Już wiadomo, kto przyjdzie za Trumpa? To może być kolejny prezydent USA

- Gdyby Trump myślał tylko o najbliższych wyborach i o czterech latach swojej prezydentury, na pewno wybrałby kogoś innego - ocenia decyzję dotyczącą funkcji J.D. Vance'a prof. Michał Urbańczyk, amerykanista z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. Zdaniem ekspertów wybór aktualnego wiceprezydenta może wydawać się nielogiczny, ale tylko na pierwszy rzut oka.

Już wiadomo, kto przyjdzie za Trumpa? To może być kolejny prezydent USA
Już wiadomo, kto przyjdzie za Trumpa? To może być kolejny prezydent USA
Źródło zdjęć: © East News, Getty images

Wybór J.D. Vance'a na wiceprezydenta był pogwałceniem podstawowych reguł, które przyświecają podejmowaniu tej decyzji - wskazuje prof. Michał Urbańczyk z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza.

- Od wielu lat obowiązywała bowiem zasada, żeby wiceprezydent znacząco różnił się od prezydenta charakterologicznie, ale też rasowo. Wystarczy spojrzeć na Kamalę Harris. Natomiast pomysł na Vance'a jest inny - wskazuje.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

To Vance jest zagrożeniem? "Widzi jako potencjalny następca Trumpa"

Bidok na salonach

Start w życie Donalda Trumpa i J.D. Vance'a był kompletnie inny. Aktualny prezydent USA od początku był dobrze sytuowany. Choć twierdził, że "zbudował swoje imperium za małą pożyczkę od ojca", informacje te zostały zdementowane już w 2016 roku.

W rzeczywistości Donald Trump wchodził w życie z kilkoma funduszami powierniczymi, które babcia i ojciec założyli mu w wieku trzech lat. Warto przy okazji wspomnieć, że jego ojciec (syn niemieckich migrantów) był nowojorskim deweloperem.

Tymczasem J.D. Vance zaczynał zupełnie inaczej. Był - jak sam o sobie napisał - "bidokiem" (w innych tłumaczeniach "wsiokiem" lub "kmiotem") z nizin społecznych, co opisuje w książce "Hillbilly Elegy" ("Elegia dla bidoków" - polski tytuł).

Ukazuje się tam jako chłopak z nadwagą (spowodowaną złą dietą, powszechną wśród klasy robotniczej), który wychowywał się bez ojca, za to u boku matki - narkomanki. O wszystko musiał walczyć i do wszystkiego dojść wyłącznie swoją ciężką pracą, wykonywaną w zgodzie z zasadami moralnymi. Ostatecznie jednak dostaje się na szczyt.

Kadr z ekranizacji książki "Elegia dla bidoków"
Kadr z ekranizacji książki "Elegia dla bidoków"© Materiały dystrybutora

- On jest po innej stronie barykady niż Trump. Trump jest milionerem, narcyzem, niczym się nie przejmuje. J.D. Vance pokazuje się natomiast z ubogiej strony na zasadzie: ja tu jestem człowiekiem z ludu - mówi dr Karol Szulc z Zakładu Polityki Zagranicznej Uniwersytetu Wrocławskiego. Jak dodaje, choć historia jest raczej przerysowana, Amerykanie kupili Vance'a właśnie przez nią.

- My - w Europie - patrzymy na Stany Zjednoczone przez pryzmat Nowego Jorku i Kalifornii z lat 90. Nam się wydaje, że to kraj mlekiem i miodem płynący, natomiast bardzo wielu Amerykanów żyje naprawdę biednie, jak na europejskie standardy: nie mają ubezpieczenia, mieszkają w wynajętym mieszkaniu albo nawet nie w mieszkaniu, tylko w jakiejś przyczepie kempingowej, żyją od pracy do pracy, większość swojego życia spędzają w podróży od stanu do stanu. Dla takich ludzi J.D. Vance może być wzorcem, do którego oni mogą się odnosić. To człowiek, który wyszedł ze strasznych dołów społecznych i osiągnął niesamowity sukces - komentuje z kolei dla WP prof. Michał Urbańczyk.

Sylwetka, którą zaprezentował światu w książce sam Vance, jest jednak bardzo nierówna w porównaniu z tym, czego świadkami są obserwatorzy aktualnej sceny politycznej.

Vance na ustach wszystkich

Jedną z ostatnich wypowiedzi, które poruszyły świat, była ta, w której J.D. Vance odniósł się lekceważąco do planów wysłania brytyjskich i francuskich wojsk do Ukrainy. Powiedział, że to "20 tys. żołnierzy z jakiegoś przypadkowego kraju, który nie walczył w wojnie od 30 czy 40 lat". Wiceprezydenta USA obśmiały zresztą za tę wypowiedź brytyjskie tabloidy.

Dyskusyjnych wizerunkowych wystąpień Vance ma zresztą więcej. Wystarczy przypomnieć to z Monachium, gdzie przekonywał Europejczyków, że problem bezpieczeństwa kontynentu nie leży po stronie agresywnych mocarstw, lecz wynika z "odwrotu Europy od najbardziej podstawowych wartości".

Innym przykładem jest postawa, jaką przyjął podczas spotkania Wołodymyra Zełenskiego z Donaldem Trumpem w Gabinecie Owalnym. To przecież Vance był otwarcie wskazywany jako ten, który nie tylko wszczął awanturę, ale też złamał protokół dyplomatyczny.

Vance też - jak podkreślają eksperci - jest człowiekiem pełnym sprzeczności. - To on jest tym, któremu spełnił się "american dream", ale też człowiekiem, który jawi się w całkowicie różnych odsłonach - mówi dr Karol Szulc.

- Z jednej strony plecie duby smalone jak Trump, z drugiej zaś jawi się jako właśnie ktoś o wiele bardziej oczytany. Podczas debaty z Timem Walzem był ucywilizowany: obaj byli dla siebie mili, mówili sobie po imieniu... Z drugiej strony zobaczyliśmy pokaz takiego chamstwa, jak to w Białym Domu - komentuje ekspert. Podkreśla jednak, że to pewnego rodzaju strategia:

- Jest taki, jakiego w danym momencie chce go Trump - dodaje.

Jaki jest pomysł na J.D. Vance'a?

Eksperci zwracają uwagę, że wybór Vance'a na wiceprezydenta nie był absolutnie oczywisty. - Co więcej, Trumpowi wręcz odradzano postawienie na niego. W końcu nie krył on chociażby krytycznych słów na temat swojego aktualnego szefa. Uważano, że jest to strzał w kolano i że Vance nie przynosi żadnego pozytywnego wkładu w kampanię Trumpa - mówi WP prof. Ubrańczyk.

Wreszcie - J.D. Vance ma zaledwie 40 lat, a karierę polityczną zaczął dopiero w 2021 roku. Jak na polityka na tym stanowisku jest więc po prostu bardzo młody i niedoświadczony.

- Mimo to Trump go wybrał, a decyzja ta ma pokazać całemu środowisku MAGA, czyli ludzi skupionych wokół tego ruchu, w tym młodych, że okres panowania administracji Trumpa nie będzie na jedną kadencję - tłumaczy prof. Michał Urbańczyk.

- Gdyby Trump myślał tylko o najbliższych wyborach i o czterech latach swojej prezydentury, na pewno wybrałby kogoś innego - dodaje ekspert.

Vance na prezydenta USA. Czego możemy się spodziewać?

Pełen sprzeczności obraz J.D. Vance'a niewiele - zdaniem ekspertów - mówi nam o tym, czego można się po nim spodziewać, gdyby faktycznie został prezydentem.

- Po obrazkach z jego żoną widać natomiast, że Vance prowadzi pewnego rodzaju spektakl, w którym uczestniczy także jego otoczenie i to jest przemyślana strategia. Całe Stany Zjednoczone i to, jak funkcjonują Amerykanie, to przecież gra pozorów. Jeżeli się w tą grę nie umie grać, to jest się wykluczanym poza system - mówi dr Karol Szulc i podkreśla, że to, jaki naprawdę jest J.D. Vance, nie ma żadnego znaczenia.

- Możemy się spodziewać, że jak kiedyś zostanie prezydentem albo ważniejszą figurą, to będzie taki, jak zawieje wiatr. Jak będzie uznawał, że coś mu przyniesie polityczną korzyść, to tak się właśnie będzie zachowywał - dodaje.

Podobnego zdania jest. prof. Michał Ubrańczyk, który kwituje: - Nie jest ważne, na ile narracja prowadzona przez Vance'a jest prawdziwa, tylko na ile się sprawdzi i spowoduje, że ludzie będą głosować na Republikanów w następnych wyborach. Wybory "połówkowe" (mid-terms) w USA już za dwa lata. Wtedy się przekonamy.

Dorota Kuźnik, dziennikarka Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
James David VanceDonald Trumpprezydent usa

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (175)