Już drugie osiedle w Białymstoku zagrożone wścieklizną
Nietoperz padły na osiedlu Dojlidy Górne w Białymstoku był chory na wściekliznę - potwierdziły badania. Dlatego od piątku w tym regionie psy i koty nie mogą być wyprowadzane bez smyczy - poinformowano na konferencji prasowej w Urzędzie Miejskim. To już drugi teren zagrożony wścieklizną w tym mieście.
27.08.2010 | aktual.: 27.08.2010 14:30
To już drugi po Dziesięcinach (osiedla znajdują się w różnych częściach miasta) teren zagrożony wścieklizną w Białymstoku. Na obu obszarach obowiązują środki ostrożności, zakazy wypuszczania psów i kotów, organizowania wystaw zwierząt, mieszkańcom rozdawane są ulotki informacyjne, a służby miejskie monitorują, czy te obostrzenia są przestrzegane.
Powiatowy lekarz weterynarii Dariusz Filianowicz zapewniał, że nie ma powodów do paniki. Ostrzegał jednocześnie, by w razie znalezienia martwego nietoperza nie brać go w ręce bez zabezpieczenia, a najlepiej wezwać straż miejską. Osoba, która została ugryziona, powinna natychmiast zgłosić się np. do sanepidu, by poddać się koniecznym szczepieniom.
- Jeśli zachowamy środki ostrożności, nic nam nie grozi. To nie jest nawet grypa, którą można się zarazić przez kichnięcie - mówił.
Pierwszy przypadek wścieklizny u nietoperza wykryto na początku sierpnia na osiedlu Dziesięciny. Zwierzę ugryzło kobietę, która jest poddawana serii szczepień. W międzyczasie badano także cztery inne przypadki znalezionych nietoperzy - w tym jednego w centrum miasta - ale wyniki badań nie potwierdziły wścieklizny. Na Dojlidach Górnych nietoperz nie miał kontaktu z człowiekiem.
Filianowicz przypomniał, że wścieklizna to choroba wirusowa, zakaźna, która może się przenieść na człowieka ze zwierzęcia, np. przez ugryzienie. Objawem choroby u człowieka jest wodowstręt, czyli mimowolne skurcze mięśni na widok lub dźwięk wody. Wirus jest wrażliwy m.in. na chloroform, kwaśne odczyny, alkohol etylowy, formalinę, ale też mydło. Dlatego jeśli dojdzie do ugryzienia, dobrze jest kilkakrotnie umyć zranione miejsce mydłem - radził. Obowiązkowo jednak trzeba się zgłosić do lekarza.
Powiatowy inspektor weterynarii przypomniał także, że chore zwierzę wykazuje niepokój, nadmierną pobudliwość, ma napady szału, ślinotok czy ochrypły głos. Chore dzikie zwierzę nie boi się człowieka, nie ucieka, a wręcz może się dać pogłaskać. Dodał, że chore nietoperze nie mogą latać, a jedynie pełzać; przewracają się na grzbiet. Jednocześnie przypomniał, że nietoperze są pod ochroną.
Straż Miejska w ostatnich dniach kilkanaście razy była wzywana do mieszkań, do których przez otwarte okna wpadły nietoperze. Straż Miejska i inspekcja weterynaryjna radzą mieszkańcom, by w takich sytuacjach, otworzyć szeroko okno, opuścić pomieszczenie, zgasić światło, a zwierzę wyfrunie.
Według danych inspekcji weterynaryjnej w ostatnich latach liczba ognisk wścieklizny jest mała i na przestrzeni ostatnich 10 lat znacznie spadła. W 2000 roku takich ognisk było 289, rok później już 182, w 2002 roku 156, w kolejnych latach ta liczba waha się od 1 do 41. W 2009 roku był to tylko jeden przypadek wścieklizny u lisa. Wkrótce w Podlaskiem mają się zacząć kolejne szczepienia przeciwko wściekliźnie u lisów. Szczepionki będą zrzucane z samolotów.