Józef Życiński: prawda jest znacznie trudniejsza do odkrycia
Abp Józef Życiński (PAP)
Gościem Radia Zet jest arcybiskup Józef Życiński. Wita Monika Olejnik, dzień dobry. Szczęść Boże, pozdrawiam z Lublina. Księże arcybiskupie, Liga Polskich Rodzin proponuje, żeby ujawnić wszystkie nazwiska oficerów SB i ich agentów, czyli tajnych współpracowników. Jest na to wstępna zgoda prawie wszystkich ugrupowań politycznych, poza Unią Pracy. Uważam, że ujawnienie nazwisk oficerów SB to osobny projekt, natomiast ujawnianie ich współpracowników byłoby rzeczą chwalebną, gdybyśmy wiedzieli, kto był tym współpracownikiem. Nie ma takiej listy i nie da się nakazem Sejmu ją sporządzić z dnia na dzień. Tu trzeba wnikliwych prac IPN-u. A z kolei prezes IPN-u, prof. Leon Kieres proponuje, żeby osoby, które starają się o funkcje publiczne podpisywały dwa dokumenty. Jeden dokument, który mówi o tym, że nie były współpracownikami, a drugi dokument, w którym zgadzają się na to, żeby ujawniać ich teczki. I wydaje mi się, że jest to bardzo rozsądna propozycja. Natomiast co do tej pierwszej, to kiedy zastanawiałem się,
kto z niej mógłby się ucieszyć, doszedłem do wniosku, że jedyną grupą, która by ten projekt przyjęła z entuzjazmem, mogliby być pracownicy Służb Specjalnych tych krajów, którym zależy, żeby w Polsce wprowadzić teraz bałagan i chaos. Nie udało się na Ukrainie, Ukraińcy okazali się mądrzejsi, nie pozwolili sobą manipulować, skłócić Polaków dając 90 tys. nazwisk, które będą w praktyce nie do rozszyfrowania, bo samych Janów Kowalskich będzie zapewne kilkudziesięciu i wszyscy będą się tłumaczyć, że to nie o nich chodzi. No ale z drugiej strony w propozycji prof. Kieresa jest mowa o tym, żeby osoby starające się o funkcje publiczne ujawniały swoje teczki. Te teczki na pewno będą kompromitujące, a nim osoba, która ujawni teczkę dojdzie do prawdy, to dużo czasu minie, prawda ? No tak, ale tutaj przynajmniej jest odwołanie do faktów i my tych faktów nie możemy lekceważyć. Z prof. Kieresem to bym się zgodził, podobnie jak przy wielu innych kwestiach, natomiast anonimowe, bez teczek, wykorzystywanie samych materiałów
ubeckich, w których w identyczny sposób zostali potraktowani ci, którzy współpracowali i ci, którzy odrzucili propozycje współpracy, uważam za szalony projekt. Ale Liga Polskich Rodzin proponuje, żeby to były nazwiska tajnych współpracowników. Tak, tylko nikt takiej listy nie ma. Jest tylko lista UB-owców, na której są zarówno ci, którzy byli współpracownikami i ci, których nie udało się UB złamać i podanie takiej listy z powoływaniem się na przykład Czech jest dla mnie bardzo bolesnym i odległym od chrześcijaństwa. W Czechach 800 osób zaskarżyło podanie ich nazwisk w internecie, tzn. zaskarżyło ponad 3000 osób, natomiast 800 osób uzyskało wyrok, że nie byli współpracownikami, a umieszczono ich nazwiska w internecie. Nawiązywanie do tej tradycji i lekceważenie ludzkich uczuć, ludzkiej uczciwości, po to, żeby zrealizować etyczny plan, jest dla mnie nie do uznania na gruncie etyki chrześcijańskiej. A propozycja, żeby była w internecie lista pracowników SB, funkcjonariuszy SB ? No, tutaj to już nie widzę
zastrzeżeń etycznych. Jeśli by coś mogło być, to jeśli by się okazało, że ktoś pracował w jakiś służbach, gdzie został zweryfikowany pozytywnie, nadal pracuje za granicą i teraz podanie jego nazwiska mogłoby utrudnić prace wywiadu... No, ale to nie jest kwestia, którą się biskup musi martwić. A jak wg. księdza arcybiskupa należy rozwiązać całą ta sprawę ? Czy ksiądz arcybiskup chciałby np, żeby na KUL-u pracowały osoby, które szkodziły w KUL-owi ? Nie, nie chciałbym. Dlatego właśnie powołujemy, prowadzimy badania, które pozwolą ukazać tą rzeczywistą prawdę o tamtych latach. Tylko w tych badaniach, nie można tworzyć atmosfery sensacji czy szantażu. Widzę, że w niektórych dyskusjach internetowych, grono komentatorów aż się rwie, żeby było trochę igrzysk. Oni sobie wyobrażają, że otwiera się taką teczkę współpracownika, a tam na pierwszej stronie oświadczenie – byłem agentem PRL – u. Tymczasem w tych teczkach jest cała masa sprawozdań, o tym co kościół robił, gdzie pomagano internowanych, kto powiedział kazanie
patriotyczne i z tego trzeba wyłuskiwać dopiero prawdę, znacznie trudniejszą do odkrycia. Jestem więc za tym, żeby osoby, które były nieuczciwe, zostały ocenione w sposób jednoznaczny, bo prawda nas wyzwoli, a taką formą jednoznacznej oceny jest podziękowanie im za wykłady w tych środowiskach, które cenią swój prestiż i chcą mówić głosem zasad moralnych. A czy kościół też powinien się rozliczyć ze swoją przeszłością ? Tzn. każdy z nas musi się rozliczać ze swoją przeszłością, tylko nie raz widzę taką fantazyjną próbę rozliczania przeszłości, gdzie nazwiska księży patriotów są nam znane. Ci, którzy szli torem, gdzie wyżej cenili autorytet partii, niż autorytet kościoła, zaraz na początku mieli rozmowy z biskupami gdy przyszła wolność. Musieli złożyć deklaracje i wyrazić swoje ubolewanie. Trzeba natomiast mówić, co dalej można zrobić w ramach oczyszczenia kościoła. I co można robić ? Zastępca red. naczelnego „Gościa Niedzielnego”, pan Grajewski, powiedział „Rzeczpospolitej”, że 10 proc. duchownych
współpracowało ze służbą bezpieczeństwa. Tak, tak, z panem Andrzejem rozmawialiśmy o tym. Bez względy na to, czy to będzie 9 proc. czy 11, to faktem jest. No i faktem jest, że to bardzo często były osoby działające w ruchu księży patriotów i nie tylko w tym ruchu. Niedawno w zapiskach Bohdana Osadczuka znalazłem wspomnienie, jak tuż przed wojną ksiądz go wyrzucił z lekcji religii, mówiąc: „ty ukraińska świnio”. Było mi przykro, a potem znalazłem nazwisko tego księdza – ks. Jan Piskorz. To był administrator diecezji katowickiej narzucony przez PZPR, wtedy, kiedy usunięto arcybiskupa Adamskiego. Więc było pewne grono ideologów. O tych nazwiskach się dziś mówi, są to ludzie godni ubolewania. Wydaje mi się, że jeżeli do tych nazwisk historia będzie dołączać jakieś dodatkowe nazwiska, jest to ta tragedia, której doświadczyło grono apostolskie, gdy jeden z grona zawiódł. Jeden z dwunastu, to jest 8, 5 proc. To jest wskaźnik przybliżony. Jak mówi ksiądz biskup Pieronek, są ludzie i ludziska, są księża i księżyska.
Zapewne są księża, którzy się nie przyznali do tej pory do tego rodzaju współpracy. Czy powinna być taka komisja prawdy i pojednania, jak proponuje ksiądz arcybiskup w kościele, żeby teraz księża przychodzili i opowiadali, co robili ? Tzn. ja tę komisję proponuję dla wszystkich, żebyśmy nie tworzyli kastowego systemu podejścia do uczciwości. Jedna komisja by była i dla księży, dziennikarzy i tych, co czerpią na wyrzutu sumienia. Natomiast śmiem zauważyć, że w tych opublikowanych materiałach, to księża są ukazywani, jako grupa jaka podnosiła na duchu, uczyła godności, mówiła kazania o ojczyźnie, pokazywała na księdza Popiełuszkę, jako na pewien przykład niezłomności. Nie szantażujmy więc w stylu autorów komentarzy w internecie, którzy mówią: niechże powiedzą, że 90 proc. było zdrajcami. Ktoś ma potrzebę na tego typu igrzyska i uzewnętrznia ją w internetowym poście, no ale wydaje mi się, że to jest świadectwo jego kultury i jego poziomu. Były szef Urzędu Ochrony Państwa, Zbigniew Siemiątkowski, powiedział
mocne słowa w Radiu Zet, powiedział, że „kościół dostał to, co chciał”. Pan Siemiątkowski ma nadzwyczaj dobre samopoczucie. O ile wiem, wszyscy pozostali przedstawiciele uczestniczący w tamtych rozmowach, gdy padała PRL negują by kościół o cokolwiek prosił. Natomiast Pan Siemiątkowski sugeruje, że niszczono jakieś akta na życzenie kościoła. Nikt inny tego nie potwierdził. Wydaje mi się, że od formacji pana ministra Siemiątkowskiego można by wymagać jeśli nie odrobiny pokory, to chociaż odrobiny kultury, w której nie tworzono by mitów, jakich nie potrafi udowodnić. Obowiązkiem Siemiątkowskiego powinno być teraz przedstawienie, gdzie kościół chciał, gdzie wyraził takie oczekiwanie. Jeśli by tego nie uczynił, to znaczy, że talenty retoryczne ma dużo wyższe niż odpowiedzialność za słowo. Jest atmosfera teczkowa, jest atmosfera dekomunizacji. Ryszard Bugaj mówi, że na kartach wyborczych powinna być informacja, kto był w PRL po stronie władzy, a kto działał w opozycji. A przyznam się, że niemiałbym nic przeciwko
temu, bo wydaje mi się, że to, co było smutne w okresie PRL – u, to nie tylko ci, którzy kolaborowali, których wtedy ubecja produkowała w zastraszającym tempie, żeby się wykazać, ale ci którzy zasiadali w różnych gremiach, czysto dekoracyjnych, usprawiedliwiając działania WRON – u, legalizując psychologicznie przynajmniej działania gen. Jaruzelskiego. I to nie tylko w kraju. Pamiętam jak otrzymaliśmy w Krakowie list od prof. Jędrzeja Giertycha, w którym prof. bronił generała, że to był akt patriotyzmu, bo inaczej Rosjanie zajęli by Polskę. Ten list przyjęliśmy z taką konsternacją, że było to dla nas bardziej bolesną zdradą, niż ujawnione wiadomości, że któryś z ludzi „Solidarności” przebywający w ukryciu załamał się i wystąpił w telewizji. No właśnie, taki jest komentarz wice redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”, Krzysztofa Kozłowskiego, który pytany o pomysł LPR – u powiedział, że na tej liście widziałby ludzi, którzy sterowali SB, widziałby Macieja Giertycha, eurodeputowanego i kandydata Ligi na
prezydenta, który był w latach 80 – tych członkiem rady konsultacyjnej. Tak, myśmy pamiętam wszyscy patrzyli wtedy z politowaniem na tych, którzy nie potrafili okazać swojej godności mówiąc „nie, z łamiącymi ducha narodu nie będę współpracował”, tylko szli i ukazując się w mediach razem z wprowadzającymi stan wojenny, psychologicznie legalizowali ich pociągnięcia. I na koniec jeszcze zapytam, czy dobry byłby pomysł – to też proponuje Ryszard Bugaj – żeby osoby, które sprawowały wysokie funkcje w PRL – u, miały zakaz sprawowania wysokich funkcji teraz ? Trzeba by było indywidualnie. Jeśli te osoby sprawowały jakieś funkcje z odcieniem ideologicznym, tak. Kiedy czytam VIII tom dzienników politycznych Mieczysława Rakowskiego i widzę tę dawkę oderwania od społeczeństwa, od rzeczywistych problemów z takim narcyzmem awangardy partyjnej, to sądzę, że nie byłoby krzywdy gdyby nikt z tamtego środowiska nie mógł piastować jakiejś funkcji. Nie potrafię jednak wykluczyć, że mógł się znaleźć jakiś kompetentny ekonomista,
jakiś osobnik, który ratował kulturę i teraz za sam fakt, że przetrwał, że go nie wykosili towarzysze, dyskredytowanie go uważałbym za niewłaściwą formę. Dlatego jestem za tym, żeby przy przyjęciu ogólnych zasad dla wszystkich, każda sprawę rozpatrywać na tyle indywidualnie na ile jest to możliwe. Dziękuję bardzo, gościem Radia Zet był arcybiskup Józef Życiński. Dziękuję również.