Kaczyński: dobry lekarz to przeważnie średni biznesmen
Owszem, można dużo zapłacić, można siedzieć na skórzanych fotelach, leżeć w bardzo eleganckich warunkach, ale później, jak powstają komplikacje, to idzie się do szpitala publicznego. A wie pan, dlaczego, panie redaktorze? Bo na ogół, jak ktoś jest dobrym lekarzem, to biznesmenem średnim - powiedział w programie "Sygnały Dnia" prezydent Lech Kaczyński.
09.10.2008 | aktual.: 09.10.2008 12:09
"Sygnały Dnia": Wiele osób, w tym premier i jego zaplecze polityczne, nie widzi potrzeby przeprowadzania referendum ws. prywatyzacji szpitali i są w tej mierze raczej nieugięci. Co to wróży pańskiej inicjatywie, zważywszy na niezbędną zgodę Senatu, Senatu kierowanego przez Platformę Obywatelską?
Lech Kaczyński: Dokładnie Senatu, w którym większość ma Platforma Obywatelska. Marszałek Senatu przeszedł na stronę Platformy Obywatelskiej nie tak dawno, bo przypominam, że był z ramienia PiS marszałkiem Senatu również, ale co to wróży? No, wtedy w tym trybie nie będzie referendum, ponieważ konstytucja wyraźnie daje to uprawnienie prezydentowi, ale za zgodą Senatu.
Natomiast ja mam jeszcze inne tryby związane z referendum, jak choćby tryb związany z zebraniem odpowiedniej liczby podpisów. Czy będą organizacje, które się tego podejmą? Zobaczymy. Ale raz jeszcze chciałem powtórzyć: nie ma chyba sprawy, która bardziej powinna podlegać referendum, czyli decyzji wszystkich obywateli, jak sprawa służby zdrowia, czy szpital ma być spółką nastawioną na zysk, a w tych ramach na przykład niektóre usługi lecznicze, niektóre tzw. procedury, jak to się dzisiaj mówi, są bardzo mało opłacalne i zysku nigdy nie przyniosą, czy małą firmą, która ratuje ludzkie zdrowie czy ludzkie życie? Musimy sobie na to pytanie odpowiedzieć i od tego są obywatele, a nie ci, którzy być może by na tej prywatyzacji chcieli bardzo dużo zarobić.
Przy okazji ujawniają się dość zaskakujące postawy, zważywszy choćby na ironiczną wypowiedź szefa Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy Krzysztofa Bukiela, który powiedział tak: pan prezydent chce pytać sprzątaczki, rolników, historyków sztuki, jak reformować system ochrony zdrowia. Dlaczego nie zapytać ludzi, jak konstruować samochody? Niech zadecydują.
- Ja znam nawet pana przewodniczącego; pan przewodniczący jest z przekonań, do czego ma prawo, skrajnym liberałem. Ja nie kwestionuję jego prawa do wyrażania swoich przekonań. A więc on ma prawo wypowiadać swoją opinię, która tutaj jest o tyle niecelna, że nie chodzi o sprawy techniczne. Ja nie zamierzam ogłaszać referendum w tej sprawie, która się wiąże na przykład z tym, czy w danej sprawie przeprowadzać operację, czy oprzeć się o leczenie zachowawcze, bo ten przykład, który pan doktor podał, tego właśnie dotyczy. Jak ja bym chciał, żeby Polacy w drodze referendum odpowiadali na pytanie, czy zapalenie wyrostka robaczkowego należy leczyć operacyjnie, czy w inny sposób.
Ja pytam o kwestię inną – czy zdrowie jest przedmiotem gry rynkowej, takim samym jak produkcja na przykład samochodów? A ten przykład, który mało szczęśliwie podał pan doktor Bukiel, dotyczy, powtarzam, tego, jak ja bym chciał odpowiadać na pytanie: jakie lekarze mają procedury medyczne stosować i tutaj sprzątaczki by decydowały, jakie leki lekarz zaordynuje. Nie, w tej sprawie sprzątaczki, także prawnicy (ja jestem prawnikiem) nie mają nic do powiedzenia, ale w sprawie tego, czym ma być dla przeciętnego obywatela służba zdrowia, to wszyscy, tak samo sprzątaczki, jak pan doktor Bukiel, powinni mieć wszystko do powiedzenia.
Zwłaszcza że służba zdrowia nie jest zorganizowana tylko dla lekarzy, to może warto co jakiś czas powiedzieć.
- To jest jeden z mitów, którzy nie dotyczy tylko lekarza, znaczy w tych ramach sprawami edukacji powinni zarządzać wyłącznie nauczyciele? Stwierdzenie, które stało się w Polsce modne już ponad ćwierć wieku temu, że określona korporacja zawodowa, grupa zawodowa powinna wyłącznie zarządzać sprawami, które dotyczą w istocie całego społeczeństwa, jest głębokim nieporozumieniem. Ja kiedyś żartowałem, że gdyby przyjąć ową samorządową koncepcję, to Polską powinien zarządzać samorząd pracowników Urzędu Rady Ministrów, dzisiaj Kancelarii Premiera. Chyba przyznacie państwo, że to jest absurdalne.
Panie prezydencie, nie brak ludzi, którzy twierdzą, że prywatna służba zdrowia zagwarantuje dobrą jakość usług za pieniądze z Narodowego Funduszu Zdrowia, więc nie będzie tej potrzeby jakby dopłacania.
- Ten Narodowy Fundusz istnieje i znaczne środki do niego płyną. O jakości to wszyscy wiemy w wielu przypadkach, bo są też przypadki wspaniałych sukcesów naszej medycyny. Ja chciałem przypomnieć, że w ciągu ostatnich kilkunastu lat długość życia w Polsce znacznie się przedłużyła. Także ze względu na doskonalsze procedury medyczne, nie tylko, ale także.
Z drugiej strony tutaj mówi się o duchu konkurencji. Ja myślę, że to jest tutaj niezmiernie wręcz złudne, a także dotychczasowe doświadczenia z prywatnymi klinikami, które są, nawet doświadczenia ludzi, których zaliczam do swoich przyjaciół są takie, że owszem, można dużo zapłacić, można siedzieć na skórzanych fotelach, leżeć w bardzo eleganckich warunkach, ale później, jak powstają komplikacje, to idzie się już do szpitala publicznego. Sam w życiu, nie ja na szczęście, ale moi bliscy współpracownicy mieli z takimi sytuacjami do czynienia. A wie pan, dlaczego, panie redaktorze? Bo na ogół jak ktoś jest dobrym lekarzem, to biznesmenem średnim.
L.K.: Jest przepis, że prezydent je formułuje i kieruje do Senatu, natomiast my szczegóły jeszcze w tej chwili precyzujemy. My chcemy, żeby obywatele dokładnie wiedzieli, o co chodzi. Jest komercjalizacja, która prowadzi do prywatyzacji, tylko sposób sformułowania pytania musi być taki, żeby maksymalnie duża część obywateli naszego kraju, nie tylko ci, którzy kończyli najlepsze polskie uniwersytety czy politechniki, ale ci, którzy kończyli nieco gorsze szkoły wyższe albo nawet tylko szkołę podstawową, byli w stanie to pytanie dobrze zrozumieć.