"Kaczyński może spać spokojnie - nikt mu nie zagrozi"

Debata na temat kształtu Unii Europejskiej, przyszłości strefy euro oraz naszego miejsca w tych strukturach nabrała w Polsce niesłychanie emocjonalnego charakteru. Posypały się wielkie słowa i te całkiem małe. I to nie tylko podczas prawie dziesięciogodzinnej, zdecydowanie zbyt długiej debaty w sejmie, czy przy kompletnie nieudanej próbie odwoływania przez PiS, solidarnie z Solidarną Polską ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego.

"Kaczyński może spać spokojnie - nikt mu nie zagrozi"
Źródło zdjęć: © Polityka

23.12.2011 11:38

Przeczytaj też: Omówienie wyników sondażu - PO odrabia straty, Tusk bezkonkurencyjny - najnowszy sondaż Komentarz Łukasza Warzechy - Mistrz nicnierobienia

Takie słowa padają także w nawale komentarzy i opinii, których wysyp był nadzwyczajny. Można byłoby uznać, że oto mamy wreszcie debatę z prawdziwego zdarzenia na bardzo istotny temat. Były to jednak pozory, gdyż zamiast wymiany argumentów były rytualne już zaklęcia i cała antyunijna retoryka, były najcięższe działa wytoczone w obronie naszej zagrożonej podobno niepodległości i suwerenności. Szybko zresztą rzecz zeszła na kwestie bardziej zrozumiałe, czyli na pieniądze, a więc na potencjalną pożyczkę dla MFW, skutkiem której miałyby być zagrożone nasze rezerwy walutowe. Tak więc szybko okazało się, że część opozycji nie jest gotowa do poważnej rozmowy, ale w sprawach unijnych rząd ma za sobą zdecydowaną większość, choć proeuropejskie poglądy SLD i Ruchu Palikota różnią się. SLD pod kierownictwem Leszka Millera wykazuje zdecydowanie większą dojrzałość niż ciągle szukający swojego miejsca na scenie politycznej Palikot.

Warto przywołać tę dyskusję, gdyż ten temat zdominował inne wydarzenia, kształtował społeczne nastroje, a tym samym wpływał na poparcie dla partii politycznych. Otóż okazało się, że po kilku dniach intensywnej debaty właśnie pełnej narodowych haseł PO nieco odrobiła wcześniejsze straty, PiS zaś wiele nie zyskało, także SLD i Ruch Palikota trwają we względnej równowadze. Tak więc faktu, że na czele Sojuszu stanął Miller, polityk doświadczony nie należy lekceważyć. SLD nie jest na razie przekąską do szybkiego połknięcia, co jeszcze niedawno uważano za rzecz prawie oczywistą. Miller będzie walczył o swoją partię i swoje w niej miejsce.

Wątek antyniemiecki i antyunijny ma swoje wzięcie u części wyborców, ale jest to mniejszość, zaś Solidarna Polska nie może się oderwać od partii, z której wyrosła i nie pomagają nawet efektowne transfery, jak choćby przejście Ludwika Dorna do tej frakcji parlamentarnej. Nie wydaje się więc, aby przyszłość Unii Europejskiej była tematem zasadniczego sporu, który spowoduje jakieś nowe rozdanie polityczne. Raczej utwierdza ona wszystkich na dotychczasowych pozycjach, jednak rząd zyskuje ważnego i poważnego stronnika w Sojuszu Lewicy Demokratycznej.

Prawo i Sprawiedliwość upewnia się zaś w przekonaniu, że zaprezentowana w ostatnich dniach retoryka jest bardzo przydatna w czasie wewnętrznych kłopotów, kiedy pojawia się przeciwnik wywodzący się z własnych szeregów. Jarosław Kaczyński dla tej części, która na PiS głosuje jest nadal liderem zdecydowanie lepiej słyszalnym niż konkurencja, to on ma autorytet. Jeżeli więc w PiS panowało zaniepokojenie secesjami, to ostatnie dni i europejskie debaty pokazały, że na razie powodu do większego zaniepokojenia nie ma i to jest dobry sygnał dla Kaczyńskiego. Obroną zagrożonej jakoby suwerenności jest w stanie utrzymać przy sobie twardy elektorat.

Tym bardziej, że unijna debata pokazała, że rząd, mimo bardzo dobrych wystąpień premiera (znów wszystko oparte jest na talentach Donalda Tuska)
, ma kłopot z objaśnianiem swojej polityki. To prawda, że niewiadomych jest wiele, przyszłość nieprzewidywalna, ale choćby kwestie owej pożyczki dla MFW można było wyjaśnić prościej, w sposób bardziej zrozumiały, aby nie pozostał jeden przekaz, że oto my, biedny kraj mamy dawać pieniędzy innym, bogatym, ale rozrzutnym, a może też leniwym. Ta słaba skuteczność rządu odbija się też w sondażach, o ile bowiem premier ma mniej więcej stabilne ponad 50-procentowe poparcie, notowania rządu są już gorsze, chociaż i tu widać pewną równowagę między tymi, którzy oceniają go dobrze i tymi, którzy są niezadowoleni a nawet zdecydowanie niezadowoleni.

Wszystkie obecne sondaże mają zresztą dla głównych aktorów sceny politycznej znaczenie dość umiarkowane. Także dla prezydenta, który wprawdzie nieco stracił, ale ciągle cieszy się zdecydowanie największym zaufaniem. Do wyborów daleko, a zasadnicze boje toczyć się będą raczej wewnątrz opozycji, gdzie będzie trwało swoiste przeciąganie liny między Januszem Palikotem (ostatnio lekko w górę) a Leszkiem Millerem, który depcze mu po piętach. Podobnie po prawej, będzie trwał spór między PiS a Solidarna Polską, która bogaci się w parlamencie, ale jeszcze nie wśród wyborców. Europejski temat będzie zaś powracał, choć trudno jeszcze znaleźć słowa i argumenty, których nie przywołano. Może jednak plany staną się bardziej wyraziste i dyskusja w większym stopniu oprze się o konkrety, a mniej o hasła, sprzyjające populistycznej demagogii.

Janina Paradowska specjalnie dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)