebezpieczeństwem. - Był całkowicie zdany na opinię pilotów, nie znał się na tym - mówił prezes PiS.