Józef Oleksy kłamcą lustracyjnym
Józef Oleksy jest kłamcą lustracyjnym - Sąd Lustracyjny II instancji potwierdził, choć niejednomyślnie, taki wyrok I instancji z 2004 r. Obrona zapowiada teraz kasację do Sądu Najwyższego. Oleksego nie było na ogłoszeniu wyroku.
21.10.2005 | aktual.: 21.10.2005 18:51
Wyrok jest prawomocny, ale nie ostateczny, bo dopiero osoba uznana przez SN za kłamcę lustracyjnego nie może przez 10 lat pełnić funkcji publicznych. Dziś Oleksy nie pełni już zresztą takich funkcji - jego mandat poselski wygasł w środę.
Sąd II instancji oddalił odwołanie obrony Oleksego, która wnosiła o pełne oczyszczenie go z zarzutu kłamstwa. Sąd uznał, że I instancja nie popełniła żadnych błędów, stwierdzając w grudniu 2004 r., że Oleksy zataił, iż w latach 1970-1978 był agentem Agenturalnego Wywiadu Operacyjnego (AWO) - tajnej do dziś struktury wywiadu wojskowego PRL.
Przesłuchano wszystkich możliwych świadków, materiał dowodowy jest pełny - powiedział sędzia Zbigniew Kapiński w ustnym uzasadnieniu wyroku. Najważniejszym powodem utrzymania wyroku było jednak uznanie, że I instancja prawidłowo ustaliła, iż AWO był organem bezpieczeństwa PRL podległym lustracji.
W 2000 r. sąd I instancji uznał już raz, że Oleksy zataił współpracę z AWO. W 2001 r. sąd II instancji uwzględnił apelację Oleksego i zwrócił sprawę I instancji - tylko po to by ustaliła, czy AWO obejmuje lustracja. Sąd I instancji ocenił w ponownym procesie, że AWO był organem podległym lustracji.
Piątkowy wyrok nie zapadł jednomyślnie; jeden z sędziów złożył zdanie odrębne. PAP dowiedział się w sądzie, że złożył je sędzia Jarosław Góral, który uważa, że AWO nie podlega lustracji (Góral z braku dowodów winy uniewinnił w 1994 r. generałów SB Władysława Ciastonia i Zenona Płatka z zarzutu kierowania zabójstwem ks. Jerzego Popiełuszki w 1984 r. - PAP).
Obrona w swej kasacji podniesie m.in. niejednomyślność piątkowego wyroku.
Kapiński mówił w piątek, że AWO był "ogniwem operacyjnym" zarządu II Sztabu Generalnego, czyli wywiadu wojskowego PRL od października 1973 r. (a zatem współpraca z nim od tej daty podlega lustracji - która zgodnie z ustawą obejmuje "ogniwa operacyjne organów bezpieczeństwa PRL"). Zatem Oleksy, który kontaktował się z AWO w latach 1970-74 (formalnie współpracę zakończył w 1978 r.) powinien był podać ten fakt w swym oświadczeniu lustracyjnym.
Sąd II instancji oddalił wszystkie zarzuty proceduralne apelacji obrony, których było ok. 20. Nie ilość, obszerność zarzutów, ale siła argumentów w nich zawartych, ma znaczenie dla sądu - powiedział Kapiński. Bardzo podobne słowa dzień wcześniej w SN usłyszał adwokat Oleksego mec. Wojciech Tomczyk, który reprezentował przed SN Lwa Rywina.
Jako "niespójne, a czasem wręcz sprzeczne" określił sędzia wyjaśnienia Oleksego co do jego świadomości, czym był AWO. Kapiński podkreślił, że Oleksy raz mówił, że jeszcze w maju 1973 r. na kursie AWO pytał swego dowódcę, czym jest ta służba "i uzyskał odpowiedź", a innym razem twierdził przed sądem, że "o istnieniu AWO dowiedział się czytając akta swej sprawy lustracyjnej". Dlatego sąd odrzucił tezę obrony, że zataił on współpracę z AWO, bo działał w "usprawiedliwionym błędzie".
Kapiński ujawnił, że sąd porównywał deklarację współpracy z AWO złożoną przez Oleksego, ze zobowiązaniami innych tajnych współpracowników tej służby.
Za nietrafny sąd uznał zarzut apelacji, że jeden z sędziów I instancji był stronniczy, bo ogłosił jawnie orzeczenie, podczas gdy proces Oleksego był tajny. Uznania nie znalazł też zarzut, że I instancja nie określiła dokładnie jaki charakter miało "kłamstwo lustracyjne" Oleksego, bo nigdy sąd - jak wyjaśnił Kapiński - nie ma obowiązku tego robić. Sąd uznał też, że w I instancji wykonane zostały prawidłowo wszystkie wytyczne, jakie instancja wyższa nakazała zrealizować w powtarzanym procesie.
Sędzia podkreślił, że żadnego oparcia w prawie nie ma twierdzenie obrony, że sprawa Oleksego przedawniła się po 5 latach od wszczęcia postępowania lustracyjnego wobec niego. Sędzia zaznaczył, że taki przepis prawa karnego nie ma zastosowania w procedurze lustracyjnej.
Sąd odrzucił także argument obrony, która powoływała się na rezolucję Rady Europy, iż lustracja w państwach postkomunistycznych nie powinna trwać dłużej niż 10 lat od transformacji ustrojowej. Kapiński zaznaczył, że rezolucja ta nie jest źródłem prawa.
Odnosząc się do zarzutu, że nie rozpatrzono wniosku obrony o wyłączenie ze sprawy rzecznika interesu publicznego Bogusława Nizieńskiego, sąd przyznał, że wprawdzie w ustawie lustracyjnej jest luka nie przewidująca wyłączania rzecznika, lecz z drugiej strony obrona nie wykazała zasadności wniosku.
Mec. Tomczyk sugerował dziennikarzom po orzeczeniu, że sąd omówił tylko te zarzuty, do których można było odnieść się jawnie, pozostały zaś inne, tajne, które adwokat uznaje za ważkie. Gdyby było inaczej, wstydzilibyśmy się takiej apelacji - dodał.
Drugi obrońca Oleksego mec. Jerzy Jamka mówił dziennikarzom, że procesy lustracyjne to "sąd nad pamięcią". Jak można wymagać od człowieka, by pamiętał wydarzenia sprzed 30 lat, tym bardziej że oficerowie Wojska Polskiego zapewniali, iż AWO nie jest ogniwem operacyjnym organów bezpieczeństwa PRL - dodał.
Mec. Jamka podkreślił, że Oleksy, podobnie jak inne osoby związane z AWO, "nie znały notatek i zapisków gromadzonych w ich teczkach", tym trudniej od nich wymagać znajomości takich dokumentów. Okazuje się więc, że hańbą jest dziś służba w wojsku. Pan Oleksy był przecież w latach 70. podchorążym rezerwy - przekonywał adwokat.
Oleksy nie stawił się w piątek w sądzie, jak wyjaśnił jego obrońca - z powodów rodzinnych. W mediach były lider SLD powtórzył, że nigdy nie był agentem, "nikomu nie szkodził i nie donosił". Wiele razy mówił on, że nie musiał ujawniać w swym oświadczeniu związków z AWO. Powtarzał, że był tylko "oficerem rezerwy, szkolonym na czas zagrożenia wojennego w formacji rozpoznania wojskowego". Swą sprawę nazywał farsą; mówił też o jej "podtekście politycznym".
Zastępca Rzecznika Interesu Publicznego Jerzy Rodzik uznał wyrok za słuszny.
To jedno z najdłużej trwających postępowań lustracyjnych. Sąd wszczął je w czerwcu 1999 r. na wniosek Nizieńskiego; tajny proces zaczął się w listopadzie 1999 r.