Kabrioletem między wiernymi. Proboszcz zdradza, dlaczego nie mógł iść
Wierni zbierają się przed parafią, a wtedy proboszcz... wyjeżdża czerwonym kabrioletem. I tak, z monstrancją na siedzeniu, sunie na czele procesji. - To była sytuacja nadzwyczajna - tłumaczy Wirtualnej Polsce duchowny.
Alojzy Bok, proboszcz jednej z parafii w Pszczynie, w nietypowy sposób uczestniczył w procesji. Pomiędzy wiernymi sunął w czerwonym kabriolecie, a ponad głową trzymał monstrancję. Nagranie wzbudziło w sieci sensację, choć powodem tej sytuacji nie była ani pycha, ani nadmierny dostatek w parafii.
"Wolałbym iść normalnie"
- Żadnej afery nie ma co z tego robić. Mam kolano do operacji. Gdybym mógł iść normalnie, to na pewno wolałbym tak - tłumaczy proboszcz w rozmowie z Wirtualną Polską.
Ksiądz zapewnia też, że wierni z jego parafii wcale nie byli zdziwieni widokiem monstrancji w sportowym aucie. - Parafianie o tym wiedzieli i sami samochód zorganizowali - zdradza proboszcz. - A że kabriolet... Samochód był, jaki był. Taki mieliśmy dostępny - dodaje.
Tych, którzy o zdrowotnych problemach proboszcza nie wiedzą, taki widok oburzył. "Porsche było w serwisie?" - pyta z przekąsem jeden z internautów. "Sporo na tacy zebrał" - wtóruje mu kolejny.
Zaś w obronie proboszcza murem stanęli wierni z jego parafii. "Gdyby nie to auto, to wcale byśmy procesji nie mieli, bo nasz ksiądz ledwo chodzi i czeka na operacje" - tłumaczy Kasia. - Zanim napiszecie komentarz o "bogatych klechach" to może pomyślcie, że "ten ksiądz" ma schorowane nogi... - oburza się Mateusz.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl