Jolanta Szymanek-Deresz: nie dziwi mnie wniosek o ułaskawienie Sobotki
Bez względu na to jak kontrowersyjna była sprawa, jak szeroko dyskutowana publicznie, prośba o ułaskawienie jest tym prawem, z którego każdy może skorzystać. I nie ma w tym nic zadziwiającego - powiedziała Jolanta Szymanek-Deresz - posłanka SLD, była szefowa Kancelarii Prezydenta, gość "Salonu Politycznego" Trójki.
02.12.2005 | aktual.: 02.12.2005 18:59
Jolanta Pieńkowska: Zaskoczyła panią decyzja prezydenta o wszczęciu procedury ułaskawiającej Zbigniewa Sobotki, czy nie ?
Jolanta Szymanek-Deresz: Nie. Do kancelarii wpływało tak bardzo dużo próśb, wniosków o ułaskawienie, że nic nie jest mnie w stanie zadziwić, bo każdy skazany ma prawo do tego, żeby poprosić prezydenta o zastosowanie aktu łaski. Tak więc bez względu na to jak kontrowersyjna była sprawa, jak szeroko dyskutowana publicznie, prośba o ułaskawienie jest tym prawem, z którego każdy może skorzystać. I nie ma w tym nic zadziwiającego.
I nie zgadza się pani z zarzutami o kolesiostwo i o to, że decyzja prezydenta jest co najmniej wątpliwa moralnie?
- Musimy sobie powiedzieć, że wszczęcie postępowania o ułaskawienie to jest obowiązek prezydenta. I taka decyzja, że prezydent wszczyna postępowanie zapada w każdym przypadku, w którym prośba o ułaskawienie wpłynie do prezydenta. Prezydent nie może tej prośby schować do szuflady i w ogóle się nią nie zajmować. W każdym takim przypadku przekazuje tę prośbę do prokuratora generalnego. I prokurator generalny w zależności od decyzji pana prezydenta albo przekazuje dalej taką prośbę do sądów, które orzekały w tej sprawie, żeby przedstawiły swoją opinię albo też zgodnie z postanowieniem prezydenta prokurator generalny przedstawia tylko panu prezydentowi akta.
I tu nie ma mowy o żadnej kompetencji, gestii prokuratora generalnego. Przepis mówi bardzo wyraźnie - przedstawia akta. W każdym przypadku kiedy prezydent tak zdecyduje - prokurator generalny ma obowiązek przedstawić panu prezydentowi akta sprawy.
A swoją opinię?
- Swoją opinię - to jak też mówi przepis ustawy - prokurator generalny przedstawia wówczas jeżeli sądy się wypowiadają. I jeżeli z sądów orzekających w danej sprawie wydał pozytywną opinię w przedmiocie ułaskawienia - prokurator przesyła wówczas akta sprawy do prezydenta wraz ze swoim wnioskiem. Na tym właśnie polega problem, że prezydent ominął całą tę długą procedurę i wystąpił do ministra sprawiedliwości w trybie nadzwyczajnym.
- Nie ominął procedury. Procedura równolegle traktuje tryb ten, w którym się sądy wypowiadają, jak i ten, w którym prezydent prosi tylko o akta.
Ale wiadomo, że ten, w którym wypowiadają się sądy jest procesem dłuższym.
- A to na pewno - natomiast na pewno nie jest to jakaś szczególna sytuacja, bo tam gdzie chodzi o zastosowanie nadzwyczajnych instrumentów to ustawa zawsze mówi - w szczególnie uzasadnionych przypadkach sąd, prokurator, prezydent może. Zawsze jest taka klauzula.
A to dla pani nie jest uzasadniony przypadek - sprawa Zbigniewa Sobotki?
- Ja mówię o zapisach ustawowych, że jeżeli ustawa mówi, że w szczególnie uzasadnionych przypadkach to wtedy następuje jakaś klasyfikacja sytuacji.
Ja pytam - czy to dla pani, ten proces nie jest procesem szczególnym. Najgłośniejszy proces z ostatnich lat. Największa afera - przeciek starachowicki. I prezydent występuje w trybie nadzwyczajnym.
- Sam proces był kontrowersyjny dla niektórych, wzbudzał zainteresowanie opinii publicznej. To był też czas szczególny kiedy wiele zarzutów padało pod adresem ugrupowania, które sprawowało władzę. Z tym wszystkim się zgadzam. Natomiast wszczęcie postępowania nie jest trybem szczególnym. Jest trybem, który prezydent stosował wielokrotnie.
Przeczytaj cały wywiad