Kaczyński: dostaję pogróżki, a BOR zdejmuje ochronę!
Prezes PiS Jarosław Kaczyński powiedział, że ciągle dostaje pogróżki. W ten sposób skomentował decyzję szefa MSWiA Jerzego Millera, który wycofuje ochronę BOR przydzieloną wcześniej Kaczyńskiemu i kilku innym politykom po morderstwie w łódzkim biurze PiS.
09.12.2010 | aktual.: 09.12.2010 17:44
Jak nieoficjalnie dowiedziała się Polska Agencja Prasowa ze źródeł zbliżonych do BOR, od piątku Biuro nie będzie już chroniło polityków, którzy otrzymali taką ochronę po październikowej napaści na biuro poselskie PiS w Łodzi. Decyzję taką podjął szef MSWiA Jerzy Miller. Chodzi m.in. o: Kaczyńskiego, szefa SLD Grzegorza Napieralskiego, europosłów PiS Jacka Kurskiego i Zbigniewa Ziobrę, wicemarszałka sejmu Stefana Niesiołowskiego (PO) i b. premiera Leszka Millera. Według informatora agencji, Biuro uznało, że "zagrożenie minęło i nie ma konieczności kontynuowania ochrony".
- Nie jestem w stanie ocenić przesłanek tych decyzji, bo po prostu ich nie znam. Po prostu nie wiem, czym BOR się tutaj kierował, jakie ma dane, dlaczego uznał, że przedtem było niebezpieczeństwo, a teraz nie ma - uważa jednak prezes PiS Jarosław Kaczyński.
Jak dodał, wciąż dostaje pogróżki. - Ja w każdym razie ciągle dostaję pogróżki. Ostatnio dostałem pogróżkę, że jeżeli przyjadę na Śląsk, to zostanę wraz z publicznością, która się ze mną spotyka, wysadzony w powietrze. A to jest tak, że w Sosnowcu od 19 lat zawsze się spotykamy w tym samym miejscu - w domu katolickim - co nie oznacza, że do tego domu katolickiego nie pojadę - podkreślił.
Jak dodał, formułowane są wobec niego pogróżki ze szczegółami technicznymi, np. skąd zostaną wzięte materiały wybuchowe.
Inny polityk, objęty ochroną BOR, Grzegorz Napieralski mówi z kolei, że sam kilka tygodni temu podczas rozmowy z Jerzym Millerem zasugerował mu, że jeśli zagrożenie wobec jego osoby się zmniejszyło, to żeby zrezygnować z "nadzwyczajnych środków bezpieczeństwa". - I tak też umówiliśmy się z panem ministrem, że kiedy zakończy się kampania wyborcza, kiedy emocje opadną, kiedy zagrożenie minie, to i ochrona się zakończy, więc inicjatywa była raczej po mojej stronie - zaznaczył lider SLD.
Szef Sojuszu powiedział również, że w czasie, kiedy chronił go BOR, miała miejsce jedna "bardzo groźna sprawa, która zakończyła się śledztwem i postawieniem jednej osobie zarzutów". - To była sytuacja w Sieradzu, była osoba, która bezpośrednio groziła mojej osobie. Była to bardzo realna groźba, jeżeli chodzi o targnięcie się na moje życie - relacjonował lider SLD.
- Będzie mi bardzo smutno, ponieważ polubiłem panów oficerów. To znakomici ludzie i szkoda - z takiego ludzkiego powodu - bo to bardzo przyzwoici ludzie, bardzo pomocni, bardzo profesjonalni. Zżylismy się przez te tygodnie i łezka na pewno się w oku zakręci na pożegnanie - powiedział lider Sojuszu.