Julia to znak dla Moskwy
Julia Tymoszenko - od wczoraj nowy premier
Ukrainy - jest często nazywana pasjonarią pomarańczowej rewolucji.
Jej warkocz, uśmiech, krucha postać to twarz nowej Ukrainy. Chyba
żaden polityk nad Dnieprem nie poświęcił tyle sił i energii na
rzecz sukcesu opozycji co Tymoszenko. Jest za to uwielbiana, tak
samo jak Wiktor Juszczenko - pisze "Gazeta Wyborcza".
25.01.2005 | aktual.: 25.01.2005 07:26
Nominacja dla Tymoszenko jest więc logiczna. Ale jest to też niespodzianka.
Tymoszneko nim przeszła do opozycji grała ciemną kartę oligarchiczną. Za łapówki, które jej firma dawała wysoko postawionym oficerom rosyjskiego MON, ściga ją rosyjska prokuratura.
Radykalna opozycyjność Tymoszenko, jej lekki populizm, deklaracje o konieczności eksportu rewolucji na całe b. ZSRR nie mogą podobać się w Moskwie. A mimo to dostała nominację na premiera - i to w dniu, gdy Juszczenko składał pierwszą wizytę u Putina - podkreśla komentator dziennika .
W Kijowie wiąże się to z reakcją na audiencję, której prezydent Rosji udzielił w niedzielę b. premierowi Wiktorowi Janukowyczowi. Prosił on Putina o poparcie dla swojej partii przed wyborami parlamentarnymi, do których na Ukrainie dojdzie za rok. To spotkanie w dniu zaprzysiężenia Juszczenki Kijów odebrał jako policzek.
Nominacją Tymoszenko na premiera nowy prezydent Ukrainy dał Moskwie znak, że o sprawach ukraińskich będzie się decydować wyłącznie na Ukrainie. Być może na początku nie ułatwi to budowy nowych stosunków ukraińsko-rosyjskich, ale inaczej nie staną się one normalne.
Ukrainę i Rosję czeka trudny dialog, ale czas zakulisowych intryg się skończył. Stawiając na brudne gry w kontaktach z innymi krajami, Moskwa będzie zawsze przegrywać - konkluduje komentator "Gazety Wyborczej". (PAP)