PolskaJurczyk chce odszkodowania za wyrok o "kłamstwie lustracyjnym"

Jurczyk chce odszkodowania za wyrok o "kłamstwie lustracyjnym"

Marian Jurczyk żąda od Skarbu Państwa ok.
300 tys. odszkodowania za wyrok Sądu Lustracyjnego z 2000 r.,
stwierdzający, że popełnił "kłamstwo lustracyjne". Choć dwa lata
później Sąd Najwyższy oczyścił historycznego lidera NSZZ
"Solidarność" z zarzutu zatajenia współpracy z SB, po wyroku z
2000 r. stracił on mandat senatora.

Sąd Okręgowy w Warszawie odroczył do 20 marca proces cywilny, wytoczony przez przywódcę strajku w stoczni w Szczecinie w 1980 r. i b. prezydenta Szczecina. Powodem była choroba jednego z adwokatów Mariana Jurczyka (który też był nieobecny; wezwano go na marcową rozprawę). Prokuratoria Generalna Skarbu Państwa wnosi o oddalenie pozwu.

71-letni Jurczyk pozwał państwo za straty i krzywdy, jakich - jego zdaniem - doznał po uznaniu go w marcu 2000 r. przez Sąd Lustracyjny za "kłamcę lustracyjnego". Sąd, na wniosek rzecznika interesu publicznego, uznał wtedy, że Jurczyk zataił, iż w połowie lat 70. SB groźbą śmierci zmusiła go do współpracy. Prawomocne uznanie za "kłamcę lustracyjnego" oznaczało, że na 10 lat stracił on dostęp do urzędów publicznych i mandat senatora.

W październiku 2000 r. Sąd Najwyższy zwrócił sprawę Sądowi Lustracyjnemu, który w czerwcu 2001 r. ponownie prawomocnie orzekł, że Jurczyk był agentem. W październiku 2002 r. Sąd Najwyższy oczyścił go jednak z zarzutu agenturalności, uznając, że jego współpraca z SB nie była tajna, a informacje, które przekazywał SB, nie miały "wartości operacyjnej". Utraty mandatu senatora nie można było jednak już cofnąć (wkrótce potem ustawę lustracyjną zmieniono tak, że utrata mandatu następuje dopiero po wyroku SN o czyimś "kłamstwie lustracyjnym" - PAP).

W pozwie Jurczyk domaga się 248 tys. zł z odsetkami za dochody, jakie miałby z pensji i diet do końca kadencji, gdyby nie stracił mandatu senatora. Na kolejne 30 tys. zł wycenia naruszenie czci i pogorszenie stanu zdrowia. W pozwie adwokaci Jurczyka podkreślają ponadto, że wyrok naruszył wizerunek ich klienta, jako zasłużonego w walce o wolną Polskę i spowodował pogorszenie jego stanu zdrowia.

Leszek Bosek z Prokuratorii Generalnej Skarbu Państwa (która broni w sądach Skarbu Państwa w dużych procesach) uważa, że powód nie wykazał zasadności swych roszczeń, które ponadto przedawniają się po 3 latach od zdarzenia. Bosek dodał, że nikt nie uznał wyroku sądu z 2000 r. za wydany z "rażącym naruszeniem prawa", a wtedy można skutecznie dochodzić roszczeń.

Jurczyk brał udział w robotniczych protestach w grudniu 1970 r. W sierpniu 1980 r. kierował strajkiem w stoczni szczecińskiej i w regionie. 30 sierpnia podpisał porozumienie ze stroną rządową. Był liderem "S" na Pomorzu Zachodnim i toczył z Lechem Wałęsą walkę o przywództwo w związku. Internowany w stanie wojennym, znalazł się wśród siedmiu działaczy związku, których w 1982 r. aresztowano pod zarzutem działań "na szkodę państwa". Wyszedł na wolność w 1984 r., na mocy amnestii.

Pod koniec lat 80. był wśród liderów "S", którzy nie uznawali prawa Wałęsy do powoływania nowych władz związku. Był przeciwnikiem "okrągłego stołu". W 1990 r. założył konkurencyjny wobec "S" związek zawodowy "Solidarność '80". Po rozłamie w 1994 r. stanął na czele nowego związku, utworzonego przez część działaczy "S-80". W wyborach parlamentarnych w 1997 r. zdobył mandat senatora z woj. szczecińskiego. Był prezydentem Szczecina od 1998 do 2000 r. oraz od 2002 do 2006 r.

Przed szczecińskim sądem z kolei Jurczyk domaga się przeprosin i 10 tys. zł zadośćuczynienia na cel społeczny za to, że został nazwany przez swego danego związkowego kolegę "agentem bezpieki". 10 stycznia zaczął się proces cywilny o naruszenie dóbr osobistych w tej sprawie.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)