John McCain walczy o wyborców w Wirginii
Baza transportowa Interstate
van Lines w Springfield w stanie Wirginia, dalekie przedmieście
Waszyngtonu. Kilka tysięcy ludzi zebranych na wiecu "Road to
Victory" (Droga do zwycięstwa) czeka na Johna McCaina,
republikańskiego kandydata na prezydenta.
W Wirginii, stanie od wielu lat głosującym na Republikanów (GOP), na trzy dni przed wyborami 4 listopada sondaże dają 7% przewagę kandydatowi Demokratów, Barackowi Obamie (51%-44% według Instytutu Gallupa i telewizji CNN))
. 7% wyborców jest jednak jeszcze niezdecydowanych.
Z wysokiego dźwigu zwisa wielki gwiaździsty sztandar, flaga narodowa USA. Na ścianie budynku bazy napis "Country First" (Kraj na pierwszym miejscu) na niebieskim tle. Po dachu przechadzają się strzelcy wyborowi w czarnych mundurach. Na dwóch podwyższonych platformach kilkadziesiąt kamer telewizyjnych.
Nad tłumem las transparentów i szturmówek: "Wirginia za McCainem"; "I'm Joe" (Jestem Joe - aluzja do słynnego Joe Hydraulika z Ohio, popierającego GOP z obawy przed podwyżką podatków)
; "McCain + Jobs = Hope" (McCain plus miejsca pracy równa się nadzieja); "Use your brains for McCain" (Użyj mózgu i poprzyj McCaina).
Wiec zaczyna się od wspólnej modlitwy i recytacji patriotycznej przysięgi na wierność fladze amerykańskiej. Zebrani skandują: "U-S-A!". Senator John Warner, weteran wojen jak McCain, opowiada o bohaterskiej przeszłości kandydata, który 5 lat spędził, torturowany, w niewoli w Wietnamie. Odwaga, poczucie obowiązku i miłość dla Ojczyzny - te słowa nasuwają się, gdy myślimy o Johnie McCainie - mówi.
Autobus "Straight Talk Express" przyjeżdża z prawie godzinnym opóźnieniem. McCain wysiada i wchodzi na podium z żoną Cindy przy dźwiękach melodii z filmu "Rocky" - o starzejącym się bokserze, który powrócił na ring i wygrał. Na muzykę nakładają się ogłuszające wiwaty zebranych. Kandydata przedstawia Cindy i senator Lindsey Graham, najbliższy przyjaciel McCaina z Senatu.
McCain przemawia przez około 20 minut. Atakuje propozycje podatkowe Obamy i Demokratów w Kongresie. Mój oponent wraz Pelosi i Reidem (demokratyczni liderzy w Kongresie) planują podnieść wam podatki! - mówi. Sam demokratyczny kandydat na wiceprezydenta Joe Biden przyznał - podkreśla McCain - że podwyżki obejmą nie tylko osoby o dochodach powyżej 250 tysięcy dolarów rocznie, jak twierdzi Obama, lecz także tych, co zarabiają od 150 tysięcy wzwyż. Gafy Bidena stają się poręcznym materiałem polemicznym dla McCaina.
Joe nie przestaje nam robić prezentów - ironizuje McCain, co zebrani przyjmują śmiechem. Ostatnio powiedział, że za sześć miesięcy nastąpi poważny kryzys międzynarodowy i stanie się to "sprawdzianem" dla Obamy - mówi.
Ja będę prezydentem, który nie musi zdawać egzaminów. Wrogowie Ameryki to wiedzą - oświadcza. Tłum odpowiada burzliwą owacją. Obama powiedział, że spotka się z najgorszymi dyktatorami. Kiedy Rosja napadła na Gruzję, mówił, że napadnięty kraj powinien okazać powściągliwość - dodaje.
W odpowiedzi - głośne buczenie tłumu. Wznoszą się szturmówki z napisami: "Security matters" (Bezpieczeństwo ma znaczenie).
McCain prosi zebranych o pomoc - liczny udział w wyborach. Kończy podnosząc głos i żywo gestykulując.
Ameryka jest w kryzysie - mówi. Powstaje pytanie, czy pozostanie najsilniejsza na świecie. Tak, oczywiście! Przekażemy naszym dzieciom jeszcze silniejszy kraj! Jak zostanę prezydentem, będę walczył o przyszłość naszych dzieci! My nigdy się nie poddajemy! Niech Bóg was błogosławi! Zwyciężymy!.
Na wiecu próżno szukać wahających się - wszyscy wydają się zdecydowani, że będą głosować na McCaina.
McCain wie co trzeba robić, żeby ochraniać nasz kraj. Nadal prowadzimy wojnę z terroryzmem, wciąż są ludzie, którzy chcą ugodzić w Amerykę i Amerykanów. Potrzebujemy McCaina jako wodza naczelnego, aby obronić nas przed takimi atakami. Ma też słuszne koncepcje wyjścia z ekonomicznego kryzysu - mówi Daniel Ingram, student Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa w Baltimore, który ma 21 lat i będzie głosował po raz pierwszy.
Jak McCain zostanie prezydentem, także będziemy mieli zmiany (które zapowiada Obama). McCain wcale nie zawsze popierał Busha. Krytykował strategię administracji w Iraku. Tymczasem Demokraci w Kongresie, w tym także Obama, nic nie zrobili, aby zapobiec kryzysowi finansowemu. Przyjmowali rekordowe datki wyborcze od Fannie Mae i Freddie Mac (instytucje gwarantujące kredyty hipoteczne, których właściciele domów nie mogli spłacić). Obama był drugim największym beneficjentem tych datków - mówi Greg Kelly, księgowy ze Springfield.
Jeśli Demokraci dojdą do pełnej władzy, stracimy wolność słowa i wolność posiadania broni palnej - mówi Sharon, która nie chce podawać nazwiska. Będziemy poddani praniu mózgów przez szkoły prowadzone przez rząd. Rodzice stracą swoje prawa, nauczyciele będą mieli więcej praw niż rodzice w uczeniu dzieci co jest dobre, a co złe. Partia Demokratyczna to ludzie mniej wierzący w Boga, mniej religijni. Nie będzie można modlić się na kampusach uniwersyteckich, profesorowie będą zwalniani.
Prezydentura Obamy - mówią inni - grozi militarnym osłabieniem Ameryki.
Obama chce całkowicie wstrzymać budowę obrony antyrakietowej, co jest niezbędne dla ochrony Stanów Zjednoczonych. Bo kiedyś rakiety będą odpalone przez jakieś szalone kraje. Jeśli nie będziemy mieć tarczy antyrakietowej, dziesiątki milionów ludzi zginą i może to nawet doprowadzić do wojny atomowej - mówi Barry Kann, elektryk ze Springfield.
Tego właśnie chciał prezydent Reagan. Po to żebyśmy nie musieli na atak odpowiedzieć uderzeniem odwetowym w wojnie atomowej - dodaje jego żona Marion. (tbe)
Tomasz Zalewski