Juszczenko ogłosił pobór do wojska, wbrew "pomarańczowym"
Prezydent Ukrainy Wiktor Juszczenko ogłosił dekret o przyszłorocznym poborze do wojska. Uczynił to wbrew
zapisom umowy koalicyjnej prozachodnich formacji: Bloku Julii
Tymoszenko i bloku Nasza Ukraina-Ludowa Samoobrona (NU-LS).
Kancelaria prezydenta nigdy nie ukrywała, że hasło wyborcze bloku Tymoszenko o zlikwidowaniu poboru, umieszczone w umowie koalicyjnej zaprezentowanej w ubiegłym tygodniu przez wywodzące się z pomarańczowej rewolucji 2004 r. bloki, nie jest przez nią aprobowane.
Zdaniem komentatorów krok Juszczenki może świadczyć o tarciach wokół rzeczywistego powołania "pomarańczowej" koalicji, a przede wszystkim niechęci prezydenta do zaakceptowania Tymoszenko na stanowisku szefowej rządu.
Umowa Bloku Tymoszenko i NU-LS głosi, że w wybranym 30 września parlamencie ugrupowania te będą dążyć do "sformowania zawodowej armii od 1 stycznia 2009 roku oraz likwidacji poboru do zasadniczej służby wojskowej od 1 stycznia 2008 roku".
Szef kancelarii Juszczenki Wiktor Bałoha powiedział, że podpisując dekret o przyszłorocznym poborze szef państwa spełnia swą konstytucyjną powinność.
Ukraina bez wątpienia będzie mieć efektywne siły zbrojne. Przejście do armii zawodowej wymaga jednak działań profesjonalnych. Kawaleryjskie ataki są tu nie na miejscu- oświadczył Bałoha.
W podobnym tonie wypowiadał się wcześniej minister obrony narodowej Anatolij Hrycenko, uważany w Kijowie za człowieka prezydenta. Pomysł likwidacji poboru na Ukrainie porównał z ideą likwidacji trzech zasad dynamiki Newtona. O "kawaleryjskich atakach" na armię mówił także sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Iwan Pluszcz.
Chociaż ukraińskie media twierdzą, że punkt o likwidacji poboru znalazł się w umowie koalicyjnej w zamian za zgodę bloku Tymoszenko na rozszerzenie kompetencji prezydenta, obserwatorzy sceny politycznej uważają, że w otoczeniu Juszczenki przeważają głosy przeciwne sojuszowi z charyzmatyczną przywódczynią pomarańczowej rewolucji.
Chodzi nie tylko o głoszone przez Tymoszenko hasła populistyczne, za które NU-LS w razie powołania koalicji poniósłby odpowiedzialność, ale i o ambicje prezydenckie byłej pani premier. W wyborach prezydenckich w 2009 r. mogłaby ona stać się konkurentką Juszczenki, który będzie starać się wtedy o reelekcję.
Komentatorzy uważają, że Pluszcz i Bałoha namawiają szefa państwa do tzw. szerokiej koalicji NU-LS z prorosyjską Partią Regionów Ukrainy premiera Wiktora Janukowycza. Podobnego zdania są starzy działacze Naszej Ukrainy, tacy jak były premier Jurij Jechanurow.
Mimo że Janukowycz stoi na czele ugrupowania, które w wyborach 30 września zdobyło największe poparcie, otoczenie Juszczenki uważa go za mniej niebezpiecznego partnera niż żądną władzy Tymoszenko.
Przeciwko sojuszowi z Partią Regionów występuje jednak młodzieżowe skrzydło NU-LS, które z sojuszu parlamentarnego z blokiem Tymoszenko uczyniło swe główne hasło wyborcze.
W rezultacie wcześniejszych wyborów z 30 września do Rady Najwyższej Ukrainy weszło pięć ugrupowań. W 450-osobowym parlamencie Partia Regionów ma 175 mandatów. Blok Tymoszenko oraz Nasza Ukraina-Ludowa Samoobrona (NU-LS), które uplasowały się na drugim i trzecim miejscu, mają razem 228 posłów. Komuniści zdobyli 27 miejsc, a Blok (byłego przewodniczącego parlamentu) Wołodymyra Łytwyna - 20.
Jarosław Junko